sobota, 1 października 2016

"Pozory lubią mylić" - START!!!

 Jak obiecałam, dziś, 1. października 2016r. mogę oficjalnie zaprosić Was na mojego nowego bloga:


  Przyznam szczerze i bez bicia, że mam mieszane uczucia i nie mam pewności, że tym razem podołam wyzwaniu. Mimo wszystko mam gorącą nadzieję, że przełamię się do pisania i każda kolejna notka będzie mi przychodziła łatwo i przyjemnie. Ważni w tym wszystkim będziecie Wy, moi kochani. Każdy Wasz komentarz, miłe słowo, nawet sroga krytyka będzie dla mnie motywująca, bo wiem, że piszę dla kogoś i ktoś na mnie liczy. 
 Dziękuję bardzo za komentarze pod ostatnim postem, choć trochę mi było smutno, że tak mało osób się zaangażowało :( Chociaż w sumie, tyle mnie nie było to z pewnością wiele osób stwierdziło, że już nie powrócę do pisania. Tak czy inaczej: Over, Eren i Basia dziękuję Wam za komentarze :) To dzięki Wam jestem tu i teraz ;)
 Ze spraw organizacyjnych. Na chwilę obecną mam 10 rozdziałów + prolog. Mało. Ale będę walczyć. Nie chcę się tu rozpisywać nad techniczną stroną bloga, bo zrobiłam to już na PLM, gdzie serdecznie zapraszam. 
 Tak na koniec mam do Was proźbę. Udostępniajcie i polecajcie mojego bloga znajomym. (no chyba, że Wam się nie podoba :P) Pomóżcie mi się troszkę rozreklamować, bo wiem jakie początki są trudne. ;)
 A teram mam dla Was radę. Jeśli piszecie, nigdy, ale to przenigdy nie róbcie sobie "przerwy na odpoczynek", bo potem wrócenie graniczy z cudem.

 Trzymajcie za mnie kciuki i jeszcze raz zapraszam na PLM! ;)

 Buziaki i do napisania :* 

wtorek, 6 września 2016

Może w końcu zepnę dupę...

 Halo... Echo... Jest tu ktoś?...
 Mam nadzieję, że tak :P
 Hmm... Nawet nie wiem co powiedzieć, od czego zacząć. Może od tego, że w ten jakże paskudny, deszczowy dzień się WKURZYŁAM! Tak, dobrze czytacie - wkurzyłam się sama na siebie. Za co? Za to, że jak miałam wenę na wakacjach, a nic nie pisałam. Za to, że teraz znowu dopadła mnie gigantyczna niechęć do pisania. Za to, że znowu znalazłam sobie nowe zajęcie, które zajmuje ogrom czasu. (Właśnie wzięłam się za Bullet Journal, jeśli się z tym nie spotkaliście, to jest to coś na kształt kalendarza i organizera w jednym i tworzy się go samemu. To właśnie tworzenie pochłania ogrom czasu.)
 Koniec zrzędzenia!
 Dziś doszłam do wniosku, że jeżeli nie będę czuła na karku zbliżającego się wielkimi krokami terminu to się za siebie nie wezmę i nijak nie zmobilizuję. Więc postanowiłam... No dobra, tylko częściowo i tu mam do was prośbę, moi kochani czytelnicy. Otóż wolicie:

1. - Startuję z PLM od początku semestru zimowego, czyli Październik i notki pojawiają się raz na 2 tygodnie.

2. - Startuję gdzieś później, nie wiem jeszcze kiedy i notki pojawiają się co tydzień.

 Decyzję pozostawiam Wam, moi drodzy. Trzymajcie bardzo mocno kciuki za mnie i, może to bardziej pomoże, porządnie nakopcie mnie w dupę.

Pozdrawiam gorąco i wszystkim uczniom, życzę udanego początku roku, a studentom miłego cieszenia się z ostatniego miesiąca wakacji :) A ja lecę do pracy :'(

P.S. Over, możesz mi przypomnieć o jaki zakład chodziło? :P

czwartek, 26 listopada 2015

Przepraszam... Ale czy to dobre słowo?

 Na początek tego posta muszę Was bardzo gorąco przeprosić. Tak, wiem, że zniknęłam, nie dawałam znaków życia, a nowe opowiadanie stoi w miejscu. Wiem również, że wiele osób czeka na rozpoczęcie PLM, jednak teraz Was rozczaruję. Pozory lubią mylić zostaje oficjalnie zawieszone i odsunięte w czasie.
 Zapewne zastanawiacie się, dlaczego? Niestety, myślałam, że uda mi się pogodzić studia i moje zamiłowanie do pisania. Niestety... Doszła do tego praca, chłopak, już niedługo przeprowadzka. Nie jestem w stanie połapać tego wszystkiego nie wspominając już nawet o znalezieniu choć chwili na pisanie, czy myślenie o blogu. Nie chcę Was przetrzymywać w niepewności, bo ja sama tego bardzo nie lubię, dlatego stawiam Was przed faktami.
 Nie mówię, że nie wrócę do pisania. Może za rok, jeśli uda mi się go jakoś przeżyć, odpadnie mi cześć zajęć i wznowie prace nad historią. Nie usuwam moich dotychczasowych wypicin, może najdzie mnie jakiś spontan?
 Teraz możecie mnie zabić, powiedzieć, że się zawiedliści. Przyjmuję to na klatę. Jestem okropna, tak wiem...
 Jeżeli są tu jacyś autorzy blogów, które komentuję, to również chcę Was przeprosić. Nie mam nawet czasu, żeby czytać Wasze dzieła. Postaram się to nadrobić, ale nic nie obiecuję.
 Tak wiec, na obecną chwilę znikam ze świata bloggera. Przykro mi.
 Jeżeli macie do mnie jakieś pytania, czy po prostu chcecie na mnie trochę pokrzyczeć - piszcie komy pod tym postem. Odpowiem nw każde pytanie. Obiecuję. Przynajmniej to mogę dla Was zrobić.

 Trzymajcie się ciepło, bo zima nadchodzi. Jeszcze raz przepraszam...
WaszaPaskudnaAutorka Asiek

Do zobaczenia... Kiedyś...

czwartek, 17 września 2015

Specjał 4. Hayato Watabe

 Niespodzianka! Patrzcie kto się pojawił z jeszcze ciepłym Specjałem. Nie gadam teraz, nadrobię na dole, zapraszam! :D


 W świecie shinobi, a dokładnie w okolicach Góry Shumisen panował właśnie jeden z najgorszych dni w roku. Wszystkie żywe istoty przesiadywały w chłodnych, zacienionych miejscach lub próbowały się w jakiś sposób schłodzić. Wyjątkiem nie była czwórka niesamowitych 19-latków, znanych jako Akuma Samurai. Obsiedli oni niewielki staw znajdujący się niedaleko ich miejsca zamieszkania. Chlapali się w wyjątkowo chłodnej, przyjemnej wodzie, ale nawet takie udogodnienie nie powstrzymało pewnego zrzędliwego głosu:
 
 - Gorącooo...
 - Naruto, czy Ty kiedykolwiek przestaniesz narzekać? - zapytała sarkastycznie Namida.
 - Nie. - odparł pewnie, a po chwili powrócił do przerwanego zajęcia, czyli ględzenia o tym, jak to mu gorąco.
 
Przyjaciele skwitowali jego zachowanie bezradnym westchnieniem, lecz wtem przyszło wybawienie. Na polane szybkim krokiem wkroczyła uśmiechnięta Tomiko:
 
 - Yo, dzieciaki! - zawołała – Dobre wieści mam.
 - Jak dobrze że jesteś. - rozpromieniła się Hinata.
 - Co Wy się tak cieszycie na mój widok? Lekko to przerażające.
 
Ciemnowłosa przyglądała się nieufnie młodym, lecz po chwili, widząc wymowny wzrok skierowany na Naruto wszystko zrozumiała.
 
 - Hahaha! Znowu Wam żyć nie daje, co?
 - Oj tam zaraz „żyć nie daje”. Troszkę tylko zdarzyło mi się na pogodę ponarzekać – tłumaczył się blondyn.
 - „Troszkę”? „Zdarzyło się”?
 - Oj, łapiesz za słowa, Sasuke.
 
