poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 31. Wypełnione przeznaczenie

 - Zabawę czas zacząć.

Na reakcję Akuma nie trzeba było długo czekać. Natychmiast zaatakowali Akumuyami z siłą, której nikt nigdy nie doświadczył. Wiedzieli oni, że jest to ostatni cel ich misji. Nie musieli się już hamować czy oszczędzać. Od tej zalki zależało dosłownie wszystko. Po niej byłą tylko Ciemność lub Światło. Losy świata leżały w rękach tej niesamowitej czwórki.

 Wszystko działo się niesamowicie szybko. Naruto, zupełnie się już nie hamując, rzucił się z pazurami na przeciwnika. Ten jedynie diabolicznie się uśmiechnął i sprawnie ominął blondyna. Niebieskooki jednak w ogóle się tym nie zraził i ponowił atak. Chwilę trwała ta zabawa w kotka i myszkę, ale reszta Akuma postanowili się nie wtrącać. Doskonale wiedzieli, że chłopak bardzo długo nad sobą panował i musi się on wyżyć.Nie stali oni jednak bezczynnie. Postanowili wykorzystać chwilę, w której uwaga Akumuyami jest skutecznie odwracana. Zajęli się przygotowaniem dosyć pomysłowej techniki, którą opracowali i dostrajali przez ostatnie miesiące. Musiała być ona również w pewnym sensie pomysłowa i cwana, by zaskoczyć samego wysłannika Ciemności. Naruto bardzo im w tym przedsięwzięciu pomagał, mimo, że sam nie zdawał sobie z tego sprawy. Sasuke podjął decyzję, że powiadomią Nauto na samym końcu, gdy względnie ochłonie.

 A cała technika polegała głównie na tym, by pozostać w stu procentach niezauważonym. W takim celu w miejsce trójki Akuma podstawione zostały klony, a wojownicy, używając zapomnianej techniki klanu Namikaze wtopili się w otoczenie. Bezgłośnie ustawili się po trzech stronach Akumuyami tak, by zostało jeszcze miejsce dla Naruto. Zapewne cały czas zwstanawiacie się, o czym ja do cholery gadam? Tak więc, tłumaczę. Otóż, odpowiedź na to pytanie znajduje się w jednym z wielu treningów naszych Samurajów. A dokładniej, mówię tu o początkowych stadiach nauki łączenia żywiołów. Zachwiania i zaburzenia proporcji wywoływały wtedy mikrowybuchy. Teraz Akuma postanowili wykorzystać ten fakt, ale na zdecydowanie większą skalę. Plusem tej techniki była jej niewidoczność, gdyż manipulowało się bezpośrednio cząsteczkami natury, a nie samymi żywiołami. Ogniwem zaburzającym równowagę miał być Naruto, gdyż on będzie musiał działać ekspresowo i nie będzie miał wystarczająco dużo czasu nw odpowiednią koncentrację. Dodatkowo przyroda im sprzyjała. Ciemne chmury burzowe były siedliskiem potężnych wyładowań elektrycznych, które tylko czekały na odpowiedni impuls.

 Po kilkunastu minutach, kiedy technika była przygotowana Sasuke dostrzegł, że ruchy Naruto straciły na swojej agresywności i dzikości.

 'Już czas.' - pomyślał, po czym sprawnie połączył swój umysł z myślami przyjaciela - 'Wycofuj się Naruto! Odskocz na lewo i dorzuć sporą ilość natury wiatru! Robimy technikę z żywiołami!'

Blondynowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Sprawnie odskoczył od przeciwnika, który nie krył zawodu, że jego mała zabaweczka tak szybko zrezygnowała. Jednak już w następnej wyraz twarzy Akumuyami zmienił się na wściekły. W ostatniej chwili wyczuł, że jego przeciwnicy coś knują, ale było zbyt późno na jakąkolwiek reakcję. Naruto wyciągnął przed siebie dłonie i wtedy nastąpił wybuch. Niebo zaś, jakby tylko na to czekało, zaczęło posłać w stronę ziemi świetliste wstęgi. Akuma mięli nadzieję, że choć trochę uszkodzili Akumuyami. Naruto, pchnięty jakimś dziwnym instynktem wypuścił jeszcze przed siebie pomarańczową czakrę Kyūbiego. Jak się chwilę potem okazało, było to trafne posunięcie. Po polu walki rozniósł się przerażający krzyk bólu,  jakby ktoś był palony żywcem. Bo w pewnym sensie tak było. Kiedy pył opadł ponownie na ziemię na środku ciemnej polany można było dostrzec klęczącą postać, której twarz skryta była w dłoniach. Akuma nie wiedzieli czego się spodziewać, więc nie ruszali się z miejsc, stając w pozycjach bojowych.Nie minęło dużo czasu, kiedy Akumuyami stanął na prostych nogach i odsunął dłonie, ukazując swoje lico. Cała prawa strona twarzy była poparzona i zdeformowana, a sam poszkodowany nie wyglądał na zadowolonego. Bo w sunie, kto by był po takiej akcji?

 Słyszeliście może kiedyś o tym, że zbytnia pewność siebie często prowadzi do zguby? Właśnie tego dnia doskonale odczuł to wysłannik Ciemności. Zignorował on uczniów Densetsu, którzy jak się potem okazało byli o wiele silniejsi niż ich poprzednicy. Ale jak to mówią: Człowiek, a w tym przypadku demon, uczy się na własnych błędach. Powiedzieć, że Akumuyami był w tym momencie zły, to jak powiedzieć, że małe kotki są po prostu ładne. Te puchate zwierzątka są przesłodkie, a demon był wściekły. Jego złość wręcz się z niego wylewała. Już nie zignoruje tych dzieciaków, o nie. A potwierdzeniem tych słów była przemiana demona. 

 Z jego pleców, w ekspresowym tempie wyrosła para ogromnych, nietoperzych skrzydeł, które prawie że dotykały ziemi. Jego paznokcie zmieniły się w czarne szpony, a sylwetka się przygarbiła. Wyglądał przerażająco.

 W tym samym czasie Akuma stali obok i obserwowali zmiany w wyglądzie demona. Wiedzieli, że dopiero teraz zacznie się prawdziwa walka.

 - Możesz już normalnie walczyć, Naruto? - zapytał cicho Sasuke.
 - Tak. Zniszczymy go. - odezwał się blondyn głosem tak wypranym z emocji, że po plecach przebiegał dreszcz.

I na tym ich rozmowa się zakończyła, bo demon właśnie dopełnił swojej przemiany.

 - Zaczynamy drugą rundę. - wycharczał.
Tym razem to Akumuyami jako pierwszy zaatakował. Nikt nawet przez chwilę nie pomyślał o opuszczeniu. Nie było takiej opcji.

 Czas mijał, a walka trwała w najlepsze. Wojownicy w tym momencie nie przypominali ludzi nawet w najmniejszym stopniu. Zaczynając od ich wyglądu, poprzez pusty i przerażający wyraz twarzy, a kończąc na destrukcyjnej sile. Ale nawet najlepszym z czasem zaczyna brakować sił. Już na pierwszy rzut oka widać było, że Akumuyami jest zdecydowanie silniejszy niż poszczególni Samurajowie. Jednak Akuma była czwórka, co przeważyło szalę. Wysłannik Ciemności powoli tracił siły, a nieliczne rany zaczynały coraz bardziej doskwierać. Akuma także nie byli w najlepszym stanie jednak dzielnie się trzymali i nieprzerwanie atakowali. Wszyscy czekali na moment, w którym ktoś się złamie i po kilku minutach stało się coś, co przeważyło o zwycięstwie jednej ze stron. Wielki Akumuyami stracił na chwilę koncentrację i pod wpływem jednej z technik upadł na kolana.

 'Teraz, przyjaciele! Lepszej okazji nie będzie!' - wykrzyknął w myślach Naruto.

I w tym momencie zaczęło się to, na co wszyscy czekali. Akuma Samurai dobyli mieczy i zaczęli formować Ostateczną Technikę. Akumuyami widział co się dzieje, ale na reakcję było już za późno. Był w pułapce. Przyroda szalała. Silny wiatr wzmógł się jeszcze bardziej, a burzowe chmury jakby skupiły się jeszcze ciaśniej w jednym miejscu, czekając na swoją wielką chwilę. Akuma zaś wręcz lśnili z powodu ogromnej ilości wyładowań przebiegających po ich ciałach. Wiedzieli, że muszą trafić, bo na więcej nie starczy im sił. Zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. Już prawie.

