czwartek, 23 lipca 2015

Podziękowania i podsumowanie

Na początek muszę Wam powiedzieć, że będzie mi brakowało cotygodniowego wkurzania się na to, że nie mam gotowego rozdziału. Czwartki będą puste bez przepisywania na szybko notki. Tak wiem, mam problemy haha.
Na pierwszym miejscu muszę gorąco podziękować 

Ecleette 


za to, że znosiła moje ględzenie i była ze mną już od dłuższego czasu. Mam nadzieję, że utrzymamy kontakt :)

Dziękuję wszystkim, którzy choć raz pozostawili po sobie ślad w postaci komentarza:

Sapsik
Nine Tails
MoNika
Kathie-chan
Basia
Shadow
Sonora Onido
Rozważna Romantyczna
Mija Minri
Domi
Wilk
Eren
Tomek Żuber
polasa21

Każdy, nawet najdrobniejszy komentarz motywował mnie do dalszej pracy, a niektóre niejednokrotnie wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Jesteście kochani!


Dziękuję tym, którzy byli ze mną, ale nie ujawniali się w postaci komentarzy. Mówię tu o obserwatorach bloga, czyli:

Yasha Aizawa
kofstein
Raks
Aleksandra Tateruch
Ryoko


I na koniec dziękuję również wszystkim tym, którzy czytali, ale nie ujawniali się w żaden sposób. Wiem, że tam jesteście, bo skądś się te liczby biorą. 

Dla Was wszystkich wielkie
ARIGATO



Teraz przejdę do kwestii, która zapewne interesuje Was najbardziej, czyli informacja-niespodzianka. Otóż, już chwilę temu zaczęłam pracę nad całkiem nowym opowiadaniem. Tak, nie rozstaję się z pisaniem :D Jednak ostatnio nadszedł mnie jeszcze inny pomysł i aktualnie rozważam, który z nich rozwinąć. Ale napiszę Wam o obu i może pomożecie mi zadecydować. 

Pierwsze opowiadanie jest związane, no jakże by inaczej, z Naruto. Jednak przeniosę jego i innych bohaterów do prawdziwego świata. Głównym motywem będzie walka gangów. Szybkie wozy, strzelaniny i... szkoła. W dzień zwykli nastolatkowie, a w nocy jeden z najbardziej poszukiwanych gangów. Może się Wam spodobać. Mam już nawet 3 rozdziały. 

Drugi jest totalnie inny od tego, co pisałam do tej pory pod każdym wzgledem. Ostatnio naszła mnie ochota na coś typowo babskiego i machnęłam Prolog Dramione. Akcja usytuowana w szkole, po pokonaniu Voldemorta. Czas zmienia ludzi i nie oszczedził nawet najwiekszych wrogów. Jak to się potoczy? Sama dokładnie nie wiem, ale mam wstepny zarys planu.

No i co Wy na to? Piszcie w komentarzach co wolicie, a ja się tym zajmę ;)

Niestety blog nie ruszy na dniach, bez wzgledu na Wasz wybór. Potrzebować będę trochę czasu, by chociaż w głowie ułożyć sobie zarys całej akcji i napisać trochę rozdziałów do przodu. Nie chcę, żebyście musięli czekać na publikację kolejnych rozdziałów. 


I na koniec krótkie podsumowanie pracy bloga Akuma Samurai (stan z dnia 23.07.2015 godzina 15:00)

13 740 wyświetleń 
198 komentarzy
47 postów, w tym 32 rozdziały + Prolog i Epilog
15 obserwatorów 


10.11.2014 roku o godzinie 00:32 pojawił się Prolog
22.07.2015 roku o godzinie 1:03 pojawił się Epilog 
czyli minęło:
8 miesięcy, 12 dni i 29 minut.


Oczywiście jeżeli się nie pomyliłam :P


A teraz pozostaje mi tylko powiedzieć jedno słowo 

ŻEGNAJCIE

Wasza Asiek

środa, 22 lipca 2015

Epilog

 '- Sasuke pospiesz się, bo znowu się spóźnimy! - krzyknęła zdenerwowana Hinata.
 - Już idę! Spokojnie, nie denerwuj się, bo Ci nie wolno. - uspokajał ją mężczyzna, w pośpiechu ubierając buty.
 - Ja dobrze wiem, co mogę a co nie! - krzyczała.
 - Tak, oczywiście kochanie. - odpuścił zrezygnowany.

Hinata była w piatym miesiącu ciąży i właśnie włączył jej się humor "wszystko na nie". Nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo opiekuńczy i ugodowy może być Sasuke. Spełniał każdą zachciankę swojej żony i nie odstępował jej na krok. Jakiś miesiąc temu poprosił Naruto o urlop, by móc zająć się małżonką. No ale, chodzi tu o jego potomka, więc nie powinniśmy się za bardzo dziwić.

 Państwo Uchiha byli umówieni z Sakurą na wizytę kontrolną, na którą właśnie się wybierali. Haruno już na początku zadeklarowała się, że będzie lekarzem prowadzącym. Była jednym z najlepszych medyków na świecie, więc para nie miała nic przeciwko, a wręcz się cieszyła, że ktoś tak uzdolniony będzie kontrolował rozwój małego lub małej Uchihy.

 Po kilkunastu minutach nareszcie dotarli do Szpitala, gdzie pracowała Sakura. Od razu skierowali się do jej gabinetu i zapukali w drzwi. Po usłyszanym pozwoleniu weszli do pomieszczenia.

 - O, już jesteście. Cześć. Jak się dzisiaj czujesz? - zapytała różowowłosa, prowadząc Hinatę na łóżko.
 - Zjadłabym kanapkę z masłem orzechowym i ketchupem, a do tego ogórki. - odparła.
 - Ha ha. Czyli wszystko w normie. - zaśmiała się kobieta i zaczęła badanie.

W tym czasie Sasuke grzecznie usiadł na krześle przy biurku Sakury i przysłuchiwał się rozmowie.

 - A jakieś inne objawy? - pytała dalej.
 - Strasznie spuchły mi nogi i brzuch powoli zaczyna przeszkadzać. - wyliczała ciężarna.
 - No faktycznie jest wyjątkowo duży jak na ten miesiąc. - przyznała Sakura - Dobra, sprawdźmy co u Waszej kruszynki.

Różowowłosa zaczęła jeździć dłońmi po brzuchu Hinaty. Po dłuższej chwili odsunęła się od przyjaciółki, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.

 - Już ostatnio mi się tak wydawało, ale dopiero teraz jestem tego pewna. - powiedziała tajemniczo.
 - Ale o co chodzi? Coś nie tak z dzieckiem? - wystraszył się Sasuke.
 - Nie, nie. Z dziećmi wszystko w jak najlepszym porządku. - uspokoiła go przyjaciółka.
 - Uf... Jak dobrze. - odetchnął, ale nagle coś sobie uświadomił - Chwila moment... dz-dzieci?
 - Tak, będziecie mieć bliźniaki. - uśmiechnęła się triumfująco.
 - B-b-bliźniaki...

Tylko tyle był w stanie wydukać czarnowłosy po czym najzwyczajniej w świecie... zemdlał.'
 - Hahaha!
Po posiadłości Namikaze rozniósł się dźwięczny śmiech dwunastu osób.
 - To nie jest śmieszne. - syknął na oko 28-letni Sasuke.
 - Nie, wcale. Tylko wielki Akuma Samurai, postrach wśród demonów i bohater Wielkiej Bitwy o Świat mdleje na wieść o tym, że zostanie ojcem bliźniaków.