Czarnowłosy stwierdził, że nie ma sensu wdawać się z nim w dyskusję, więc postanowił zmienić temat. Kiedy ciche śmiechy przyjaciół ucichły, zwrócił się zaciekawiony do Tomiko:
 
 - To, co to za „dobre wieści”?
 - A tak, zapomniałabym przez to wszystko. - zaśmiała się – Macie nową misję do wykonania i może się ona Wam spodobać. To ta z serii Jest ryzyko, jest zabawa... Ej, co z Wami?
 
Tomiko spodziewała się standardowego wybuchu euforii z ich strony, lecz zamiast tego zobaczyła skrzywione, niezadowolone miny.
 
 - Serio? W taki upał? - zapytała sarkastycznie Namida.
 - Gorąco mi w stroju kąpielowym, a co dopiero będzie w pełnym umundurowaniu? - załamała się Hinata.
 - A do tego czarne płaszcze. - dodał swoje Naruto.
 - Ugotujemy się, jak nic. - podsumował Sasuke.
 - A kto powiedział, że macie wykonywać misję w pełnym słońcu? Nawet to dzień nie będzie. Jakbyście mi dali dojść do słowa to byście wiedzieli. - wyznała rozbawiona Tomiko.
 
Kiedy tylko kobieta zakończyła wypowiedź natychmiast dostrzegła w oczach Akuma radosny, a jednocześnie niebezpieczny błysk oraz nieme zaciekawienie. Jeszcze przed chwilą starała się pohamować cisnący się na jej usta śmiech, ale teraz, widząc zmianę w ich zachowaniu, otwarcie rechotała. Właśnie w tej chwili na polanie pojawili się pozostali Densetsu. Mięli oni ze sobą jakieś akta i dokumenty. Akuma domyślali się, że są to szczegóły misji, a po ilości papierów wywnioskowali, że będzie ona ciekawa.
 
 - Co Ci tak wesoło? - zagadnął Kazuma.
 - Wyobraź sobie, że młodzi nie chcieli iść na misję.
Tomiko zdołała już opanować śmiech, lecz zaledwie po chwili znowu zmagała się z kolejnym napadem wesołości. Tym razem jednak było to zasługą starszej części towarzystwa. Na ich twarzach zagościł niepohamowany szok.
 - A-Ale jak to? Nie możliwe! Oni?! - Pytał niedowierzająco Taisuke.
 - Tak oni! Haha! - zdołała wypowiedzieć Tomiko.
 - Ej no, bo gorąco jest. - burknął obrażony Naruto.
 
W tym momencie wszystko prysło, a po polanie roznosił się komplet śmiechów.
 
 - Dobra, dobra. Starczy już. Możecie nam w końcu powiedzieć, co to za misja? - zaczęła rzeczowo Namida, kiedy nareszcie udało się wszystkim opanować.
 - Macie zlecenie od samego Daimyo Kraju Ognia. - podjęła wyjaśnienia Maki – Ostatnimi czasy nasz drogi Władca Feudalny wplątał się w brudne interesy z nieciekawymi ludźmi, których mieliście okazję poznać.
 
Po tych słowach podała Naruto jedną z teczek.
 
 - No proszę proszę. Przecież to Hayato Watabe i jego chłopaki. Ostatnio nam uciekł, a mało komu się to udaje. - podsumował Naruto patrząc w akta.
 - Jest on jednym z najniebezpieczniejszych przestępców w Kraju Ognia, dlatego nie wolno Wam go lekceważyć. Szczególnie, że wyszedł żywy ze starcia z Wami. - ostrzegł podopiecznych Taisuke.
 - Tak, tak wiemy przecież. - odparł lekceważąco Naruto.
 
Długowłosy zgromił go za te słowa wzrokiem. Właśnie tego się u nich obawiał – zbytniej pewności siebie.
  
 - No spokojnie. Rozumiemy. Będziemy ostrożni. Obiecuję. - zreflektował się blondyn.
 
Taisuke co prawd wciąż nie był przekonany, lecz postanowił odpuścić. Wiedział doskonale, że ten typ najlepiej uczy się na własnych błędach. Miał tylko nadzieję, że nie będzie za późno na naukę. W tym samym czasie Namida przejęła akta z rąk chłopaka, by je przestudiować.
 
 - Z tego co widzę, to już nie pierwszy raz, kiedy nasz Daimyo brudzi swoje rączki. Tak więc, co tym razem poszło nie tak, że potrzebuje naszej pomocy? - zapytała wertując dokumenty.
 - Hayato z czasem zaczął podnosić cenę swoich usług, a że był bez zastrzeżeń Feudalny zgadzał się na to. Jednak Watabe w końcu przegiął, gdyż zażyczył sobie córki Daimyo. Oczywiście odmówił, co nie spodobało się Hayato. Panienka aktualnie trzymana jest pod kluczem w otoczeniu ochroniarzy. Wy musicie tylko usunąć Watabe i jego chłopaków. - przybliżyła sprawę Maki.
 - Macie kawałek do przejścia, więc lepiej zacznijcie się przygotować. Dokładne namiary i szczegóły macie tutaj. - Kazuma podał im pozostałe papiery – Resztę pozostawiamy Wam.
 - No to do dzieła. - zarządził Naruto.
 
Chwilę potem Akuma zniknęli w charakterystyczny dla siebie sposób, zostawiając nauczycieli samych. Ci jeszcze chwilę porozmawiali i również skierowali się ku wyjściu z polany.
 
 Kiedy dotarli do celu nastał już zmierzch. Zrobiło się również chłodniej, co Akuma przyjęli z ogromną ulgą. Kiedy upewnili się, że stroje szczelnie zakrywają ich ciała, zapewniając pełną anonimowość, zakradli się bliżej siedziby Hayato Watabe. W dokumentach wspomniane było, że miejsce przebywania ich celu jest rozległe, ale nie spodziewali się, że aż tak. Była to potężna, piętrowa willa, ogrodzona ponad dwumetrowym, grubym murem. Nie szczędził on także ochrony. Przy samym wejściu znajdowała się aż szóstka uzbrojonych po zęby wojowników. Akuma od razu odrzucili pomysł wdarcia się do siedziby właśnie tą drogą. Jednak i wzdłuż ogrodzenia nie brakowało osiłków gotowych do walki. Nawet z drzew, gdzie siedzieli młodzi Samurajowie dostrzec można było co najmniej kilkunastu ochroniarzy rozstawionych wokół i na budynku, nie wspominając o tych, którzy znajdują się wewnątrz. Po wstępnych oględzinach Akuma wycofali się cicho w las, by ustalić plan.
 
 - Z tego co widzimy spodziewają się nas, więc element zaskoczenia odpada. - zaczął Sasuke – Cała posesja i dom naszpikowany jest ochroniarzami, zapewne doskonale wyszkolonymi. Na początek musimy się skupić na dostaniu się do willi Hayato. Wejście odpada, więc musimy się prześlizgnąć przez ogrodzenie.
 - Może wykorzystamy zmianę warty? - zaproponowała Hinata.
 - Dobry pomysł. - zgodziła się Namida – Stara ochrona będzie zmęczona, a nowa jeszcze rozkojarzona.
 - Proponuję wdarcie się od północy. Jest to tył posiadłości, więc jest mniej obstawiona. Dodatkowo znajduje się od tamtej strony spore okno do piwnic, które można by wykorzystać. Zdołałem dostrzec, że jest uchylone. - dodał swoje Naruto.
 - Świetnie. - podsumował Sasuke – A co potem?
 - Z dokumentów wynika, że gabinet Hayato znajduje się na piętrze, a zaraz obok sypialnia. - przeczytała granatowowłosa.
 - Więc musimy pozostać przy dyskretnym dostaniu się do pomieszczeń Watabe i poderżnięciu mu gardła. - powiedział niewzruszony Uchiha.
 - Ej, mogłeś ubrać to w ładniejsze słowa. - upomniała go gniewnie Hinata.
 - No co? - zdziwił się – Taka nasza praca.
 - Dobra skończcie z tymi dyskusjami. Mamy robotę. - uspokoiła ich szybko Namida – O której jest zmiana warty?
 - O północy. - przeczytał z dokumentów Naruto.
 - To czekamy. - zarządziła niebieskooka i rozsiadła się pod drzewem.
 