 W końcu, wystartowali. Wszystko przebiegło jakby w spowolnionym tempie. W głowach Samurajów kotłowało się wiele myśli. 'Musi nam się udać. Musi.' - dzwoniło w głowach. A Akumuyami stał w centrum wszystkiego z szeroko otwartymi oczami, nie mogąc nic zrobić. Przez cały czas szeptał niedowierzająco:

 - Jak to możliwe? Tego nie było w planach. Jakim cudem mnie pokonali? Nie mogę zginąć. Nie mogę przegrać. Nie... nie... NIE!!!

Ostatnie słowo rozniosło się po całej polanie dokładnie w momencie połączenia się techniki. Krzyk ten został zagłuszony przez potężny wybuch, który zmiótł z powierzchni ziemi wszystko, co jeszcze zdołało ocaleć. Lecz po kilku minutach otoczenie znów ucichło. Tym razem naprawdę. Wiatr ustał, chmury się rozwiały, a na ciemnym niebie pojawił się okrągły księżyc i miliony gwiazd.

 - Zwycięstwo... - wyszeptała Namida i opadła na ziemię.

Reszta towarzyszy poszła w jej ślady. Wszyscy byli tak zmęczeni, ze nie mięli nawet siły się cieszyć. Jednak w głębi serca skakali z radości. Zrobili to. Pokonali Akumuyami i uratowali świat. Jeszcze ta nowina do nich nie docierała, ale była faktem. Dokonali niemożliwego. Leżeli tak jeszcze chwilę, kiedy usłyszeli wybuch. Podnieśli się do siadu, a Hinata się odezwała:

 - Densetsu chyba też właśnie skończyli. Chodźmy do nich przekazać nowinę.

Reszta zgodziła się z jej słowami i z ogromnym ociąganiem ruszyli w stronę wybuchu. Po dłuższym czasie leniwego biegu dotarli na miejsce. Kurz po ataku właśnie opadł i można było przyjrzeć się sytuacji. Ziemia była zryta, a wszelka roślinność popalona. W rogu polany Akuma dostrzegli swoich nauczycieli. Prędko do nich podeszli, ale coś było ewidentnie nie tak. Tomiko siedziała na ziemi i trzymała na kolanach głowę nieprzytomnego Kazumy, głośno szlochając. Maki i Taisuke zaś stali nad przyjaciółmi, a z ich oczu ciekły łzy.

 - Co... Co się stało? - zapytała Namida, nie będąc pewną, czy faktycznie chce znać prawdę.
 - On... Nie zdążył. - wydukała cicho Maki, a Tomiko zaniosła się jeszcze głośniejszym szlochem.

I wtedy okrutna prawda wręcz uderzyła w nowoprzybyłych. Ich nauczyciel i przyjaciel nie był nieprzytomny, ale martwy. Hinata zakryła usta dłonią, by nie krzyknąć, a Namida upadła na kolana. Chłopaki również nie wstydzili się łez. Akuma nie wiedzieli co powiedzieć, więc jedynie parzyli zrozpaczonym i nierozumiejącym wzrokiem.Wyjaśnień podjął się Taisuke. Przełykając rosnącą w jego gardle gulę opowiedział młodszym przyjaciołom wydarzenia z przed chwili. Akuma nie mogli uwierzyć w to, co właśnie słyszeli. 'Jak mógł podjąć się tak ryzykownego planu?' - zastanawiali się. Trochę czasu zajęło im względne uspokojenie szalejących emocji. Nadal ze łzami w oczach stwierdzili, że muszą wracać do wioski. Naruto uparł się, że mimo ogromnego zmęczenia to on poniesie ciało Kazumy. Powiedział, że to będzie jego ostatnie podziękowanie za to, czego go nauczył. 