Naruto kompletnie nie przejął się wściekłą miną czarnowłosego i otwarcie zaśmiewał się z przyjaciela. Ten jeszcze chwilę bluzgał na blondyna pod nosem aż się uspokoił. W posiadłości Namikaze, która została już okrzyknięta Imprezownią Konohy przebywała właśnie najbardziej rozpoznawalna grupa w wiosce. Nawet Naruto udało się ma ten dzień wymigać od pracy i zostawił w biurze swojego klona. Bo kto Hokage zabroni? Przyjaciele wspólnie doszli do wniosku, że przez ostatni nawał zajęć od dłuższego czasu nie mieli okazji spotkać się w komplecie. I tak oto siedzą właśnie w salonie blondyna i wspominają stare czasy. Na stole zaś zamiast alkoholu stały kubki z kawą i ciasteczka. No cóż, wiek zobowiązuje do pewnych zachowań, a szczególnie przy dzieciach, które teraz grzecznie bawiły się w ogrodzie. Zapewne ciekawi Was, kto konkretnie zasiada w salonie Naruto? Otóż wyjaśniam. Na jednym z foteli siedział Neji, a na  kolanach usadowiła się jego żona Tenten. Ich dłonie splecione były na okrągłym brzuchu kobiety, która była w 4 miesiącu. Na drugim fotelu rozwaliła się Ino, a ogromny brzuch ograniczał jej ruchy. Sai junior miał przyjść na świat lada dzień. Zaś Sai senior siedział na oparciu siedzenia i bacznie obserwował swoją świeżo upieczoną żonę. Na sofie, jak na dobrych gospodarzy przystało rozwalili się Akuma. Naprzeciw na krzesłach siedzieli Kiba i Hanabi, którzy od jakiegoś czasu byli szczęśliwym narzeczeństwem. Kolejnymi zaręczonymi byli Shikamaru i Temari, którzy przytachali sobie sporych rozmiarów pufę z pokoju obok. Ostatnie dwie osoby, lecz nie para rozłożyły się wygodnie na podłodze. A była to Sakura i Choji.

 - No śmiej się, śmiej. A zapomniałeś co było u Ciebie przy porodzie? - zapytał diabolicznie Sasuke i zaczął opowiadać:

 '3 w nocy. Ktoś puka do drzwi. Nie, ktoś wali do drzwi. Sasuke natychmiast zerwał się z łóżka i popędził do wejścia. Po otworzeniu drzwi zobaczył w nich zziajanego Naruto, z przerażeniem wymalowanym w błękitnych oczach.

 - Czy Ciebie do reszty powaliło? - wysyczał wściekle - Jak obudziłeś dzieciaki to sam będziesz je usypiał.

Dopiero teraz mężczyzna bliżej przyjrzał się przyjacielowi i coś mu nie pasowało. 'Klon' - pomyślał.

 - Coś się stało?  - zapytał zdecydowanie spokojniej.
 - Namida rodzi. Jesteśmy w szpitalu. Szybko!  - wyrzucił z siebie klon i zniknął.
 - Hinata! - zawołał natychmiast w głąb domu.

Nie starał się już być cicho, bo słyszał dwa dziecięce płacze.

 Zaledwie kilkanaście minut później, kiedy dzieci ponownie usnęły i zostały pod opieką klonów, państwo Uchiha pojawili się na porodówce.

 - Naruto uspokój się do cholery. Wiem co czujesz, więc łaskawie usiądź na tyłku i czekaj.

Blondyn bez przerwy łaził w tę i z powrotem już od prawie godziny, a Sasuke powoli tracił cierpliwość.

 - A co jeśli coś się stanie dziecku? Albo Namidzie? Czemu to tak długo trwa? Nie powinno być już po wszystkim?

Naruto zadawał pytania z prędkością wyścigówki. Sasuke już całkiem się załamał i oparł głowę na dłoniach. Nawet  sobie nie zdawał sprawy, że on był taki sam w tym wielkim dniu. Na szczęście Hinata postanowiła zainterweniować. Złapała przyjaciela za ramiona i siłą posadziła na krześle.

 - Teraz mnie posłuchaj, tylko uważnie. Tam w środku, razem z Twoją żoną jest Sakura i Tsunade, czyli dwie najlepsze medyczki na świecie. Nic nie może się stać. A teraz spójrz na mnie. Urodziłam bliźniaki i jeszcze żyję, więc Namida poradzi sobie z jednym bez problemu.

Te słowa na jakiś czas skutecznie uciszyły Naruto.

 Poród trwał wyjątkowo długo, bo aż kilka godzin. Blondyn prawie wyszedł z siebie ze zdenerwowania, a Sasuke powstrzymywał się od przyłożenia mu. Nareszcie, w okolicach 6 rano przed drzwi wyszła zmęczona, ale szczęśliwa Sakura.

 - Gratulacje, Naruto. Możecie wejść, ale nie na długo.

Blondyn słysząc to wręcz wbiegł do sali. Państwo Uchiha wkroczyli chwilę po nim i podeszli do uśmiechniętej przyjaciółki. W jej rękach spoczywało małe zawiniątko.

 - Dziewczynka. - wyszeptała z miłością Namida.
 - Jest piękna. - powiedział z zachwytem Naruto.

Zaraz po tym opadł na krzesło i nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć słychać było odnośnie chrapanie.'

 - Ej no! Zmęczony byłem. - usprawiedliwiał się.
 - Ale jak można zasnąć w takiej chwili? - zaśmiewał się z niego Kiba.
 - Kto się śmieje, ten się śmieje. - zaczęła Hinata - Z Tobą też jest niezła historia. Pamiętasz Neji jak przyłapaliśmy go na "zdradzie"?
 - Ha ha o tak! To było dobre. - zaśmiał się i zaczął opowiadać:

 'Było przyjemne, jesienne popołudnie. Sasuke był na misji, Naruto siedział w biurze zawalony papierami, Namida opiekowała się 3-letnią córką, która dostała paskudną wysypkę, a Hinata sprzedała dzieciaki dziadkowi Hiashiemu przez co okropnie jej się tego dnia nudziło. Na szczęście dla niej, a nieszczęście towarzysza napatoczył się Neji, którego wyciągnęła na zakupy. Mężczyzna nie był uradowany perspektywą spędzenia dnia latając po sklepach, ale Tenten również została wysłana na misję, wiec nie miał nic lepszego do roboty.

 Po kilku godzinach bezsensownego dla niego łażenia doszedł do wniosku, że jednak popełnił ogromny błąd idąc z kuzynką. Zaczął się poważnie zastanawiać nad tym, skąd kobiety mają tyle siły w tych swoich małych, szczupłych nóżkach. Ale nagle, coś zwróciło uwagę mocno znudzonego Nejiego.

 - Ej, Hinata! Chodź tu szybko i spójrz.

Kawałek przed nimi stał Kiba razem z jedną z bliższych koleżanek Hanabi, której imienia na tę chwilę nie mogli sobie przypomnieć. Jednak najważniejsze było to, że para, po krótkiej rozmowie skierowała swoje kroki do pobliskiego jubilera.

 - Jak on śmie!? Przecież chodzi z Hanabi! - oburzyła się Hinata.
 - Spokojnie, mała. Nie mamy pewności, że ją zdradza. To tylko sklep. - próbował opanować sytuację.
 - O nie! To NIE jest tylko sklep. To JUBILER. Patrz! Przymierza pierścionek. - nie dawała za wygraną.

Neji już się nie odezwał i razem z Hinatą ukryli swoje czakry, by móc spokojnie śledzić parę.

 Po dłuższej chwili obserwowana dwójka wyszła przed sklep. Byli roześmianymi i żywo o czymś dyskutowali. Widoczne załatwili to, po co przyszli. Zaś w stojącej nieopodal Hinacie wręcz się gotowało.

 - Jak ten zapchlony psiarz śmie.  

Ostrzegałam go, że jak tylko spróbuje zranić Hanabi to się nim osobiście zajmę. - wysyczała wściekle, przez lekko już zaostrzone zęby.

 - Też mi się to nie podoba, ale nie róbmy scen przy ludziach. Zaczekajmy aż będzie sam. - zarządził równie zły Neji.

Kuzyni chodzili za nimi krok w krok, aż w końcu dotarli pod dom dziewczyny. Kiba na pożegnanie przytulił swoją towarzyszkę i cmoknął w policzek. Ta jedynie lekko się zarumieniła i pomachała mu. W tym momencie miarka się przebrała. Hinata przestała nad sobą panować i kiedy Kiba skręcił w mniej uczęszczaną uliczkę wyskoczyła na niego, łapiąc za ubrania, które lekko podarła zaostrzonymi pazurami. Za jej plecami zaś majaczyła poświata skrzydeł. Roztaczała wokół siebie aurę grozy.

 - Jak śmiesz, psiarzu. - wysyczała zmienionym głosem.

Kiba jedynie skulił się w sobie z przerażenia i nie wiedział co zrobić. Ten brak reakcji jedynie dodatkowo wzburzył Hinatę, która nie hamując się wymierzyła potężny cios w brzuch. Brązowowłosy poleciał do tyłu i upadł na bruk. Nie poleżał sobie jednak długo, bo został chwycony przez Nejiego, postawiony na nogi i przygwożdżony do pobliskiej ściany. Ten jedynie żałośnie jęknął.