 15 min przed zmianą warty Akuma zajęli pozycje. Wyciszyli czakrę praktycznie do zera i ustawili się na drzewie, którego gałęzie były najbardziej wysunięte w stronę muru. Z tego miejsca doskonale widzieli zmęczonych ochroniarzy, którzy z utęsknieniem wyczekiwali zmienników. Nareszcie takowi pokazali się na horyzoncie. Po wymienieniu uprzejmości nowa dwójka została sama. Jak Samurajowie się spodziewali byli rozkojarzeni, gdyż kończyli rozpoczętą wcześniej rozmowę. Nawet nie spostrzegli, kiedy jasny Księżyc został zakryty przez zbłąkaną chmurę powodując chwilowe nastąpienie idealnych ciemności. Ten właśnie moment wykorzystali Sasuke i Naruto, którzy runęli na ochroniarzy, podcinając im gardła. Wszystko działo się tak szybko, że ofiary nie zdążyły choćby pisnąć. Gdy chłopaki ukrywali zwłoki w pobliskich krzakach, Hinata i Namida zajęły się otworzeniem okna. Kilka sekund później cała czwórka już znajdowała się w podziemiach posiadłości. Kiedy zaś chmura odkryła Księżyc, który ponownie rozświetlił otoczenie nie było nawet najmniejszego śladu po wcześniejszych wydarzeniach.
 
 Akuma w idealnej ciszy przemierzali willę. Ich dłonie cały czas zaciskały się na rękojeściach katan, które były gotowe do urzycia. Kilkukrotnie byli zmuszeni do wyeliminowania jakiegoś z ochroniarzy. Nie wdawali się w walkę z nimi. Wszystko działo się szybko, w idealnej ciszy. Zanim Samurajowie dotarli na piętro musieli się mocno nagimnastykować. Tak jak się spodziewali, w posiadłości na każdym zakręcie aż roiło się od wojowników. W końcu znaleźli się na miejscu. Wejścia do sypialni pilnowało czterech strażników. Akuma postanowili wykorzystać wysoki sufit i kryjąc się w cieniach w krótkim czasie znaleźli się bezpośrednio nad ochroniarzami. Na niemy sygnał sprawnie zeskoczyli obok celów pozbawiając ich życia. Hinata delikatnie uchyliła potężne drzwi i wślizgnęła się do pomieszczenia, a za nią reszta przyjaciół. Sasuke dobył miecza i skierował się do łóżka z baldachimem, gdzie spodziewał się zastać swój cel. Pozostali asekurowali go, rozglądając się bacznie za ewentualnym zagrożeniem. Czarnowłosy sprawnym ruchem odchylił kołdrę i zamachnął się bronią, by wykonać zadanie, lecz wtem zatrzymał się, a na jego twarzy wykwitł szok.
 
 - Nie ma go. - szepnął.
 - Że co? - zdziwił się Naruto.

Dziewczyny również spojrzały na przyjaciela w szoku i to był ich błąd. Za plecami usłyszeli przerywane klaskanie. W przeciągu sekundy odwrócili się i odskoczyli w tył, stając w pozycji gotowości do walki, z katanami w dłoniach. W drzwiach sypialni znajdował się nie kto inny, jak sam Hayato Watabe w otoczeniu swojej świty. Na jego twarzy gościł grymas pełen pogardy i wyższości.
 
 - No proszę, proszę. Nie sądziłem, że nasz drogi Daimyo poprosi o pomoc samych wielkich Akuma Samurai. Spodziewałem się wszystkich, ale nie Was. Nie zmienia to jednak faktu, że nie wyjdziecie z tej posiadłości żywi. Chłopaki zajmijcie się naszymi gośćmi.
 
Po zakończeniu swojej wypowiedzi Hayate wycofał się z pomieszczenia, a uzbrojeni wojownicy rzucili się na Akuma. Nie byli oni jakoś niezwykle i zadziwiająco dobrzy, jednak ich ilość zdecydowanie przewyższała Samurajów. Mięli trochę zabawy z pionkami Watabe, ale po kilkunastu minutach wszyscy leżeli nieprzytomni lub martwi. Akuma umorusani byli krwią lecz im samym nic się nie stało. Nie byli nawet draśnięci.
 
 - Hinata, gdzie jest cel? - zapytał Sasuke.
 - Kieruje się do bramy wyjściowej. Jest z nim kilku ochroniarzy. - powiedziała dziewczyna z uaktywnionym Byakuganem.
 - Widocznie tymi słabeuszami chciał nas zatrzymać, a sam uciec. - powiedział Naruto wyskakując przez balkon.
 - Musimy być ostrożni. - wyznała Namida - Wyczuwam od nich całkiem spore ilości czakry. Są to zdecydowanie ninja i jeśli się nie mylę, całkiem dobrze wyszkoleni.

Miała rację. Kiedy Samurajowie znaleźli się koło Hayato natychmiast zostali zaatakowani. Wszędzie latały przeróżne techniki. Watabe postanowił skorzystać z zamieszania i wraz z dwójką ochroniarzy zniknął w cieniu drzew. Pozostała czwórka podwładnych walczyła zacięcie z Akuma.

 - Nie możemy pozwolić mu znowu uciec! - zawołał Sasuke odpierając atak.
 - Ja i Namida idziemy za nim. Wy załatwcie tych tutaj. - zarządził Naruto.

Po zgodzie reszty para rzuciła się w pogoń za celem. Sasuke i Hinata zaś postanowili nie bawić się z przeciwnikami i poszli na całość. Zamaszystym ruchem zrzucili z siebie płaszcze i poddali swoje ciała częściowej przemianie. Pojawiły się u nich kły i pazury, a aura, którą zaczęli wokół siebie roztaczać zmusiła wojowników do cofnięcia się o krok. Taki stan rzeczy nie trwał długo, gdyż Akuma rzucili się na przeciwników. W czasie wymiany ciosów za plecami Hinaty dostrzec można było majaczące skrzydła, a skórę Sasuke pokryły czarne tatuaże.

 Niespełna 15 minut później Samurajowie wracali do swoich ludzkich form, a u ich stóp leżał pokonany przeciwnik.

 - Lećmy do Naruto i Namidy. Trzeba sprawdzić co z nimi. - powiedział czarnowłosy, wycierając katanę.
 - To zaraz. Najpierw musimy wyczyścić pamięć tym, którzy przeżyli. W końcu widzieli nasze twarze, mogą nam kiedyś sprawić proble...

Jednak nie było dane jej skończyć, gdyż powietrze przeciął przerażony krzyk Sasuke:

 - Hinata, uważaj!!!

Dziewczyna zajęta rozmową nie zdołała wyczuć ukrytego w zaroślach wojownika. Przyczajony wybrał odpowiedni moment i wyskoczył z krzaków, przeszywając brzuch dziewczyny mieczem. Granatowowłosa pchnięta instynktem zamachnęła się swoją kataną i pozbawiła napastnika głowy. Jednak było już za późno. Z jej ciała wystawało sporej wielkości ostrze, a na rękach miała pełno krwi. Własnej krwi. Sasuke w ostatnim momencie doskoczył do przyjaciółki i złapał jej osuwające się ciało w ramiona. Położył Hinatę delikatnie na ziemi nieprzerwanie do niej szepcząc:

 - Ej, mała trzymaj się. Wyjdziesz z tego, jak zawsze. Nie zamykaj oczu. Proszę cię. Hinata... Hinata, nie... Nie!!!

Nie mogła się ruszyć. Nie mogła nic powiedzieć. Nie mogła powstrzymać opadających powiek, choć bardzo chciała.

 'I ja mam tak umrzeć? Nie, nie możliwe. A co z przeznaczeniem? Co z moimi przyjaciółmi. Sasuke... Sasuke, proszę nie pozwól mi zasnąć. Błagam... Sasuke...'

Ostatnią rzeczą, jaką zdołała dostrzec byli Naruto i Namida wybiegający z lasu. Na ich twarzach gościło przerażenie, a po policzkach niebieskookiej płynęły łzy.

 Zasnęła.


 'Umarłam? Ugh. Wszystko mnie boli, więc raczej nie. Ale co się stało. Misja... Walka... No tak, oberwałam. Tylko gdzie ja jestem?'

 - Szybko! Dawajcie ją na stół! Namida pomożesz mi!

 'Czy to... Tak, Maki. Nigdy jej nie słyszałam tak zdenerwowanej i władczej. Pasuje jej. Heh... Nie wierzę, że żartuję w takiej chwili...'

 'Och... Znowu odleciałam. Co się stało? Brzuch mnie już nie boli tak bardzo, ale jednak nadal. W takim razie wciąż nie umarłam. Ale co to? Czyj to głos? Chwila moment... Sasuke? Co on tu robi? Chwilę... O coś do mnie mówi... Ale nie rozumiem... Kuso! Skup się!'

 - Hinata, czemu się nie budzisz? Wszyscy się o Ciebie martwimy. Ja się martwię. Tak bardo się o Ciebie boję. Błagam, otwórz oczy, są takie piękne. Nie zostawiaj nas. Nie zostawiaj mnie.

 'Kami-sama! Nie możliwe, żeby to on to mówił. A jednak, to jego głos... Dobra Hinata, słyszałaś, martwią się o Ciebie. Czas wstawać. No pobudka! Nie, nie odlatuj! Wstajemy! Wstajemy...'

 'Ugh... Znowu! Czemu nie mogę się obudzić?! Ile już czasu minęło? O! Znowu głosy! Tylko czyje?'

 - Sasuke, nie możesz tu cały czas siedzieć. Idź się przespać. Jeść też musisz.

 'Sasuke? To on tu nadal jest?'

 - Nie chcę. Proszę, pozwól mi tu zostać.
 - Dobrze, ale pod warunkiem, że coś zjesz.
 - Zgoda.

 'Och, Namida. Jak dobrze, że się nim opiekujesz. Chwila... Czy ja się o niego martwię? Tak... Chyba tak. Muszę dać im jakiś znak, że słyszę. No, głupia ręko, podnoś się! No dalej! O nie! Znowu zasypiam. Kuso...'

 'Ach... Zaczyna to być nudne... Och! Znowu ktoś jest. Czyżby Sasuke?'

 - Czemu się nie budzisz?

 'Tak! To on!'

 - Maki mówiła, że niedługo powinnaś wrócić, ale minęło już tyle czasu. Tęsknię za Tobą. Za twoim uśmiechem, głosem, spojrzeniem. Shimatta, co się ze mną dzieje? No tak, przecież już to wiem. Kocham Cię, Hinata-chan. Jaka szkoda, że tego nie słyszysz. Pewnie nie odważę się powiedzieć Ci tego prosto w oczy. Te piękne liliowe oczy... Od kiedy wiem? Od kiedy wykrwawiałaś mi się w rękach. Tak się o Ciebie wtedy bałem. Moje serce rozrywało się na miliony kawałków. Nadal się boję. Dlatego proszę, zbudź się.

 'N-Nie wierzę... Kocha mnie? Sasuke mnie kocha? Niewiarygodne... Mężczyzna moich snów mnie kocha... Czekaj! Co ja powiedziałam? Czy on jest tym ze snów? Tym jedynym? Wtedy nie wiedziałam, ale teraz, jakby się zastanowić... Nigdy nie brałam go pod tym względem pod uwagę. Jednak zawsze przy mnie był, pomagał mi, wspierał. Kiedy był obok czułam się wolna, szczęśliwa. Gdy znikał – tęskniłam. Tak, kocham Cię Sasuke! Czuję to samo, słyszysz? No tak... Nie słyszysz... Teraz muszę się obudzić! Nie odpuszczę! No dalej!!! Tak! Tak, udaje się!'

 Hinata zmarszczyła brwi i ociężale podniosła powieki. W pierwszej chwili oślepiło ją jasne światło. Zamrugała kilkukrotnie a obraz się wyklarował. Dostrzegła znajome szafki i lampę. Była w domu. Poczuła jakiś dziwny ciężar na prawym ramieniu. Przeniosła tam wzrok, a to co ujrzała rozmiękczyło jej serce. Czarne, przydługie pasemka włosów rozsypane były po kołdrze, a dłonie chłopaka kurczowo uczepiły się jej ramienia. Twarz Sasuke zastygnięta była w niespokojnym śnie. Hinata próbowała delikatnie wyswobodzić rękę z uścisku, lecz ten zabieg wybudził chłopaka. Kare tęczówki zatrzymały się, wpatrując się w jej zdecydowane jaśniejsze. Dopiero teraz zauważyła, że Uchiha zmizerniał, jego przystojna twarz straciła blask, a pod oczami pojawiły się ciemne cienie. Nim zdołała się odezwać Sasuke porwał ją w ramiona i uwięził w silnym, pełnym szczęścia uścisku.

 - Tak się cieszę. - wyszeptał jej do ucha.

Hinata wyczuła w jego głosie ogromną ulgę. Jakby z jego barków zdjęto jakiś niewyobrażalny ciężar. Trwali przez chwilę w takiej pozycji, ale chłopak nagle oprzytomniał i szybko odskoczył od łóżka.

 - Powiadomię resztę. - powiedział i zniknął za drzwiami.

W ciągu kilku kolejnych sekund w pokoju granatowowłosej znaleźli się wszyscy Samurajowie.

 - Kami-sama! Tak się o Ciebie martwiliśmy! Nigdy więcej nam tego nie rób! - krzyczała jej nad uchem płacząca Namida, która chwilę wcześniej zamknęła dziewczynę w uścisku.

Hinata chciała coś powiedzieć, lecz zdołała tylko otworzyć usta. Poczuła w gardle ogromną Saharę i gestem poprosiła o wodę. Kiedy ugasiła pragnienie zadała nurtujące ją od dłuższego czasu pytanie:

 - Ile spałam?
 - Ponad miesiąc. - wyznał Kazuma.
 - Ile?! - przeraziła się.
 - Tak. - potwierdziła Maki – Twoja rana była bardzo poważna. To cud, że Cię odratowaliśmy.
 - Rozumiem.

Dalsza rozmowa polegała na wypytywaniu się Hinaty o jej samopoczucie. Maki sprawdziła stan rany i zmieniła opatrunki. Granatowowłosa sprawnie odpowiadała na wszystkie zadawane jej pytania, lecz cały czas wzrok utkwiony miała w stojącym w rogu pokoju Sasuke. Czarnowłosy jednak nie patrzył na nią. Jego wzrok błądził po wszystkim, byleby nie napotkać jej tęczówek. Namida zauważyła dziwne zachowanie przyjaciół, więc postanowiła działać. Już jakiś czas temu zauważyła, że tą dwójkę do siebie ciągnie, lecz chłopak uświadomił sobie swoje uczucia dopiero miesiąc temu. Złapała Naruto za rękę i uciszyła bolesnym uderzeniem w bok, wyciągając go z pokoju przyjaciółki. Densetsu sami zorientowali się w sytuacji i niepostrzeżenie również się ulotnili. Sasuke i Hinata zostali sami.

 - To... Ja... Ten... Nie będę Ci przeszkadzać. Odpoczywaj. Ja już pójdę. - wydukał niepewnie czarnowłosy i zaczął kierować się do drzwi.
 - Ja wiem...

Słowa dziewczyny zatrzymały go w miejscu. Powiedzieć, że przeżył szok to mało.

 'Jak to wie? Kto jej powiedział? Przecież nikt nie wie. A poza tym była nieprzytomna. Więc jak? A może nie o TYM mówi?'

 - Ja... - zaczęła niepewnie – Jak byłam nieprzytomna od czasu, do czasu się budziłam i słyszałam co mówiłeś. Cały czas przy mnie byłeś.
 - Przepraszam, naprawdę. Nie bierz tego do siebie. Nie chciałem, żeby nasza przyjaźń została zniszczona. Przepraszam. - tłumaczył się zawzięcie.
 - A może ja nie chcę się już przyjaźnić? - zapytała.
 - C-Co? - przeraził się.
 - Skąd wiesz, że ja nie czuję tego samego co Ty? - spojrzała na niego wymownie.

Sasuke nie był w stanie nic powiedzieć. Nogi się pod nim ugięły i klapnął ciężko na stołek przy łóżku dziewczyny. Ten sam, na którym spędził ostatni miesiąc.

 - Cz-Czyli... Chcesz powiedzieć, że.. że mnie k-kochasz? - jąkał się.
 - Tak. Ja Ciebie też kocham, Sasuke. - wyznała, rumieniąc się.

Chłopak jeszcze przez chwilę siedział w bezruchu, ale w końcu na jego twarzy w miejsce szoku pojawił się ogromny, tak rzadko u niego spotykany uśmiech. Nie zwlekając dłużej, pochylił się nad Hinatą i złączył ich usta w krótki, ale przepełniony uczuciem pocałunku.

 - Kocham Cię.

Wyszeptał jej do ucha i ponownie wpił się w słodkie wargi swojej dziewczyny.



~ Tadam! Trochę krwi, trochę słodkości. Każdy znajdzie coś dla siebie :D

 Jak widzicie: jestem, wróciłam i piszę. Czego chcieć więcej. No dobra może nowego opowiadania, więc przejdę do niego. Pewnie dużo bardziej Was to interesuje :P

 Niestety mam nieciekawe wiadomości co do PLM. Jakiś czas temu mój komp zaczął wariować, więc przerzuciłam sobie wszystkie pliki z opowiadaniem na pendriva i pracowałam na kompie siostry. Wszystko co pisałam zapisywałam właśnie na tymże dysku wymiennym. Niestety... szlak go trafił. Nie wiem co się stało, ale żaden komputer go nie czyta i wszystko co miałam na nim zapisane poszło w komos T.T Tak, że jest przyjemnie nie powiem. Już zaczynałam pisać 7. rozdział, ale przez złośliwość rzeczy martwych muszę cofnąć się do 5. i je zrekonstruować. No ale, czasami tak bywa. 

 A teraz druga wiadomość, myślę, że zdecydowanie bardziej Wam się spodoba :D Jako, że jestem osobą leniwą i muszę mieć bat nad sobą, żeby się czepić roboty postanowiłam zrobić coś żebym czuła jakąś presję do pisania. Tak więc, z prawej na górze, zaraz nad Menu bloga znalazło się miejsce na podglądanie postępów pracy nad drugim opowiadaniem. Będę tam umieszczała informacje typu:
"Rozdział 4. ukończony. Praca nad rozdziałem 5. - 50%"
Wy będziecie widzieć, że ja coś robię. Ja będę miała bata nad sobą pt. Pisz, bo ludzie widzą, że się opierdzielasz. W takim tempie stracisz wszystkich czytelników. Tak, że ten :D
 No to ode mnie chyba tyle. Mam nadzieję, że Specjał się podobał. A i dedyk dla tych co w szkole już siedzą. Ja sobie nie wyobrażam jak ja po prawie 5 miesiącach laby wrócę. A to już tylko 2 tygodnie zostały T.T


 Całuję WaszaZrozpaczonaWizjąStudiów Asiek :*

wtorek, 25 sierpnia 2015

Żyję!

   Tak jest, moi drodzy. Ja żyję i mam się dobrze. Już od miesiąca się nie odzywałam i mogliście dojść do nieciekawego wniosku, że dałam sobie spokój z pisaniem. Na szczęście tak nie jest. Stwierdziłam zatem (no dobra, nie samodzielnie, ale Overlifess mi podpowiedział żeby tak zrobić - dzięki :D), że rozwieję wszelkie wątpliwości i odezwę się.

   Jedyne co mogę Wam zdradzić to to, że blog będzie nosił tytuł Pozory lubią mylić, w skrócie PLM. A teraz domyślajcie się, o co może chodzić :P

   Inną rzeczą jest to, że mam potężny zastój. Jakoś od 3 tygodni nie mogę się zmusić do napisania choćby zdania. Wystąpił u mnie jakiś taki wstręt do pisania. Pomysły są i wena jako taka, ale kiedy tylko otwieram Worda i patrzę na klawiaturę to po prostu nie mogę. Ale jest postęp. Jakoś 2 dni temu zmusiłam się do napisania czegoś i w końcu wyskrobałam pół rozdziału, który tak średnio mnie zadowala, ale lepsze to niż nic. Teraz próbuję jakoś skończyć ten rozdział i coś czuję, że powoli się odblokowuję. *taka_szczęśliwa* :D Tak więc, na chwilę obecną mam 5 i pół rozdziału i pomysł na ok. 2 następne. Niestety musicie przywołać jeszcze trochę cierpliwości, bo chcę, tak jak przy Akuma nadpisać ze 20 rozdziałów do przodu aby zabezpieczyć się przed ewentualnym brakiem czasu czy weny. Przeczuwam także, że PLM będzie dłuższy od Akuma. Jednak nic więcej Wam nie powiem.

   A zatem, nie obrażajcie się na mnie i czekajcie. Jedyne co Wam mogę zagwarantować to to, że blog na pewno prędzej czy później ruszy. Jestem z natury osobą, która lubi kończyć to co zaczęła i z pewnością doprowadzę opowiadanie do końca.

   Pozdrawiam serdecznie i posyłam moc całusów :* :*


   Wasza JakżeNieOgarniętaAutorka Asiek ;)

czwartek, 23 lipca 2015

Podziękowania i podsumowanie

Na początek muszę Wam powiedzieć, że będzie mi brakowało cotygodniowego wkurzania się na to, że nie mam gotowego rozdziału. Czwartki będą puste bez przepisywania na szybko notki. Tak wiem, mam problemy haha.
Na pierwszym miejscu muszę gorąco podziękować 

Ecleette 


za to, że znosiła moje ględzenie i była ze mną już od dłuższego czasu. Mam nadzieję, że utrzymamy kontakt :)

Dziękuję wszystkim, którzy choć raz pozostawili po sobie ślad w postaci komentarza:

Sapsik
Nine Tails
MoNika
Kathie-chan
Basia
Shadow
Sonora Onido
Rozważna Romantyczna
Mija Minri
Domi
Wilk
Eren
Tomek Żuber
polasa21

Każdy, nawet najdrobniejszy komentarz motywował mnie do dalszej pracy, a niektóre niejednokrotnie wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Jesteście kochani!


Dziękuję tym, którzy byli ze mną, ale nie ujawniali się w postaci komentarzy. Mówię tu o obserwatorach bloga, czyli:

Yasha Aizawa
kofstein
Raks
Aleksandra Tateruch
Ryoko


I na koniec dziękuję również wszystkim tym, którzy czytali, ale nie ujawniali się w żaden sposób. Wiem, że tam jesteście, bo skądś się te liczby biorą. 

Dla Was wszystkich wielkie
ARIGATO



Teraz przejdę do kwestii, która zapewne interesuje Was najbardziej, czyli informacja-niespodzianka. Otóż, już chwilę temu zaczęłam pracę nad całkiem nowym opowiadaniem. Tak, nie rozstaję się z pisaniem :D Jednak ostatnio nadszedł mnie jeszcze inny pomysł i aktualnie rozważam, który z nich rozwinąć. Ale napiszę Wam o obu i może pomożecie mi zadecydować. 

Pierwsze opowiadanie jest związane, no jakże by inaczej, z Naruto. Jednak przeniosę jego i innych bohaterów do prawdziwego świata. Głównym motywem będzie walka gangów. Szybkie wozy, strzelaniny i... szkoła. W dzień zwykli nastolatkowie, a w nocy jeden z najbardziej poszukiwanych gangów. Może się Wam spodobać. Mam już nawet 3 rozdziały. 

Drugi jest totalnie inny od tego, co pisałam do tej pory pod każdym wzgledem. Ostatnio naszła mnie ochota na coś typowo babskiego i machnęłam Prolog Dramione. Akcja usytuowana w szkole, po pokonaniu Voldemorta. Czas zmienia ludzi i nie oszczedził nawet najwiekszych wrogów. Jak to się potoczy? Sama dokładnie nie wiem, ale mam wstepny zarys planu.

No i co Wy na to? Piszcie w komentarzach co wolicie, a ja się tym zajmę ;)

Niestety blog nie ruszy na dniach, bez wzgledu na Wasz wybór. Potrzebować będę trochę czasu, by chociaż w głowie ułożyć sobie zarys całej akcji i napisać trochę rozdziałów do przodu. Nie chcę, żebyście musięli czekać na publikację kolejnych rozdziałów. 


I na koniec krótkie podsumowanie pracy bloga Akuma Samurai (stan z dnia 23.07.2015 godzina 15:00)

13 740 wyświetleń 
198 komentarzy
47 postów, w tym 32 rozdziały + Prolog i Epilog
15 obserwatorów 


10.11.2014 roku o godzinie 00:32 pojawił się Prolog
22.07.2015 roku o godzinie 1:03 pojawił się Epilog 
czyli minęło:
8 miesięcy, 12 dni i 29 minut.


Oczywiście jeżeli się nie pomyliłam :P


A teraz pozostaje mi tylko powiedzieć jedno słowo 

ŻEGNAJCIE

Wasza Asiek

środa, 22 lipca 2015

Epilog

 '- Sasuke pospiesz się, bo znowu się spóźnimy! - krzyknęła zdenerwowana Hinata.
 - Już idę! Spokojnie, nie denerwuj się, bo Ci nie wolno. - uspokajał ją mężczyzna, w pośpiechu ubierając buty.
 - Ja dobrze wiem, co mogę a co nie! - krzyczała.
 - Tak, oczywiście kochanie. - odpuścił zrezygnowany.

Hinata była w piatym miesiącu ciąży i właśnie włączył jej się humor "wszystko na nie". Nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo opiekuńczy i ugodowy może być Sasuke. Spełniał każdą zachciankę swojej żony i nie odstępował jej na krok. Jakiś miesiąc temu poprosił Naruto o urlop, by móc zająć się małżonką. No ale, chodzi tu o jego potomka, więc nie powinniśmy się za bardzo dziwić.

 Państwo Uchiha byli umówieni z Sakurą na wizytę kontrolną, na którą właśnie się wybierali. Haruno już na początku zadeklarowała się, że będzie lekarzem prowadzącym. Była jednym z najlepszych medyków na świecie, więc para nie miała nic przeciwko, a wręcz się cieszyła, że ktoś tak uzdolniony będzie kontrolował rozwój małego lub małej Uchihy.

 Po kilkunastu minutach nareszcie dotarli do Szpitala, gdzie pracowała Sakura. Od razu skierowali się do jej gabinetu i zapukali w drzwi. Po usłyszanym pozwoleniu weszli do pomieszczenia.

 - O, już jesteście. Cześć. Jak się dzisiaj czujesz? - zapytała różowowłosa, prowadząc Hinatę na łóżko.
 - Zjadłabym kanapkę z masłem orzechowym i ketchupem, a do tego ogórki. - odparła.
 - Ha ha. Czyli wszystko w normie. - zaśmiała się kobieta i zaczęła badanie.

W tym czasie Sasuke grzecznie usiadł na krześle przy biurku Sakury i przysłuchiwał się rozmowie.

 - A jakieś inne objawy? - pytała dalej.
 - Strasznie spuchły mi nogi i brzuch powoli zaczyna przeszkadzać. - wyliczała ciężarna.
 - No faktycznie jest wyjątkowo duży jak na ten miesiąc. - przyznała Sakura - Dobra, sprawdźmy co u Waszej kruszynki.

Różowowłosa zaczęła jeździć dłońmi po brzuchu Hinaty. Po dłuższej chwili odsunęła się od przyjaciółki, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.

 - Już ostatnio mi się tak wydawało, ale dopiero teraz jestem tego pewna. - powiedziała tajemniczo.
 - Ale o co chodzi? Coś nie tak z dzieckiem? - wystraszył się Sasuke.
 - Nie, nie. Z dziećmi wszystko w jak najlepszym porządku. - uspokoiła go przyjaciółka.
 - Uf... Jak dobrze. - odetchnął, ale nagle coś sobie uświadomił - Chwila moment... dz-dzieci?
 - Tak, będziecie mieć bliźniaki. - uśmiechnęła się triumfująco.
 - B-b-bliźniaki...

Tylko tyle był w stanie wydukać czarnowłosy po czym najzwyczajniej w świecie... zemdlał.'
 - Hahaha!
Po posiadłości Namikaze rozniósł się dźwięczny śmiech dwunastu osób.
 - To nie jest śmieszne. - syknął na oko 28-letni Sasuke.
 - Nie, wcale. Tylko wielki Akuma Samurai, postrach wśród demonów i bohater Wielkiej Bitwy o Świat mdleje na wieść o tym, że zostanie ojcem bliźniaków.

Naruto kompletnie nie przejął się wściekłą miną czarnowłosego i otwarcie zaśmiewał się z przyjaciela. Ten jeszcze chwilę bluzgał na blondyna pod nosem aż się uspokoił. W posiadłości Namikaze, która została już okrzyknięta Imprezownią Konohy przebywała właśnie najbardziej rozpoznawalna grupa w wiosce. Nawet Naruto udało się ma ten dzień wymigać od pracy i zostawił w biurze swojego klona. Bo kto Hokage zabroni? Przyjaciele wspólnie doszli do wniosku, że przez ostatni nawał zajęć od dłuższego czasu nie mieli okazji spotkać się w komplecie. I tak oto siedzą właśnie w salonie blondyna i wspominają stare czasy. Na stole zaś zamiast alkoholu stały kubki z kawą i ciasteczka. No cóż, wiek zobowiązuje do pewnych zachowań, a szczególnie przy dzieciach, które teraz grzecznie bawiły się w ogrodzie. Zapewne ciekawi Was, kto konkretnie zasiada w salonie Naruto? Otóż wyjaśniam. Na jednym z foteli siedział Neji, a na  kolanach usadowiła się jego żona Tenten. Ich dłonie splecione były na okrągłym brzuchu kobiety, która była w 4 miesiącu. Na drugim fotelu rozwaliła się Ino, a ogromny brzuch ograniczał jej ruchy. Sai junior miał przyjść na świat lada dzień. Zaś Sai senior siedział na oparciu siedzenia i bacznie obserwował swoją świeżo upieczoną żonę. Na sofie, jak na dobrych gospodarzy przystało rozwalili się Akuma. Naprzeciw na krzesłach siedzieli Kiba i Hanabi, którzy od jakiegoś czasu byli szczęśliwym narzeczeństwem. Kolejnymi zaręczonymi byli Shikamaru i Temari, którzy przytachali sobie sporych rozmiarów pufę z pokoju obok. Ostatnie dwie osoby, lecz nie para rozłożyły się wygodnie na podłodze. A była to Sakura i Choji.

 - No śmiej się, śmiej. A zapomniałeś co było u Ciebie przy porodzie? - zapytał diabolicznie Sasuke i zaczął opowiadać:

 '3 w nocy. Ktoś puka do drzwi. Nie, ktoś wali do drzwi. Sasuke natychmiast zerwał się z łóżka i popędził do wejścia. Po otworzeniu drzwi zobaczył w nich zziajanego Naruto, z przerażeniem wymalowanym w błękitnych oczach.

 - Czy Ciebie do reszty powaliło? - wysyczał wściekle - Jak obudziłeś dzieciaki to sam będziesz je usypiał.

Dopiero teraz mężczyzna bliżej przyjrzał się przyjacielowi i coś mu nie pasowało. 'Klon' - pomyślał.

 - Coś się stało?  - zapytał zdecydowanie spokojniej.
 - Namida rodzi. Jesteśmy w szpitalu. Szybko!  - wyrzucił z siebie klon i zniknął.
 - Hinata! - zawołał natychmiast w głąb domu.

Nie starał się już być cicho, bo słyszał dwa dziecięce płacze.

 Zaledwie kilkanaście minut później, kiedy dzieci ponownie usnęły i zostały pod opieką klonów, państwo Uchiha pojawili się na porodówce.

 - Naruto uspokój się do cholery. Wiem co czujesz, więc łaskawie usiądź na tyłku i czekaj.

Blondyn bez przerwy łaził w tę i z powrotem już od prawie godziny, a Sasuke powoli tracił cierpliwość.

 - A co jeśli coś się stanie dziecku? Albo Namidzie? Czemu to tak długo trwa? Nie powinno być już po wszystkim?

Naruto zadawał pytania z prędkością wyścigówki. Sasuke już całkiem się załamał i oparł głowę na dłoniach. Nawet  sobie nie zdawał sprawy, że on był taki sam w tym wielkim dniu. Na szczęście Hinata postanowiła zainterweniować. Złapała przyjaciela za ramiona i siłą posadziła na krześle.

 - Teraz mnie posłuchaj, tylko uważnie. Tam w środku, razem z Twoją żoną jest Sakura i Tsunade, czyli dwie najlepsze medyczki na świecie. Nic nie może się stać. A teraz spójrz na mnie. Urodziłam bliźniaki i jeszcze żyję, więc Namida poradzi sobie z jednym bez problemu.

Te słowa na jakiś czas skutecznie uciszyły Naruto.

 Poród trwał wyjątkowo długo, bo aż kilka godzin. Blondyn prawie wyszedł z siebie ze zdenerwowania, a Sasuke powstrzymywał się od przyłożenia mu. Nareszcie, w okolicach 6 rano przed drzwi wyszła zmęczona, ale szczęśliwa Sakura.

 - Gratulacje, Naruto. Możecie wejść, ale nie na długo.

Blondyn słysząc to wręcz wbiegł do sali. Państwo Uchiha wkroczyli chwilę po nim i podeszli do uśmiechniętej przyjaciółki. W jej rękach spoczywało małe zawiniątko.

 - Dziewczynka. - wyszeptała z miłością Namida.
 - Jest piękna. - powiedział z zachwytem Naruto.

Zaraz po tym opadł na krzesło i nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć słychać było odnośnie chrapanie.'

 - Ej no! Zmęczony byłem. - usprawiedliwiał się.
 - Ale jak można zasnąć w takiej chwili? - zaśmiewał się z niego Kiba.
 - Kto się śmieje, ten się śmieje. - zaczęła Hinata - Z Tobą też jest niezła historia. Pamiętasz Neji jak przyłapaliśmy go na "zdradzie"?
 - Ha ha o tak! To było dobre. - zaśmiał się i zaczął opowiadać:

 'Było przyjemne, jesienne popołudnie. Sasuke był na misji, Naruto siedział w biurze zawalony papierami, Namida opiekowała się 3-letnią córką, która dostała paskudną wysypkę, a Hinata sprzedała dzieciaki dziadkowi Hiashiemu przez co okropnie jej się tego dnia nudziło. Na szczęście dla niej, a nieszczęście towarzysza napatoczył się Neji, którego wyciągnęła na zakupy. Mężczyzna nie był uradowany perspektywą spędzenia dnia latając po sklepach, ale Tenten również została wysłana na misję, wiec nie miał nic lepszego do roboty.

 Po kilku godzinach bezsensownego dla niego łażenia doszedł do wniosku, że jednak popełnił ogromny błąd idąc z kuzynką. Zaczął się poważnie zastanawiać nad tym, skąd kobiety mają tyle siły w tych swoich małych, szczupłych nóżkach. Ale nagle, coś zwróciło uwagę mocno znudzonego Nejiego.

 - Ej, Hinata! Chodź tu szybko i spójrz.

Kawałek przed nimi stał Kiba razem z jedną z bliższych koleżanek Hanabi, której imienia na tę chwilę nie mogli sobie przypomnieć. Jednak najważniejsze było to, że para, po krótkiej rozmowie skierowała swoje kroki do pobliskiego jubilera.

 - Jak on śmie!? Przecież chodzi z Hanabi! - oburzyła się Hinata.
 - Spokojnie, mała. Nie mamy pewności, że ją zdradza. To tylko sklep. - próbował opanować sytuację.
 - O nie! To NIE jest tylko sklep. To JUBILER. Patrz! Przymierza pierścionek. - nie dawała za wygraną.

Neji już się nie odezwał i razem z Hinatą ukryli swoje czakry, by móc spokojnie śledzić parę.

 Po dłuższej chwili obserwowana dwójka wyszła przed sklep. Byli roześmianymi i żywo o czymś dyskutowali. Widoczne załatwili to, po co przyszli. Zaś w stojącej nieopodal Hinacie wręcz się gotowało.

 - Jak ten zapchlony psiarz śmie.  

Ostrzegałam go, że jak tylko spróbuje zranić Hanabi to się nim osobiście zajmę. - wysyczała wściekle, przez lekko już zaostrzone zęby.

 - Też mi się to nie podoba, ale nie róbmy scen przy ludziach. Zaczekajmy aż będzie sam. - zarządził równie zły Neji.

Kuzyni chodzili za nimi krok w krok, aż w końcu dotarli pod dom dziewczyny. Kiba na pożegnanie przytulił swoją towarzyszkę i cmoknął w policzek. Ta jedynie lekko się zarumieniła i pomachała mu. W tym momencie miarka się przebrała. Hinata przestała nad sobą panować i kiedy Kiba skręcił w mniej uczęszczaną uliczkę wyskoczyła na niego, łapiąc za ubrania, które lekko podarła zaostrzonymi pazurami. Za jej plecami zaś majaczyła poświata skrzydeł. Roztaczała wokół siebie aurę grozy.

 - Jak śmiesz, psiarzu. - wysyczała zmienionym głosem.

Kiba jedynie skulił się w sobie z przerażenia i nie wiedział co zrobić. Ten brak reakcji jedynie dodatkowo wzburzył Hinatę, która nie hamując się wymierzyła potężny cios w brzuch. Brązowowłosy poleciał do tyłu i upadł na bruk. Nie poleżał sobie jednak długo, bo został chwycony przez Nejiego, postawiony na nogi i przygwożdżony do pobliskiej ściany. Ten jedynie żałośnie jęknął.

 - Ostrzegaliśmy Cię. - powiedział groźnie - Mówiliśmy Ci, że jak tylko spróbujesz zranić naszą Hanabi zniszczymy Cię.
 - C-Co?! - Kiba odezwał się po raz pierwszy - Przecież ja nic nie zrobiłem!
 - Widzieliśmy Cię z tą dziewczyną, więc nawet nie próbuj się wykręcać. - teraz Hinata przejęła pałeczkę i trzymała biednego chłopaka przy ścianie.
 - Ja... ja... To wcale nie tak! - próbował się tłumaczyć.
 - To jak?! - zapytała.
 - Ja potrzebowałem jej pomocy. Nigdy bym nie zdradził Hanabi. Kocham ją. Przysięgam!
 - Jakiej pomocy? - nadal nie spuszczała z tonu.
 - Bo ja... Chciałem kupić... Żeby móc... No ten...
 - No wysłów się! - krzyknęła.
 - Poprosiłem Eriko, żeby pomogła mi w wyborze pierścionka dla Hanabi, bo chcę jej się oświadczyć! - wyrzucił z siebie.
 - Oświadczyć? - zdziwiła się - Yay! Jak fajnie!

Zachowanie Hinaty zmieniło się o 180 stopni. Puściła chłopaka, który nie spodziewając się tego klapną tyłkiem na ziemię. Na ustach kobiety pojawił się szeroki uśmiech, poświata skrzydeł zniknęła,  podobnie jak aura grozy. Hinata klasnęła w dłonie i zaczęła podskakiwać w miejscu z podekscytowania.

 - Kiedy chcesz się oświadczyć? Kiedy ślub? Macie już jakieś plany? - zasypywała chłopaka pytaniami.

Neji nie odzywał się, a Kiba wciąż siedział. Obydwoje mięli takie same miny zatytułowane "Ale o co chodzi?". Trwali z szeroko otwartymi oczami i patrzyli na granatowowłosą. Doszli do tego samego wniosku: 'Kobiety to najbardziej nieprzewidywalne istoty na świecie.'.

 - Och, widzę, że nie chcesz mówić. Pewnie to tajemnica. - błędnie odczytała milczenie mężczyzny - No nic. W takim razie my spadamy. Chodź Neji.

Hinata chwyciła kuzyna pod rękę i pociągnęła za sobą. Nim zniknęli za rogiem zdążyła jeszcze krzyknąć 'Powodzenia' i odeszli.

Kiba zaś przez bite 15 minut siedział na ziemi w bezruchu i próbował przyswoić informacje. Teraz był pewny, że nigdy, ale to przenigdy nawet nie pomyśli o skrzywdzeniu Hanabi.'

 - No, no Hinata, nie złą akcję odwaliłaś. - zdołał powiedzieć Naruto miedzy kolejnymi napadami śmiechu.

Wszyscy zebrani nie mogli powstrzymać wesołości i wręcz kładli się po ziemi. Nawet Hanabi, zamiast pocieszać swojego narzeczonego głośno chichotała.

 Minęło z 10 minut nim wszyscy zdołali się opanować. Kiedy w końcu się to udało Shikamaru podjął nowy temat, który już od lat nie był poruszany:

 - Tak się ostatnio zastanawiałem, co się dzieje z Densetsu. Nie widziałem ich od ślubu Naruto i Namidy. 

Samurajowie te słowa spojrzeli po sobie smutnym wzrokiem, a jako pierwsza odezwała się Hinata:

 - Tęsknię za nimi. - przyznała - Przez tyle lat byliśmy nierozłączni, aż tu nagle znikają z naszego życia.
 - Ta, i jeszcze chcieli uciec bez pożegnania. - powiedział z niesmakiem Naruto.

Reszta niestety nie za bardzo wiedziała o czym mówią Akuma. Pytający wzrok grupy popchnął Namidę do wyjaśnień :

 'Dzień ślubu państwa Namikaze. Było późno, a impreza rozkręciła się na dobre. Jednak wśród biesiadników kogoś zabrakło.

 - Widzieliście gdzieś Densetsu? - zapytał Naruto podchodząc do przyjaciół.
 - Zniknęli mi jakieś pół godziny temu. - odparł Sasuke.
 - Dziwne... - szepnęła zamyślona Namida - Hinata, możesz sprawdzić gdzie są?
 - Jasne.

Nastąpiła chwila ciszy, po której oznajmiła:

 - Widzę ich przy bramie głównej. Są spakowani i... chyba się wynoszą.
 - Że co proszę? - zdziwił się Naruto
 - Idziemy! - zarządziła Namida.
 - A wesele? - przypomniała Hinata.
 - Poczeka. - odparła jasnowłosa.

W następnej minucie stali już przeteleportowani przed zdziwionymi Densetsu.

 - A czy czasem przed opuszczeniem wioski nie powinno się zgłosić do Hokage? - zagrzmiał władczo Naruto, powołując się ns swój status.

Na te słowa trójka Samurajów westchnęła, a z wyjśsnieniami pospieszył Taisuke:

 - Nie chcieliśmy Wam przerywać zabawy, a na nas już czas. I tak zasiedzieliśmy się tu wystarczająco długo.
 - Ale po co w ogóle odchodzicie? Przecież możecie tu zostać jak długo chcecie. - odezwała się Namida.
 - Niestety nie. - odparła Maki - Jesteśmy nieśmiertelni, nie możemy zostać tu na zawsze. Wrócimy do naszej zapomnianej góry i będziemy żyć dalej.
 - A zobaczymy się jeszcze kiedyś? - zapytała ze łzami w oczach Hinata.

Akuma wiedzieli, że nie zatrzymają ich. Dopełnili proroctwa, ich czas minął, musieli się usunąć w cień.

 - Może kiedyś. - uśmiechnęła się pokrzepiająco Tomiko.

I wtedy nastąpiło wielkie pożegnanie. Łzy lały się strumieniami, a uścisków nie było końca. Jednak czasu nie da się zatrzymać.

 - Żegnajcie! - zawołała Tomiko, po czym cała trójka zniknęła w cieniu drzew.
- To my wracamy na zabawę. - powiedział smutno Naruto i wspólnie podążyli do posiadłości Namikaze.'

 - A więc to tak. - powiedział zadumiony Shikamaru.
 - A ja wciąż wierzę, że się jeszcze spotkamy. - powiedziała Hinata, przywołując pokrzepiający uśmiech.

Naruto już otwierał usta, by coś dodać, ale w tym momencie do pomieszczenia wbiegła piątka dzieciaków. Najstarszymi z nich była para bliźniaków Hinaty i Sasuke. Byli to 5-letni dziewczynka i chłopiec - Emi i Sachi. Z wyglądu byli wręcz identyczni, kruczoczarne włosy i blade cery. Były tylko dwie rzeczy, które ich różniły. Pierwszą były oczy. Emi miała je po mamie, idealnie białe, w których z pewnością pojawi się Byakugan. Sachi zaś posiadał je w kolorze czarnym, a Sasuke z niecierpliwością czekał na objawienie się u niego Sharingana. Drugą zaś różnicą był charakter dzieciaków. Emi była urodzoną córeczką tatusia. Opanowana, mądra, poważna, ale i emocje nie były jej obce, a kłótnie z bratem były na porządku dziennym. Chłopak zaś całkowicie wydał sie w... chrzestnego. Gdyby nie to, że wygląda jak rasowy Uchiha nikt by nie uwierzył, że jest on synem Sasuke. Impulsywny, porywczy, wiecznie uśmiechnięty, chyba nie muszę wyjaśniać, kto został jego chrzestnym. Prawdopodobnie dzięki tym cechom tak dobrze dogadywał się z 4 i pół letnią córką Namidy i Naruto. Nazywała się Michi, miała intensywnie błękitne oczy i włosy w kolorze tlenionego blondu. W stu procentach wydała sie w swojego ojca. Nie było dnia, by w towarzystwie Sachiego czegoś nie zmalowała. Był także drugi potomek państwa Namikaze - 2-letni chłopczyk, który dostał imię po poległym wielkim Samuraju. Mały Kazuma był niezwykle pociesznym dzieckiem, wiecznie uśmiechnięty, każdy, kto go spotykał z marszu się w nim zakochiwał. Z wyglądu był wypisz, wymaluj tata, tylko o wiele grzeczniejszy. Ostatnim dzieckiem był 3-letni syn Tenten i Nejiego - Hiro. Był on istną mieszanką swoich rodziców. Z wyglądu był zupełnie jak ojciec, a białe oczy uzbrojone w Byakugana, który wkrótce się ujawni podkreślały jego pochodzenie. Zachowanie zaś całkowicie odziedziczył po matce - wesoły i lekko roztrzepany.
Kiedy tylko ta roześmiana piątka wparowała do pokoju, w którym siedzieli ich rodzice Michi wskoczyła na kolana Naruto i krzyczała:

 - Tato, tato, tato! Opowiedz nam historię o Wielkich Samurajach, którzy uratowali świat!
 - Przecież znasz ją na pamięć.  - zaśmiał się blondyn.
 - No proooooszę. - zrobiła swoje proszące oczy zbitego szczeniaka.

Mała doskonale wiedziała w którą strunę uderzyć, by przekonać ojca. Miał on do niej słabość. Naruto nie miał wyjścia, cicho westchnął i zgodził się.

 - Yay! - zawołała radośnie.

Reszta dzieciaków zdążyła już rozsiąść się wygodnie na podłodze i bliżej zapoznać ze smakołykami, które leżały na stole. Naruto przebiegł wzrokiem po zebranych i z uśmiechem rozpoczął swoją opowieść:

 - Dawno, dawno temu... No dobra, wcale nie tak bardzo dawno...

KONIEC


~ Jedno proste słowo, a przywołuje tyle emocji. Z jednej strony jest mi przykro, że to już koniec mojej przygody z Akuma Samurai, a z drugiej na moje usta wkrada się uśmiech satysfakcji, że podołałam wyzwaniu i udało mi się doprowadzić opowiadanie do końca.
 Nie będę teraz dziękować, ani podsumowywać, bo na to przeznaczam osobną notkę. Zapraszam Was do przeczytania jej, bo znajdzie się tam pewna informacja-niespodzianka, która może się Wam spodobać.
 Postaram się ją dodać w najbliższych daniach.
 Wybaczcie też lekkie opóźnienie, ale właśnie wjechałam do Polski i złapałam swój internet. Wcześniej się po prostu nie dało. Mogą sie też pojawić błędy czy literówki, bo piszę z telefonu i nie mam słownika, który by mi je wytykał. Tak więc, możecie Wy mi je powypominać :P
 Do zobaczenia, albo może przeczytania... ;)


EDIT 22.07.2015
 Właśnie usiadłam do kompa i poprawiłam błędy, więc powinno się lepiej czytać. Tych, którzy już się zapoznali z rozdziałem muszę przeprosić za literówki, bo było ich pełno -.-