 Siódemka Samurajów szła powoli. Łzy przestały już płynąć, mimo to na ich twarzach wciąż gościł ogromny smutek. Podróż trwała dosyć długo, ale w końcu na horyzoncie pojawiła się brama Konohy. Po kilku minutach zostali dostrzeżeni przez strażników, a po kolejnych kilku zjawił się mały tłumek ludzi z Hokage na czele.

 - Nareszcie wróciliście! Tak się cieszę! - biegła, krzycząc, ale kiedy zobaczyła nietęgie miny, ucichła.

Wojownicy dotarli do zebranych, a głos zabrała Tomiko, jako dowódca:

 - Zadanie wykonane, Hokage-sama. - wśród ludzi przebiegł odgłos wypuszczanego powietrza i ulgi - Ale  nie obył się bez ofiar.

Przy ostatnich słowach jej głos lekko się załamał, ale nie pozwoliła popłynąć łzom. W tym samym czasie Naruto przełożył swojego przyjaciela na ręce i podszedł do Tsunade. Wszyscy natychmiast ucichli, a po ich głowach krążyła jedna myśl: 'Jak, tak potężny wojownik mógł zginąć?'

 - Tak mi przykro. - wyszeptała smutno Hokage.

Chwilę potem, na polecenie blondynki jeden z ANBU odebrał poległego, by odnieść jego ciało do kostnicy. Hokage zaś ponownie zabrała głos:

 - Prosiłabym Densetsu o złożenie raportu, a Was młodzi odsyłam do przyjaciół. Też mają Wam coś do powiedzenia.

Tsunade wypowiedział to zdanie takim głosem, że Akuma upewnili się w przekonaniu, że jednak nie chcą być poinformowani. Jednakże podeszli do niewielkiej grupki. Z pewnością brakowało kilku osób. Wszyscy mięli nieciekawe miny. Dopiero po kilku minutach Neji się przełamał i podzielił się z niewtajemniczonymi przykrymi wiadomościami:

 - Niestety Shino stracił swoje życie na froncie, ratując Ino przed ciosem miecza. Lee zaś jest właśnie operowany przez Shizune i walczy. Jego stan nie jest za ciekawy, bo otworzył Bramę Śmierci.
 - A Sakura? - Naruto zauważył brak koleżanki. 
 - Operuje Kakashiego.
 - Rozumiem.

Wszyscy ponownie ucichli, a Akuma bliżej przyjrzeli się przyjaciołom. Ino właśnie zajmowała się otwartym złamaniem nogi u Kiby, a obok leżał Akamaru z zabandażowaną lewą, tylną łapą, a właściwie pozostałością po niej. Tenten zaś leżała na rękach Nejiego i trzymała się za krwawiący bok. Każdy już na samym początku doskonale zdawał sobie sprawę, że będzie to walka na śmierć i życie, ale mimo to strata bliskich niesamowicie boli. Każdy z zaangażowanych krajów doznał ogromnych strat w ludziach. Jednak najważniejsze było to, że się udało, a świat jest w końcu bezpieczny. Teraz liczyła się tylko ta piękna, ciepła, gwieździsta noc oraz ogromne zmęczenie. Każdy ninja, jak i cywil marzył o tym, by nareszcie położyć się w ciepłym łóżku i usnąć, nie martwiąc się o swoje życie. Jeszcze zanim lekko wybrakowana Dwunastka Konohy zdążyła się rozejść dołączyła do nich zmęczona Sakura z nowinami. Udało jej się uratować Kakashiego, lecz stracił on swojego sharingana. Lee zaś przeliczył swoje siły i Shizune nie udało się utrzymać go przy życiu.

 Raptem godzinę po przybyciu Akuma ulice Wioski Ukrytej w Liściach całkowicie opustoszały, a jedynym czuwającym pozostał jasny Księżyc.