 - Ostrzegaliśmy Cię. - powiedział groźnie - Mówiliśmy Ci, że jak tylko spróbujesz zranić naszą Hanabi zniszczymy Cię.
 - C-Co?! - Kiba odezwał się po raz pierwszy - Przecież ja nic nie zrobiłem!
 - Widzieliśmy Cię z tą dziewczyną, więc nawet nie próbuj się wykręcać. - teraz Hinata przejęła pałeczkę i trzymała biednego chłopaka przy ścianie.
 - Ja... ja... To wcale nie tak! - próbował się tłumaczyć.
 - To jak?! - zapytała.
 - Ja potrzebowałem jej pomocy. Nigdy bym nie zdradził Hanabi. Kocham ją. Przysięgam!
 - Jakiej pomocy? - nadal nie spuszczała z tonu.
 - Bo ja... Chciałem kupić... Żeby móc... No ten...
 - No wysłów się! - krzyknęła.
 - Poprosiłem Eriko, żeby pomogła mi w wyborze pierścionka dla Hanabi, bo chcę jej się oświadczyć! - wyrzucił z siebie.
 - Oświadczyć? - zdziwiła się - Yay! Jak fajnie!

Zachowanie Hinaty zmieniło się o 180 stopni. Puściła chłopaka, który nie spodziewając się tego klapną tyłkiem na ziemię. Na ustach kobiety pojawił się szeroki uśmiech, poświata skrzydeł zniknęła,  podobnie jak aura grozy. Hinata klasnęła w dłonie i zaczęła podskakiwać w miejscu z podekscytowania.

 - Kiedy chcesz się oświadczyć? Kiedy ślub? Macie już jakieś plany? - zasypywała chłopaka pytaniami.

Neji nie odzywał się, a Kiba wciąż siedział. Obydwoje mięli takie same miny zatytułowane "Ale o co chodzi?". Trwali z szeroko otwartymi oczami i patrzyli na granatowowłosą. Doszli do tego samego wniosku: 'Kobiety to najbardziej nieprzewidywalne istoty na świecie.'.

 - Och, widzę, że nie chcesz mówić. Pewnie to tajemnica. - błędnie odczytała milczenie mężczyzny - No nic. W takim razie my spadamy. Chodź Neji.

Hinata chwyciła kuzyna pod rękę i pociągnęła za sobą. Nim zniknęli za rogiem zdążyła jeszcze krzyknąć 'Powodzenia' i odeszli.

Kiba zaś przez bite 15 minut siedział na ziemi w bezruchu i próbował przyswoić informacje. Teraz był pewny, że nigdy, ale to przenigdy nawet nie pomyśli o skrzywdzeniu Hanabi.'

 - No, no Hinata, nie złą akcję odwaliłaś. - zdołał powiedzieć Naruto miedzy kolejnymi napadami śmiechu.

Wszyscy zebrani nie mogli powstrzymać wesołości i wręcz kładli się po ziemi. Nawet Hanabi, zamiast pocieszać swojego narzeczonego głośno chichotała.

 Minęło z 10 minut nim wszyscy zdołali się opanować. Kiedy w końcu się to udało Shikamaru podjął nowy temat, który już od lat nie był poruszany:

 - Tak się ostatnio zastanawiałem, co się dzieje z Densetsu. Nie widziałem ich od ślubu Naruto i Namidy. 

Samurajowie te słowa spojrzeli po sobie smutnym wzrokiem, a jako pierwsza odezwała się Hinata:

 - Tęsknię za nimi. - przyznała - Przez tyle lat byliśmy nierozłączni, aż tu nagle znikają z naszego życia.
 - Ta, i jeszcze chcieli uciec bez pożegnania. - powiedział z niesmakiem Naruto.

Reszta niestety nie za bardzo wiedziała o czym mówią Akuma. Pytający wzrok grupy popchnął Namidę do wyjaśnień :

 'Dzień ślubu państwa Namikaze. Było późno, a impreza rozkręciła się na dobre. Jednak wśród biesiadników kogoś zabrakło.

 - Widzieliście gdzieś Densetsu? - zapytał Naruto podchodząc do przyjaciół.
 - Zniknęli mi jakieś pół godziny temu. - odparł Sasuke.
 - Dziwne... - szepnęła zamyślona Namida - Hinata, możesz sprawdzić gdzie są?
 - Jasne.

Nastąpiła chwila ciszy, po której oznajmiła:

 - Widzę ich przy bramie głównej. Są spakowani i... chyba się wynoszą.
 - Że co proszę? - zdziwił się Naruto
 - Idziemy! - zarządziła Namida.
 - A wesele? - przypomniała Hinata.
 - Poczeka. - odparła jasnowłosa.

W następnej minucie stali już przeteleportowani przed zdziwionymi Densetsu.

 - A czy czasem przed opuszczeniem wioski nie powinno się zgłosić do Hokage? - zagrzmiał władczo Naruto, powołując się ns swój status.

Na te słowa trójka Samurajów westchnęła, a z wyjśsnieniami pospieszył Taisuke:

 - Nie chcieliśmy Wam przerywać zabawy, a na nas już czas. I tak zasiedzieliśmy się tu wystarczająco długo.
 - Ale po co w ogóle odchodzicie? Przecież możecie tu zostać jak długo chcecie. - odezwała się Namida.
 - Niestety nie. - odparła Maki - Jesteśmy nieśmiertelni, nie możemy zostać tu na zawsze. Wrócimy do naszej zapomnianej góry i będziemy żyć dalej.
 - A zobaczymy się jeszcze kiedyś? - zapytała ze łzami w oczach Hinata.

Akuma wiedzieli, że nie zatrzymają ich. Dopełnili proroctwa, ich czas minął, musieli się usunąć w cień.

 - Może kiedyś. - uśmiechnęła się pokrzepiająco Tomiko.

I wtedy nastąpiło wielkie pożegnanie. Łzy lały się strumieniami, a uścisków nie było końca. Jednak czasu nie da się zatrzymać.

 - Żegnajcie! - zawołała Tomiko, po czym cała trójka zniknęła w cieniu drzew.
- To my wracamy na zabawę. - powiedział smutno Naruto i wspólnie podążyli do posiadłości Namikaze.'

 - A więc to tak. - powiedział zadumiony Shikamaru.
 - A ja wciąż wierzę, że się jeszcze spotkamy. - powiedziała Hinata, przywołując pokrzepiający uśmiech.

Naruto już otwierał usta, by coś dodać, ale w tym momencie do pomieszczenia wbiegła piątka dzieciaków. Najstarszymi z nich była para bliźniaków Hinaty i Sasuke. Byli to 5-letni dziewczynka i chłopiec - Emi i Sachi. Z wyglądu byli wręcz identyczni, kruczoczarne włosy i blade cery. Były tylko dwie rzeczy, które ich różniły. Pierwszą były oczy. Emi miała je po mamie, idealnie białe, w których z pewnością pojawi się Byakugan. Sachi zaś posiadał je w kolorze czarnym, a Sasuke z niecierpliwością czekał na objawienie się u niego Sharingana. Drugą zaś różnicą był charakter dzieciaków. Emi była urodzoną córeczką tatusia. Opanowana, mądra, poważna, ale i emocje nie były jej obce, a kłótnie z bratem były na porządku dziennym. Chłopak zaś całkowicie wydał sie w... chrzestnego. Gdyby nie to, że wygląda jak rasowy Uchiha nikt by nie uwierzył, że jest on synem Sasuke. Impulsywny, porywczy, wiecznie uśmiechnięty, chyba nie muszę wyjaśniać, kto został jego chrzestnym. Prawdopodobnie dzięki tym cechom tak dobrze dogadywał się z 4 i pół letnią córką Namidy i Naruto. Nazywała się Michi, miała intensywnie błękitne oczy i włosy w kolorze tlenionego blondu. W stu procentach wydała sie w swojego ojca. Nie było dnia, by w towarzystwie Sachiego czegoś nie zmalowała. Był także drugi potomek państwa Namikaze - 2-letni chłopczyk, który dostał imię po poległym wielkim Samuraju. Mały Kazuma był niezwykle pociesznym dzieckiem, wiecznie uśmiechnięty, każdy, kto go spotykał z marszu się w nim zakochiwał. Z wyglądu był wypisz, wymaluj tata, tylko o wiele grzeczniejszy. Ostatnim dzieckiem był 3-letni syn Tenten i Nejiego - Hiro. Był on istną mieszanką swoich rodziców. Z wyglądu był zupełnie jak ojciec, a białe oczy uzbrojone w Byakugana, który wkrótce się ujawni podkreślały jego pochodzenie. Zachowanie zaś całkowicie odziedziczył po matce - wesoły i lekko roztrzepany.
Kiedy tylko ta roześmiana piątka wparowała do pokoju, w którym siedzieli ich rodzice Michi wskoczyła na kolana Naruto i krzyczała:

 - Tato, tato, tato! Opowiedz nam historię o Wielkich Samurajach, którzy uratowali świat!
 - Przecież znasz ją na pamięć.  - zaśmiał się blondyn.
 - No proooooszę. - zrobiła swoje proszące oczy zbitego szczeniaka.

Mała doskonale wiedziała w którą strunę uderzyć, by przekonać ojca. Miał on do niej słabość. Naruto nie miał wyjścia, cicho westchnął i zgodził się.

 - Yay! - zawołała radośnie.

Reszta dzieciaków zdążyła już rozsiąść się wygodnie na podłodze i bliżej zapoznać ze smakołykami, które leżały na stole. Naruto przebiegł wzrokiem po zebranych i z uśmiechem rozpoczął swoją opowieść:

 - Dawno, dawno temu... No dobra, wcale nie tak bardzo dawno...

KONIEC


~ Jedno proste słowo, a przywołuje tyle emocji. Z jednej strony jest mi przykro, że to już koniec mojej przygody z Akuma Samurai, a z drugiej na moje usta wkrada się uśmiech satysfakcji, że podołałam wyzwaniu i udało mi się doprowadzić opowiadanie do końca.
 Nie będę teraz dziękować, ani podsumowywać, bo na to przeznaczam osobną notkę. Zapraszam Was do przeczytania jej, bo znajdzie się tam pewna informacja-niespodzianka, która może się Wam spodobać.
 Postaram się ją dodać w najbliższych daniach.
 Wybaczcie też lekkie opóźnienie, ale właśnie wjechałam do Polski i złapałam swój internet. Wcześniej się po prostu nie dało. Mogą sie też pojawić błędy czy literówki, bo piszę z telefonu i nie mam słownika, który by mi je wytykał. Tak więc, możecie Wy mi je powypominać :P
 Do zobaczenia, albo może przeczytania... ;)


EDIT 22.07.2015
 Właśnie usiadłam do kompa i poprawiłam błędy, więc powinno się lepiej czytać. Tych, którzy już się zapoznali z rozdziałem muszę przeprosić za literówki, bo było ich pełno -.-

czwartek, 16 lipca 2015

Pozdrowienia z Chorwacji

 Cześć Wam moi kochani cztelnicy. Niestety to nie nowy rozdział, ale chciałam podkreślić, że żyje jeszcze :P

 Ale na początek muszę się Wam pochwalić, gdyż właśnie mówi (albo raczej pisze) świeżo upieczona studentka Politechniki Rzeszowskiej im. Ignacego Łukasiewicza kierunku informatyka, czytaj: Jaj!!! Dostałam się!!! ^.^

 A teraz konkrety, które zapewne bardziej Was interesują. Otóż rozdział pt. Epilog jest juz w ok. 80% napisany. No nie licząc mojego ukochanego przepisywania -.- Zło konieczne no ale coż... Do Polski wracam dopiero we środę rano, ale jak widzicie mam internet (weeee ^.^), wiec postaram się w okolicach wtorku dodać rozdział. Jednak nic nie obiecuję. Podkreślam POSTARAM SIĘ. Mimo wszystko jeżeli Epilog nie pojawi się do tego czasu nie macie czym się martwić, bo pojawi się na pewno.

 A na ten czas polecam Wam jedno opowiadanie, które mnie powaliło na kolana. Ja go nie czytałam, ja go pochłaniałam. A mówię tu o: http://nine-crimes-ss.blogspot.com/

 A teraz trochę mojej złośliwości pt. "Ja sobie siedzę w piękniej, słonecznej Chorwacji, a Wy się kisicie w (jak słyszałam) deszczowej Polsce" :P

Takie widoki 
Wszędzie palmy *.*
Piękny Trogir
Pełno w nim takich miejsc <3
A temperatury szaleją :P
I na koniec oczywiście obowiązkowe selfie :*

Całuję
~Asisk :*

EDIT 16.07.15
Mówiąc ostatnio, że temperatury szaleją muszę się poprawić. Teraz dopiero jest goraco a ma być jeszcze gorzej.


P.S. Biorę się za przepisywanie Epilogu ;)

piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 32. Wielki dzień

 ~ Rok później ~

 Czas mijał powoli i spokojnie. Ludzie wrócili do swoich standardowych obowiązków. Ninja wykonywali nudne misje, sprzedawcy zachęcali turystów do kupowania swoich produktów i wyciągali najświeższe ploteczki od mieszkańców, a dzieci, jak to dzieci biegały wszędzie, gdzie je nogi poniosły, głośno się przy tym śmiejąc. Krótko mówiąc wszystko wróciło do normy... No prawie wszystko. 

  Najwspanialsza zmiana, jaka kiedykolwiek dotknęła świat shinobi było porozumienie między wnioskami. Po Wielkiej Bitwie o Świat, bo właśnie tak nazwana została ta wojna, wszyscy przywódcy doszli do wniosku, że nie ma sensu między sobą walczyć. Od tego czasu ninja znaleźli ze sobą wspólny język i nic nie zapowiada, żeby miało się to zmienić. 


  Kolejna poważna zmiana dotyczyła głównie Konohy. Otóż, nie długo po zakończeniu walk Tsunade zwołała wielka konferencję, na której obecne były wszystkie szychy świata shinobi z piątką Kage na czele. Powiedziała wtedy, że: 'Jest ona zdecydowanie za stara na takie rzeczy.' I tak oto szóstym Hokage Konohagakure został jeden z bohaterów Wielkiej Bitwy o Świat - Naruto Namikaze-Uzumaki. Gdyby nie trwająca jeszcze żałoba, z pewnością ten awans zostałby odpowiednio uczczony.Niedługo potem Namida została głównodowodzącą ANBU. Zaś Hinata i Sasuke zostali wkopani przez Naruto w... opiekę nad młodymi genninami. Dostali oni swoje własne drużyny, bo jak to ujął blondyn w jednej z "rozmów": 'Młodym przyda się taki autorytet.'. Sasuke początkowo miał ochotę zabić przyjaciela, ale niestety wiele do gadania nie miał, bo rozkaz to rozkaz, nawet jeżeli jest wydawany przez takiego 'niezrównoważonego durnia, który nie wiadomo jakim cudem został Hokage'. Zapewne domyślacie się czyje to słowa. Hinata w sumie była zadowolona z takiego obrotu spraw. Lubiła dzieci, wiec nie miała co narzekać. 


  Ale wracając do obecnych wydarzeń, był właśnie 22. czerwiec, czyli minął dokładnie rok od Wielkiej Bitwy o Świat. Skończyła się również żałoba i jak to bywa w rocznice takich wydarzeń szykowała się w wiosce spora impreza. Jednakże plany na ten dzień były trochę inne niż festyn. Dokładnie tą datę wybrali sobie Sasuke i Hinata na termin swojego ślubu. Już od samego rana w wiosce panował zamęt i bieganina. Wszyscy mieszkańcy Konohy chcieli w choćby małym stopniu uczcić zmianę stanu cywilnego ich wielkich bohaterów. Cała wioska tonęła w licznych lampionach, kwiatach i girlandach. Każdy niecierpliwie czekał na wieczór, kiedy to jedna z dwóch najbardziej rozpoznawalnych par zawrze związek małżeński. 


  I nareszcie nadszedł ten czas. Cała ceremonia miała być dostępna dla każdego, wiec postanowiono, że odbędzie się na dachu budynku administracyjnego. Tak zwane VIPy miały specjalne miejsca siedzące dokładnie w miejscu ślubu. Inni niestety musieli przyglądać się całej ceremonii z dołu, ale nikt nie narzekał. Ślubu miała udzielić Tsunade, która prawie zaczęła skakać z radości, gdy para przyszła do niej z tą prośbą.
Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Cały dach toną w białych różach i świecach, bo powoli zaczynało się już robić ciemno. Ślub o zachodzie słońca... Coś pięknego. Wszyscy goście byli już na miejscach, a Pan Młody dreptał zdenerwowany przy ołtarzu. W mniemaniu Naruto, który stał koło niego jako świadek, wyglądał przekomicznie. Jakby jednocześnie miał zaraz zemdleć, skoczyć z dachu i się rozpłakać.
 

 - Stary, weź się uspokój. Wyglądasz jakbyś miał sraczkę i musiał natychmiast to toalety. - zaśmiał się blondyn.
  - Zamknij się, bo zginiesz śmiercią długą i bolesną. Zobaczymy jak się będziesz Ty zachowywał na moim miejscu. - wysyczał wściekle.
  - Dobra, dobra spokojnie. Już nic nie mówię. - poddał się.
 

 Tymczasem, zaledwie piętro niżej, w biurze Hokage do swojego wielkiego dnia przygotowywała się Hinata. Była ona w nie lepszym stanie niż jej narzeczony. Jedyną różnicą było to, że nie groziła śmierci swojej przyjaciółce i obecnie świadkowej.
 

 - No nie wierć się tak, bo nigdy nie skończę. - upomniała ją Namida, która mocowała się z upięciem włosów Panny Młodej.
  - Ale ja nie mogę. A jak coś nie wyjdzie? Jak zapomnę co mam powiedzieć? A jak zemdleję? - z ust Hinaty popłynął potok niepewności.
  - Ej, ej spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Dopilnuję tego. - uspokoiła ja jasnowłosa, kończąc upinać welon.
 

Kiedy tylko Hinata była gotowa do drzwi ktoś zapukał.
 

 - Proszę. - zawołała Namida.
  - Kochanie musimy już... iść.
 

 W drzwiach stał Hiashi Hyūga z wymalowanym szokiem na twarzy. No cóż, jego córka wyglądała po prostu pięknie. Namida była bardzo zadowolona z takiej reakcji mężczyzny, ale jedyne co zrobiła, to popchnęła wystraszoną przyjaciółkę.

  - No moja droga, teraz twoja wieka chwila. Pamiętaj, że cały czas jestem za Tobą. - podniosła ją na duchu i cała trójka ruszyła w stronę schodów na dach.
 

Hinata cały czas trzęsła się jak osika, ale jak tylko postawiła nogę na czerwonym dywanie prowadzącym do ołtarza jej zdenerwowanie minęło jak ręką odjął. Szła wyprostowana i emanowała pewnością siebie. Cały czas patrzyła się w jeden punkt, którym był jej przyszły mąż. Sasuke zaś stał oniemiały i nawet zapomniał, że jest zdenerwowany. Kiedy ujrzał Hinatę nie mógł oderwać on niej wzroku. W jego mniemaniu wyglądała jak muza. Miała na sobie piękną białą suknię, która idealnie podkreślała figurę kobiety.
W ręce trzymała bukiet bladoróżowych lilii.

 On sam miał na sobie idealnie skrojony czarny garnitur i biała koszulę pasującą do sukni Panny Młodej. Goście również byli zachwyceni wyglądem Hinaty. Namida zaś szła z tyłu i pękała z dumy. No bo w końcu to jej dzieło było podziwiane. Jednak była jedna osoba, która skupiła swoje spojrzenie na kimś innym niż granatowowłosa. A tym kimś był Naruto. Kiedy Hinata pojawiła się na dachu, a Sasuke stał zszokowany powstrzymywał się od śmiechu. Teraz sam był w podobnym stanie z tą różnicą, że nie mógł napatrzeć się na Namidę. 

 Miała ona na sobie krótką miętową sukienkę z tiulową spódnicą.
Do tego wysokie buty w tym samym kolorze. Co prawda pozostawała w cieniu Panny Młodej, ale dla Naruto była zjawiskowa.
 

 W końcu Hinata doszła do ołtarza, a Hiashi oddał rękę swojej pierworodnej przyszłemu zięciowi. Ale Sasuke nawet nie zarejestrował tego faktu. Dla niego w tej chwili liczyła się tylko Hinata.
 

 Cała ceremonia była przepiękna. Zachodzące słońce wspaniale podkreślało romantyczną chwilę. Tego wieczora popłynęło wiele łez wzruszenia, a szczególnie w momencie składania przez parę przysięgi małżeńskiej. Zaś pocałunek, który pieczętował związek i kończył ceremonię został nagrodzony gromkimi brawami. Nowi państwo Uchiha byli tak zajęci sobą, że dopiero mocne dźgnięcie Sasuke w bok, którego autorem był nie kto inny jak Naruto, sprowadziło ich na ziemię.
 

 Jak to zwykle bywa, po ślubie przyszedł czas na wesele. Mimo, że zaproszonych gości było niewielu to pozostali mieszkańcy wioski również nie szczędzi sobie alkoholu. Postanowili, że na własną rękę uczczą związek Hinaty i Sasuke. Dla zaproszonych gości zaś przyjęcie odbyło się w posiadłości Namikaze. Bo jakże by inaczej. Z dużego salonu wyniesiono kanapy i meble, a w ich miejsce wstawione zostały stoły i krzesła. Z tego pomieszczenia można było przejść bezpośrednio do ogrodu, który na ten dzień zmienił się w parkiet do tańca. W rogu znajdowała się kapela, która nieprzerwanie raczyła biesiadników skoczną muzyką. Wszędzie były białe kwiaty i lampiony. Przepięknie.
 

 Kiedy słońce zaszło za horyzont, a na zewnątrz powoli robiło się ciemno w drzwiach posiadłości Namikaze pojawiła się Młoda Para wraz z gośćmi. Odprowadzeni oni byli przez mieszkańców wioski, którzy nie szczędzi uprzejmości w ich stronę i gratulacji. To coś niesamowitego, gdy ludzie potrafią się cieszyć z cudzego szczęścia. Zanim goście zostali zaproszeni do miejsca, gdzie miało odbywać się wesele, Sasuke porwał swoją piękna małżonkę na ręce by według tradycji wnieść ją do domu. Zaraz za roześmianymi nowożeńcami wkroczyła grupa ludzi zaproszona do wspólnej zabawy. A byli to, oprócz oczywiście Samurajów, czyli Naruto, Namidy, Tomiko, Maki i Taisuke, niepełna Dwunasta Konohy: Sakura, Sai, Ino, Chōji, Shikamaru, Tenten, Neji, Kiba i Akamaru. Pojawiła się także rodzina Młodych: Hiashi, Hanabi i Itachi. Nauczyciele: Iruka, Kakashi, Kurenai, Asuma (u mnie żyje dop. aut.), Gai, Shizune. Oraz ważne osoby: Inoichi, Shikaku, Tunade. Nawet pojawił się Gaara wraz ze swoim rodzeństwem. Nie zabrakło także podopiecznych Hinaty i Sasuke. 

 Składanie życzeń Młodej Parze zajęło dosyć dużo czasu. Głównym tematem był przyszły potomek Uchihów, o którym na razie nie chcieli słyszeć. Woleli pożyć sobie trochę w spokoju, tylko ich dwójka. Jednak plany lubią się komplikować, ale o tym później. 

 W końcu nadszedł czas na pierwszy taniec. Hinata i Sasuke wirowali po parkiecie jak zawodowcy. Ich pełne gracji ruchy wypracowane przez lata treningów zapierały dech w piersi. Byli zjawiskowi. Para, podobnie jak w czasie pocałunku zapomniała o całym świecie i kiedy piosenka dobiegła końca Naruto znów musiał interweniować. Po tym krótkim incydencie zabawa rozpoczęła się na dobre. Sake lało się litrami, wszyscy doskonale się bawili, tańczyli, żartowali. Wszystko było tak jak należy. 

 Około godziny 3 w nocy zespół postanowił zagrać kilka wolniejszych piosenek, by goście mogli trochę odsapnąć. Naruto nie mógł przepuścić takiej okazji i natychmiast porwał swoją dziewczynę do tak zwanego przytulańca. Jako drużbowie cały dzień i wieczór biegali w tę i z powrotem by wszystko było idealne. A teraz nareszcie mieli chwilę tylko dla siebie. Jakoś tak w połowie drugiej piosenki Naruto postanowił przerwać ciszę, która wytworzyła się wokół nich. Nie była ona co prawda krępująca, ale blondyn należał do tego typu ludzi, którzy długo nie wytrzymają nie odzywając się:

 - Pięknie wyglądasz. - wyszeptał Namidzie do ucha, trzymając ją w talii. 
 - Coś chcesz, czy jesteś pijany? - zaśmiała się.
 - Ej no! Wiesz co! - oburzył się.
 - Oj przepraszam. Nie złość się. Cieszę się, że Ci się podoba. Dziękuję. - cmoknęła chłopaka lekko w usta.

Naruto po takich przeprosinach natychmiast zapomniał o swojej złości i z uśmiechem wrócił do przerwanego tańca. Jednak cisza znów została prędko przerwana.

 - Wiesz co... Jednak jest taka jedna rzecz. - powiedział cicho.
 - Ha! Wiedziałam. - uśmiechnęła się triumfująco.
 - Oj no, cicho. Daj skończyć.
 - No dobra, dobra. Mów. - zachęciła.
 - Ach... Bo wiesz, tak sobie ostatnio myślałem. - przerwał taniec i spojrzał poważnie w oczy Namidy - Wojna minęła, na świecie panuje pokój, a my mamy ciepłe posadki. Nareszcie, od wielu lat mamy czas dla siebie i tak się zastanawiałem... Czy może... Ale jak nie... No wiesz...
 - No wykrztuś to z siebie. - pospieszyła go rozbawiona kobieta.

Naruto podreptał jeszcze chwilę w miejscu, odetchną głęboko i patrząc zdecydowanie w oczy swojej dziewczyny uklęknął przed nią i zapytał:

 - Namida Oni, czy zostaniesz moją żoną?

Nagle znikąd w jego dłoni pojawiło się pudełko z przepięknym pierścionkiem zaręczynowym. Namida stała na środku parkietu, nie mogąc z siebie wykrztusić choćby słowa. Wokół zaś zebrali się chyba wszyscy goście z Młodą Parą na czele. Niecierpliwie czekali  na odpowiedź kobiety. W głowie wciąż klęczącego Naruto zaczęły pojawiać się tysiące pytań: 'Czy aby na pewno dobrze zrobił?'. Na szczęście Namida w końcu się otrząsnęła i rozwiała wszelkie wątpliwości blondyna wymawiając słowa, które miał zapamiętać do końca życia:

 - Tak, oczywiście, że zostanę Twoją żoną.

Naruto w przypływie radości porwał swoją już narzeczoną w ramiona i głęboko pocałował. Właśnie wtedy wybuchły gromkie brawa i wiwaty. Namida i Naruto dopiero teraz zobaczyli jakie zamieszanie wywołali wokół siebie. Kiedy na palcu długowłosej zalśnił pierścionek podeszli do nich Sasuke i Hinata z gratulacjami.

 - No to szykuje się kolejne wesele. - zaśmiał się czarnowłosy.

I jak powiedział, tak też się stało. Zaledwie pół roku później, w zimowej scenerii związek małżeński zawarła kolejna para. Ślub i wesele wyglądało dokładnie tak jak to czerwcowe z tą różnicą, że Namida i Naruto oraz Hinata i Sasuke zamienili się miejscami.

 - Stary, dygoczesz jak galaretka. A widzisz jak to fajnie.
 - A weź się zamknij.

Sasuke, niczym się nie przejmując, otwarcie zaśmiewał się ze swojego przyjaciela. Nie śmiej się dziadku z czyjegoś wypadku, tak? Jednak, podobnie jak w przypadku czarnowłosego cały stres minął, kiedy Naruto ujrzał swoją wybrankę. Była zniewalająca. Miała na sobie piękną, niebanalną suknię, która idealnie oddawała jej charakter. A odważne dodatki nie ujmowały elegancji, wręcz przeciwnie, pokazywały prawdziwą Namidę.
Naruto tylko wiedział, że ma założyć czerwoną muszkę, ale aż do tej pory nie wiedział czemu akurat ten kolor został wybrany. Teraz stał się to jasne. W końcu przy ołtarzu stały właśnie dwa demony. Nie można było im odebrać tej odrobiny dzikości.

 To wesele również odbywało się w posiadłości Namikaze. Jedyną różnicą były czerwone dekoracje i kilka ognistych technik rzuconych na ogród, by móc swobodnie na nim tańczyć. No dobra, obecna była jeszcze jedna różnica. Otóż, brzuch Hinaty mocno się zaokrąglił od czasu ich ślubu. Tak , granatowowłosa nosiła pod sercem młodego Uchihę. Co prawda planowali sobie pożyć trochę w spokoju, ale miesiąc miodowy okazał się być bardziej owocny niż się spodziewali. Mimo to cieszyli się niezmiernie z dziecka i nie mogli się już doczekać narodzin. Hinata była w 5 miesiącu i poznała już płeć dziecka, ale będę wredna i Wam jej nie zdradzę. Zaś Namida i Naruto zdążyli już zaklepać sobie pozycję chrzestnych, a to, że sami rodzice dziecka nie mięli w tej kwestii nic do gadania to już inna bajka. Odrębna historia. Nowe pokolenie. Może kiedyś przyjdzie Wam je poznać bliżej?

Może...



~ Aż nie wierzę, że to ostatni rozdział. Został tylko Epilog. Tęsknić będę T.T
  Powiem Wam, że strasznie przyjemnie pisało mi się ten rozdział. Taki niezobowiązujący, w sumie o niczym konkretnym. Mam nadzieję, że się podobał :)
 Nie będę się rozpisywać, bo na to przyjdzie czas w podziękowaniach i podsumowaniu, dlatego jeszcze tylko ogłoszenia parafialne i daje Wam spokój.
 Otóż, będziecie niestety musieli poczekać trochę dłużej na Epilog, ponieważ w niedzielę wyjeżdżam na wakacje do Chorwacji i mój dostęp do internetu będzie albo mocno ograniczony, albo wręcz zerowy. Wracam 20. albo 21. lipca. Zakończenie na pewno napiszę i przepiszę do telefonu (w końcu to ponad 14 godzin jazdy w jedną stronę -.-), więc jak tylko zawitam do domu Epilog będzie kwestią zrzucenia na kompa i sprawdzenia błędów. A więc z góry przepraszam i liczę na cierpliwość.

A na razie się żegnam. Bajo :*

poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 31. Wypełnione przeznaczenie

 - Zabawę czas zacząć.

Na reakcję Akuma nie trzeba było długo czekać. Natychmiast zaatakowali Akumuyami z siłą, której nikt nigdy nie doświadczył. Wiedzieli oni, że jest to ostatni cel ich misji. Nie musieli się już hamować czy oszczędzać. Od tej zalki zależało dosłownie wszystko. Po niej byłą tylko Ciemność lub Światło. Losy świata leżały w rękach tej niesamowitej czwórki.

 Wszystko działo się niesamowicie szybko. Naruto, zupełnie się już nie hamując, rzucił się z pazurami na przeciwnika. Ten jedynie diabolicznie się uśmiechnął i sprawnie ominął blondyna. Niebieskooki jednak w ogóle się tym nie zraził i ponowił atak. Chwilę trwała ta zabawa w kotka i myszkę, ale reszta Akuma postanowili się nie wtrącać. Doskonale wiedzieli, że chłopak bardzo długo nad sobą panował i musi się on wyżyć.Nie stali oni jednak bezczynnie. Postanowili wykorzystać chwilę, w której uwaga Akumuyami jest skutecznie odwracana. Zajęli się przygotowaniem dosyć pomysłowej techniki, którą opracowali i dostrajali przez ostatnie miesiące. Musiała być ona również w pewnym sensie pomysłowa i cwana, by zaskoczyć samego wysłannika Ciemności. Naruto bardzo im w tym przedsięwzięciu pomagał, mimo, że sam nie zdawał sobie z tego sprawy. Sasuke podjął decyzję, że powiadomią Nauto na samym końcu, gdy względnie ochłonie.

 A cała technika polegała głównie na tym, by pozostać w stu procentach niezauważonym. W takim celu w miejsce trójki Akuma podstawione zostały klony, a wojownicy, używając zapomnianej techniki klanu Namikaze wtopili się w otoczenie. Bezgłośnie ustawili się po trzech stronach Akumuyami tak, by zostało jeszcze miejsce dla Naruto. Zapewne cały czas zwstanawiacie się, o czym ja do cholery gadam? Tak więc, tłumaczę. Otóż, odpowiedź na to pytanie znajduje się w jednym z wielu treningów naszych Samurajów. A dokładniej, mówię tu o początkowych stadiach nauki łączenia żywiołów. Zachwiania i zaburzenia proporcji wywoływały wtedy mikrowybuchy. Teraz Akuma postanowili wykorzystać ten fakt, ale na zdecydowanie większą skalę. Plusem tej techniki była jej niewidoczność, gdyż manipulowało się bezpośrednio cząsteczkami natury, a nie samymi żywiołami. Ogniwem zaburzającym równowagę miał być Naruto, gdyż on będzie musiał działać ekspresowo i nie będzie miał wystarczająco dużo czasu nw odpowiednią koncentrację. Dodatkowo przyroda im sprzyjała. Ciemne chmury burzowe były siedliskiem potężnych wyładowań elektrycznych, które tylko czekały na odpowiedni impuls.

 Po kilkunastu minutach, kiedy technika była przygotowana Sasuke dostrzegł, że ruchy Naruto straciły na swojej agresywności i dzikości.

 'Już czas.' - pomyślał, po czym sprawnie połączył swój umysł z myślami przyjaciela - 'Wycofuj się Naruto! Odskocz na lewo i dorzuć sporą ilość natury wiatru! Robimy technikę z żywiołami!'

Blondynowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Sprawnie odskoczył od przeciwnika, który nie krył zawodu, że jego mała zabaweczka tak szybko zrezygnowała. Jednak już w następnej wyraz twarzy Akumuyami zmienił się na wściekły. W ostatniej chwili wyczuł, że jego przeciwnicy coś knują, ale było zbyt późno na jakąkolwiek reakcję. Naruto wyciągnął przed siebie dłonie i wtedy nastąpił wybuch. Niebo zaś, jakby tylko na to czekało, zaczęło posłać w stronę ziemi świetliste wstęgi. Akuma mięli nadzieję, że choć trochę uszkodzili Akumuyami. Naruto, pchnięty jakimś dziwnym instynktem wypuścił jeszcze przed siebie pomarańczową czakrę Kyūbiego. Jak się chwilę potem okazało, było to trafne posunięcie. Po polu walki rozniósł się przerażający krzyk bólu,  jakby ktoś był palony żywcem. Bo w pewnym sensie tak było. Kiedy pył opadł ponownie na ziemię na środku ciemnej polany można było dostrzec klęczącą postać, której twarz skryta była w dłoniach. Akuma nie wiedzieli czego się spodziewać, więc nie ruszali się z miejsc, stając w pozycjach bojowych.Nie minęło dużo czasu, kiedy Akumuyami stanął na prostych nogach i odsunął dłonie, ukazując swoje lico. Cała prawa strona twarzy była poparzona i zdeformowana, a sam poszkodowany nie wyglądał na zadowolonego. Bo w sunie, kto by był po takiej akcji?

 Słyszeliście może kiedyś o tym, że zbytnia pewność siebie często prowadzi do zguby? Właśnie tego dnia doskonale odczuł to wysłannik Ciemności. Zignorował on uczniów Densetsu, którzy jak się potem okazało byli o wiele silniejsi niż ich poprzednicy. Ale jak to mówią: Człowiek, a w tym przypadku demon, uczy się na własnych błędach. Powiedzieć, że Akumuyami był w tym momencie zły, to jak powiedzieć, że małe kotki są po prostu ładne. Te puchate zwierzątka są przesłodkie, a demon był wściekły. Jego złość wręcz się z niego wylewała. Już nie zignoruje tych dzieciaków, o nie. A potwierdzeniem tych słów była przemiana demona. 

 Z jego pleców, w ekspresowym tempie wyrosła para ogromnych, nietoperzych skrzydeł, które prawie że dotykały ziemi. Jego paznokcie zmieniły się w czarne szpony, a sylwetka się przygarbiła. Wyglądał przerażająco.

 W tym samym czasie Akuma stali obok i obserwowali zmiany w wyglądzie demona. Wiedzieli, że dopiero teraz zacznie się prawdziwa walka.

 - Możesz już normalnie walczyć, Naruto? - zapytał cicho Sasuke.
 - Tak. Zniszczymy go. - odezwał się blondyn głosem tak wypranym z emocji, że po plecach przebiegał dreszcz.

I na tym ich rozmowa się zakończyła, bo demon właśnie dopełnił swojej przemiany.

 - Zaczynamy drugą rundę. - wycharczał.
Tym razem to Akumuyami jako pierwszy zaatakował. Nikt nawet przez chwilę nie pomyślał o opuszczeniu. Nie było takiej opcji.

 Czas mijał, a walka trwała w najlepsze. Wojownicy w tym momencie nie przypominali ludzi nawet w najmniejszym stopniu. Zaczynając od ich wyglądu, poprzez pusty i przerażający wyraz twarzy, a kończąc na destrukcyjnej sile. Ale nawet najlepszym z czasem zaczyna brakować sił. Już na pierwszy rzut oka widać było, że Akumuyami jest zdecydowanie silniejszy niż poszczególni Samurajowie. Jednak Akuma była czwórka, co przeważyło szalę. Wysłannik Ciemności powoli tracił siły, a nieliczne rany zaczynały coraz bardziej doskwierać. Akuma także nie byli w najlepszym stanie jednak dzielnie się trzymali i nieprzerwanie atakowali. Wszyscy czekali na moment, w którym ktoś się złamie i po kilku minutach stało się coś, co przeważyło o zwycięstwie jednej ze stron. Wielki Akumuyami stracił na chwilę koncentrację i pod wpływem jednej z technik upadł na kolana.

 'Teraz, przyjaciele! Lepszej okazji nie będzie!' - wykrzyknął w myślach Naruto.

I w tym momencie zaczęło się to, na co wszyscy czekali. Akuma Samurai dobyli mieczy i zaczęli formować Ostateczną Technikę. Akumuyami widział co się dzieje, ale na reakcję było już za późno. Był w pułapce. Przyroda szalała. Silny wiatr wzmógł się jeszcze bardziej, a burzowe chmury jakby skupiły się jeszcze ciaśniej w jednym miejscu, czekając na swoją wielką chwilę. Akuma zaś wręcz lśnili z powodu ogromnej ilości wyładowań przebiegających po ich ciałach. Wiedzieli, że muszą trafić, bo na więcej nie starczy im sił. Zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. Już prawie.

 W końcu, wystartowali. Wszystko przebiegło jakby w spowolnionym tempie. W głowach Samurajów kotłowało się wiele myśli. 'Musi nam się udać. Musi.' - dzwoniło w głowach. A Akumuyami stał w centrum wszystkiego z szeroko otwartymi oczami, nie mogąc nic zrobić. Przez cały czas szeptał niedowierzająco:

 - Jak to możliwe? Tego nie było w planach. Jakim cudem mnie pokonali? Nie mogę zginąć. Nie mogę przegrać. Nie... nie... NIE!!!

Ostatnie słowo rozniosło się po całej polanie dokładnie w momencie połączenia się techniki. Krzyk ten został zagłuszony przez potężny wybuch, który zmiótł z powierzchni ziemi wszystko, co jeszcze zdołało ocaleć. Lecz po kilku minutach otoczenie znów ucichło. Tym razem naprawdę. Wiatr ustał, chmury się rozwiały, a na ciemnym niebie pojawił się okrągły księżyc i miliony gwiazd.

 - Zwycięstwo... - wyszeptała Namida i opadła na ziemię.

Reszta towarzyszy poszła w jej ślady. Wszyscy byli tak zmęczeni, ze nie mięli nawet siły się cieszyć. Jednak w głębi serca skakali z radości. Zrobili to. Pokonali Akumuyami i uratowali świat. Jeszcze ta nowina do nich nie docierała, ale była faktem. Dokonali niemożliwego. Leżeli tak jeszcze chwilę, kiedy usłyszeli wybuch. Podnieśli się do siadu, a Hinata się odezwała:

 - Densetsu chyba też właśnie skończyli. Chodźmy do nich przekazać nowinę.

Reszta zgodziła się z jej słowami i z ogromnym ociąganiem ruszyli w stronę wybuchu. Po dłuższym czasie leniwego biegu dotarli na miejsce. Kurz po ataku właśnie opadł i można było przyjrzeć się sytuacji. Ziemia była zryta, a wszelka roślinność popalona. W rogu polany Akuma dostrzegli swoich nauczycieli. Prędko do nich podeszli, ale coś było ewidentnie nie tak. Tomiko siedziała na ziemi i trzymała na kolanach głowę nieprzytomnego Kazumy, głośno szlochając. Maki i Taisuke zaś stali nad przyjaciółmi, a z ich oczu ciekły łzy.

 - Co... Co się stało? - zapytała Namida, nie będąc pewną, czy faktycznie chce znać prawdę.
 - On... Nie zdążył. - wydukała cicho Maki, a Tomiko zaniosła się jeszcze głośniejszym szlochem.

I wtedy okrutna prawda wręcz uderzyła w nowoprzybyłych. Ich nauczyciel i przyjaciel nie był nieprzytomny, ale martwy. Hinata zakryła usta dłonią, by nie krzyknąć, a Namida upadła na kolana. Chłopaki również nie wstydzili się łez. Akuma nie wiedzieli co powiedzieć, więc jedynie parzyli zrozpaczonym i nierozumiejącym wzrokiem.Wyjaśnień podjął się Taisuke. Przełykając rosnącą w jego gardle gulę opowiedział młodszym przyjaciołom wydarzenia z przed chwili. Akuma nie mogli uwierzyć w to, co właśnie słyszeli. 'Jak mógł podjąć się tak ryzykownego planu?' - zastanawiali się. Trochę czasu zajęło im względne uspokojenie szalejących emocji. Nadal ze łzami w oczach stwierdzili, że muszą wracać do wioski. Naruto uparł się, że mimo ogromnego zmęczenia to on poniesie ciało Kazumy. Powiedział, że to będzie jego ostatnie podziękowanie za to, czego go nauczył. 

 Siódemka Samurajów szła powoli. Łzy przestały już płynąć, mimo to na ich twarzach wciąż gościł ogromny smutek. Podróż trwała dosyć długo, ale w końcu na horyzoncie pojawiła się brama Konohy. Po kilku minutach zostali dostrzeżeni przez strażników, a po kolejnych kilku zjawił się mały tłumek ludzi z Hokage na czele.

 - Nareszcie wróciliście! Tak się cieszę! - biegła, krzycząc, ale kiedy zobaczyła nietęgie miny, ucichła.

Wojownicy dotarli do zebranych, a głos zabrała Tomiko, jako dowódca:

 - Zadanie wykonane, Hokage-sama. - wśród ludzi przebiegł odgłos wypuszczanego powietrza i ulgi - Ale  nie obył się bez ofiar.

Przy ostatnich słowach jej głos lekko się załamał, ale nie pozwoliła popłynąć łzom. W tym samym czasie Naruto przełożył swojego przyjaciela na ręce i podszedł do Tsunade. Wszyscy natychmiast ucichli, a po ich głowach krążyła jedna myśl: 'Jak, tak potężny wojownik mógł zginąć?'

 - Tak mi przykro. - wyszeptała smutno Hokage.

Chwilę potem, na polecenie blondynki jeden z ANBU odebrał poległego, by odnieść jego ciało do kostnicy. Hokage zaś ponownie zabrała głos:

 - Prosiłabym Densetsu o złożenie raportu, a Was młodzi odsyłam do przyjaciół. Też mają Wam coś do powiedzenia.

Tsunade wypowiedział to zdanie takim głosem, że Akuma upewnili się w przekonaniu, że jednak nie chcą być poinformowani. Jednakże podeszli do niewielkiej grupki. Z pewnością brakowało kilku osób. Wszyscy mięli nieciekawe miny. Dopiero po kilku minutach Neji się przełamał i podzielił się z niewtajemniczonymi przykrymi wiadomościami:

 - Niestety Shino stracił swoje życie na froncie, ratując Ino przed ciosem miecza. Lee zaś jest właśnie operowany przez Shizune i walczy. Jego stan nie jest za ciekawy, bo otworzył Bramę Śmierci.
 - A Sakura? - Naruto zauważył brak koleżanki. 
 - Operuje Kakashiego.
 - Rozumiem.

Wszyscy ponownie ucichli, a Akuma bliżej przyjrzeli się przyjaciołom. Ino właśnie zajmowała się otwartym złamaniem nogi u Kiby, a obok leżał Akamaru z zabandażowaną lewą, tylną łapą, a właściwie pozostałością po niej. Tenten zaś leżała na rękach Nejiego i trzymała się za krwawiący bok. Każdy już na samym początku doskonale zdawał sobie sprawę, że będzie to walka na śmierć i życie, ale mimo to strata bliskich niesamowicie boli. Każdy z zaangażowanych krajów doznał ogromnych strat w ludziach. Jednak najważniejsze było to, że się udało, a świat jest w końcu bezpieczny. Teraz liczyła się tylko ta piękna, ciepła, gwieździsta noc oraz ogromne zmęczenie. Każdy ninja, jak i cywil marzył o tym, by nareszcie położyć się w ciepłym łóżku i usnąć, nie martwiąc się o swoje życie. Jeszcze zanim lekko wybrakowana Dwunastka Konohy zdążyła się rozejść dołączyła do nich zmęczona Sakura z nowinami. Udało jej się uratować Kakashiego, lecz stracił on swojego sharingana. Lee zaś przeliczył swoje siły i Shizune nie udało się utrzymać go przy życiu.

 Raptem godzinę po przybyciu Akuma ulice Wioski Ukrytej w Liściach całkowicie opustoszały, a jedynym czuwającym pozostał jasny Księżyc.

 ~ 3 dni później ~

 Kolejne dni były spokojnie, przepełnione bólem po stracie bliskich. Jednak na wszystko przychodzi czas. Dokładnie 25. czerwca, czyli 3 dni po pokonaniu Akumuyami odbył się wielki pogrzeb, na którym uczczono pamięć wszystkich poległych. Delegaci z innych wiosek jeszcze nie opuścili Konohy, więc i ich nie zabrakło. Tego dnia nawet niebo płakało. Nikt nie szczędził łez, ten jeden ostatni raz. Po pogrzebie ten rozdział zostanie zamknięty i trzeba będzie żyć dalej. Na sam koniec całej uroczystości odsłonięty został pomnik poległych, na którym wyryte zostały imiona wszystkich, którzy poświęcili się dla świata. Usytuowany był bezpośrednio przy pomniku upamiętniającym ofiary Trzeciej Wielkiej Wojny Shinobi.

 Czasami ciężko jest nam się pogodzić ze stratą kogoś bliskiego. Zadajemy sobie pytania: Dlaczego on? Dlaczego to ja muszę cierpieć? Co teraz pocznę? Ale taka jest kolej rzeczy, ktoś się rodzi, ktoś umiera. A jeżeli ginie w słusznej sprawie, powinniśmy być z niego dumni i żyć pełnią życia, bo zapewne on czy ona by tego chciał. Bo ktoś, kto nas kocha zawsze pragnie dla nas szczęścia. Więc pokarzmy mu, że jesteśmy silni i możemy poradzić sobie sami. Nie załamujmy się, bo po co? Trzeba uparcie brnąć do przodu i żyć pełnią życia, bo następnym razem śmierć może przyjść właśnie po nas. A jedyne słowo, które możemy teraz przekazać zmarłemu to:

 'Żegnaj.'


~ Tak możecie mnie zabić T.T
 Już na początku opowiadania wiedziałam, że Kazuma w Ostatecznej Bitwie straci życie. Ale z czasem, jak kontynuowałam opowiadanie coraz bardziej go polubiłam. Sama nie wierzę, że go uśmierciłam -.- No ale nie mogłam go oszczędzić, bo rozdział straciłby na dramatyzmie. No ale cóż, trudno się mówi.
 Od razu mówię, że nikt mi nie umarł, tylko tak jakoś mi to pasowało na zakończenie rozdziału. Jakieś takie mocno sentymentalne i w ogóle. Ale mam nadzieję, że się podobało :)
 Mogę Wam już zdradzić, że jest to przedostatni rozdział opowiadania. Tak tak zbliża się koniec. Mam już zaczęty 32. rozdział i epilog w głowie. Będzie mi brakować tego bloga, ale jak już mówiłam, coś się kończy, a coś zaczyna. Tak, że w piątek oczekujcie ostatniego rozdziału :)
 I pozdrowienia dla Ecleette. Zdrowiej połamańcu, bo kto to widział tak się załatwić w wakacje :P haha

Pozdrawiam zimno, bo na zewnątrz gorąco jest wystarczająco i do piątku :*

piątek, 3 lipca 2015

Zabiegany tydzień

Witajcie kochani :)
Niestety musicie mi wybaczyć, ale rozdział trochę się spóźni. Ten tydzień to był istny sajgon. Wyniki matur, uczczenie zdania, krótki wyjazd z koleżanką, urodziny siostry... Co prawda mam cały rozdział gotowy w głowie, tylko brakło mi czasu na jego spisanie, dlatego najpóźniej w poniedziałek postatam się nadrobić tą zaległość. Mam nadzieję, że nie będziecie źli.
Do zobaczenia :*