 ~ 3 dni później ~

 Kolejne dni były spokojnie, przepełnione bólem po stracie bliskich. Jednak na wszystko przychodzi czas. Dokładnie 25. czerwca, czyli 3 dni po pokonaniu Akumuyami odbył się wielki pogrzeb, na którym uczczono pamięć wszystkich poległych. Delegaci z innych wiosek jeszcze nie opuścili Konohy, więc i ich nie zabrakło. Tego dnia nawet niebo płakało. Nikt nie szczędził łez, ten jeden ostatni raz. Po pogrzebie ten rozdział zostanie zamknięty i trzeba będzie żyć dalej. Na sam koniec całej uroczystości odsłonięty został pomnik poległych, na którym wyryte zostały imiona wszystkich, którzy poświęcili się dla świata. Usytuowany był bezpośrednio przy pomniku upamiętniającym ofiary Trzeciej Wielkiej Wojny Shinobi.

 Czasami ciężko jest nam się pogodzić ze stratą kogoś bliskiego. Zadajemy sobie pytania: Dlaczego on? Dlaczego to ja muszę cierpieć? Co teraz pocznę? Ale taka jest kolej rzeczy, ktoś się rodzi, ktoś umiera. A jeżeli ginie w słusznej sprawie, powinniśmy być z niego dumni i żyć pełnią życia, bo zapewne on czy ona by tego chciał. Bo ktoś, kto nas kocha zawsze pragnie dla nas szczęścia. Więc pokarzmy mu, że jesteśmy silni i możemy poradzić sobie sami. Nie załamujmy się, bo po co? Trzeba uparcie brnąć do przodu i żyć pełnią życia, bo następnym razem śmierć może przyjść właśnie po nas. A jedyne słowo, które możemy teraz przekazać zmarłemu to:

 'Żegnaj.'


~ Tak możecie mnie zabić T.T
 Już na początku opowiadania wiedziałam, że Kazuma w Ostatecznej Bitwie straci życie. Ale z czasem, jak kontynuowałam opowiadanie coraz bardziej go polubiłam. Sama nie wierzę, że go uśmierciłam -.- No ale nie mogłam go oszczędzić, bo rozdział straciłby na dramatyzmie. No ale cóż, trudno się mówi.
 Od razu mówię, że nikt mi nie umarł, tylko tak jakoś mi to pasowało na zakończenie rozdziału. Jakieś takie mocno sentymentalne i w ogóle. Ale mam nadzieję, że się podobało :)
 Mogę Wam już zdradzić, że jest to przedostatni rozdział opowiadania. Tak tak zbliża się koniec. Mam już zaczęty 32. rozdział i epilog w głowie. Będzie mi brakować tego bloga, ale jak już mówiłam, coś się kończy, a coś zaczyna. Tak, że w piątek oczekujcie ostatniego rozdziału :)
 I pozdrowienia dla Ecleette. Zdrowiej połamańcu, bo kto to widział tak się załatwić w wakacje :P haha

Pozdrawiam zimno, bo na zewnątrz gorąco jest wystarczająco i do piątku :*

4 komentarze:

  1. ...
    .....
    .......
    No wiesz ty co?!
    Nie jestem zła, wcale a wcale, skąd ten pomysł?
    ...........
    Dlaczego Kazuma? Dlaczeegoooo!? Wiesz co? Ja se myślałam, że no bd taki lovelas, on tylko straci nogę albo rękę, całus, pochwała Naruto i co? No i dupa.
    Rozdział genialny, tylko szkoda że ostatni jest tuż tuż...
    Bd robić kolejnego bloga?
    Zastanawiam się, co by się stało, gdyby Narutek dednął.
    *mord w oczach*
    Nie. Ma. Mo. Wy.
    Tak szczerze, to jestem w sumie naprawdę ciekawa, co się będzie działo na koniec. Szkoda tylko, że to faktycznie finish. Mam nadzieję że o mnie nie zapomnisz? Bo raczej jest ciężko zapomnieć osoby jak ja.
    Dziękuję za pozdrowienia, no i jwdnak kazałaś mi się kurować! XD
    Kooocham cie!
    Bez dwuznaczności!
    Pozdrawiam i czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierzę w to kazuna nie żyje koniec bloga to chyba mój najgorszy dzień, co ja teraz będę czytał

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewałam się śmierci Kazumy T-T
    Ale gorsze jest to, że kończysz historię... Mogłabyś to jeszcze tak ciągnąć i ciągnąć ;D
    Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    zwyciężyli, ale czemu uśmierciłaś Kazume? Bardzo go lubiłam….
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń