piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 24. Ostateczna technika

 - Kuso! To wcale nie takie łatwe. - denerwował się Naruto.
 - Nie narzekaj tylko skup się. - upomniała go Hinata.
 - Hai, hai.
Minęło 10 dni od kiedy nasi bohaterowie rozpoczęli ostatni, a zarazem kluczowy etap treningu. Dzięki wcześniejszemu ćwiczeniu łączonych technik już po 5 dniach udało im się zgrać we dwójkach. Przez ostatni czas zaś męczyli się nad zsynchronizowaniem za sobą aż czterech żywiołów.
 - Shimata! Teraz za dużo ognia. - przeklął Sasuke, gdy kula zajęła się płomieniami i eksplodowała.
Cała czwórka była zmęczona i poraniona przez miniwybuchy, które co chwilę wywoływali. Nawet ich demoniczne zdolności nie nadążały z leczeniem.
 Zaś zaledwie kilkanaście metrów dalej, pod starym, rozłożystym drzewem siedziała inna czwórka Samurajów. Byli oni bardziej doświadczeni, ale jak się niedawno okazało, już nie silniejsi. Tak, mowa tu o Densetsu Samurai. Oddawali się właśnie rozmowie, bo w końcu co lepszego mięli do roboty? Dziwię się, że jeszcze kart nie wyciągnęli. Ale wracając...
 - Nie wygląda to a ciekawie. - powiedział z kwaśną miną Taisuke.
 - A to czemu? - zdziwił się Kazuma, zaprzestając zabawy źdźbłem trawy.
 - Nie widzisz tego, baka? - załamała się Tomiko – Od 3 dni nie widać nich żadnych postępów. W ogóle nie mogą się zgrać. A tak dobrze im wcześniej szło.
 - A ja w nich wierzę. - wtrąciła się Maki – Zobaczycie, uda im się. Na pewno!
 - Mam taką nadzieję. - wymamrotał Taisuke, kończąc tym samym wymianę zdań.
 A tymczasem Akuma dalej nie mogli dojść do porozumienia.
 - To bez sensu. - załamała ręce Namida.
 - Masz rację. Trzeba wymyślić inny sposób. -przytaknął Sasuke.
 - Może zaczniemy od samego początku? - zaproponowała Hinata.
 - To znaczy? - zaciekawił się blondyn.
 - Najpierw, niech każdy z nas prześle do ręki niewielką ilość naturalnej energii. - zaczęła tłumaczyć – Wtedy ja, przy pomocy Byakugana pokieruję Was, kto ma zwiększyć, a kto zmniejszyć jej ilość. Ja się już dostosuję.
 - Hm... - zamyślił się Narto – To się może udać. Zróbmy tak!
Kiedy Naruto, Namida i Sasuke trzymali przed sobą dłonie z wirującą energią Hinata włączyła swoje kekkei genkai i zaczęła instruować:
 - Namidy czakra jest najbardziej wypośrodkowana, więc do niej będę sterować. Naruto zmniejsz trochę. Trochę, a nie o połowę! Okey... Jeszcze trochę więcej... Dobra! Teraz trzymaj tak. Sasuke, Ty też zwiększ. Delikatnie... Nie no, przesadziłeś teraz. Ale Namida trzymaj to, a nie się wahasz. Czekajcie... Jest! Powinno być. Teraz ja.
Granatowowłosa również wyciągnęła przed siebie otwartą dłoń i skupiła idealną ilość naturalnej energii.
 - Dobra. Teraz zbliżmy je do siebie. - zarządziła jasnooka.
Wtedy właśnie, po raz pierwszy udało im się tego dokonać. Pomiędzy czterema dłońmi wirowała kolorowa, idealnie wyważona kula naturalnej energii. Densetsu już zbierali się z ziemi, aby pogratulować młodym Samurajom i poinstruować ich, co robić dalej kiedy...
 - Yatta! - wykrzyknął Naruto.
Przez jego chwilową dekoncentrację w kuli nagle pojawiło się zdecydowanie więcej koloru białego, co spowodowało kolejny już tego dnia niewielki wybuch.
 - Naruto!!! - wykrzyknęła zgodnie trójka przyjaciół.
 - Ups. - powiedział tylko z niewinną miną główny sprawca zamieszania i ponownie zajął zajmowane przez siebie miejsce.
 Przez kolejne godziny, czwórka Akuma próbowała dopracować do perfekcji to, co osiągnęli. Po jakimś czasie Hinata przestała głośno instruować przyjaciół, ale nadal trzymała rękę na pulsie przy pomocy Byakugana. Nawet Naruto udało się oddzielić emocje od ilości wysyłanej energii. Cała drużyna co raz lepiej wyczuwała, ile czakry należy skupić i z minuty na minutę, z godziny na godzinę wyglądało to coraz lepiej. 
 Późnego wieczora już nie siedzieli na ziemi, a stali, zaś pomiędzy mini znajdowała się spora kula złączonej energii. W końcu, Densetsu doszli do wniosku, że nie ma co ich dalej męczyć. Podnieśli się z zajmowanych miejsc i podeszli do uczniów, którzy sprawnie anulowali technikę.
 - No nareszcie. Myślałem, że już się nie doczekam. - zaśmiał się Kazuma.
Szybko jednak mina mu zrzedła, bo zabójczy wzrok przyjaciół mówił wszystko.
 - Spokojnie. - próbowała załagodzić sytuację Tomiko, nim poleje się krew – Przyszliśmy Was pochwalić, bo jednak, jak już się przekonaliście, nie jest to takie łatwe, mimo że się na początku takie wydaje. Nie każdemu udaje się dojść do tego etapu, ale Wy podołaliście.
 - Teraz dajemy Wam do jutrzejszego południa spokój. Wyśpijcie się i widzimy się tu punktualnie o 12:00. - zarządziła Maki – Nie spóźnijcie się. - dodała na odchodne.
 - Jutro pokażemy Wam, jak połączyć to z katanami. - zdążył jeszcze rzucić przez ramię Taisuke, po czym cała czwórka zniknęła z pola treningowego.
Na szczęście dla Akuma, trenowali na posesji domu Naruto, więc nie musieli daleko iść. Sasuke i Hinata byli tak zmęczeni, że natychmiast zajęli pokój gościnny, nie fatygując się nawet do własnego domu. Naruto i Namida wzięli z nich przykład i równie szybko zniknęli w sypialni. Teraz to nawet zbliżający się nieubłaganie koniec świata nie byłby w stanie ich obudzić.
 Jak ustalili poprzedniego dnia, cała grupa równo o 12:00 zebrała się pod posiadłością Namikaze. Stamtąd udali się na jedne z bardziej oddalonych od wioski pól treningowych. Tomiko stwierdziła, że nie ma ochoty odbudowywać domu jak go przez przypadek zniszczą. Tak oto, po kilkunastu minutach znaleźli się na miejscu. Nie chcąc niepotrzebnie tracić cennego czasu Kazuma rozpoczął trening słowami:
 - Wczoraj nareszcie udało się Wam połączyć i zsynchronizować ze sobą swoje czakry. To duży wyczyn, ale jednocześnie zaledwie część tego, co musicie opanować. Kolejną kwestią będzie odpowiednie skupienie jej w Waszych katanach. Nie wiem czy zauważyliście, ale elementy natur nie łączyły się dopiero przy skrzyżowaniu ostrzy, ale już w czasie przygotowywania ataku, na co wskazywały niewielkie wyładowania elektryczne.
Akuma słuchali każdego słowa czarnowłosego z największą uwagą, by niczego nie przegapić.
 - Udało nam się w ten sposób skupić energię, dzięki jednej małej sztuczce. - podjęła temat Maki.
Wyciągnęła ona z pochwy swoją katanę i przecinając uprzednio palec, skropiła jej ostrze tuż przy rękojeści szkarłatną cieczą. Chwilę po tym zabiegu, dokładnie w tym samym miejscu ukazały się trzy dziwne napisy. Zaciekawieni młodzi Samurajowie spojrzeli wyczekująco na długowłosą.
 - Są to podpisy Tomiko, Kazumy i Taisuke. Dzięki temu i kilku prostym pieczęciom moja katana zsynchronizowała się z ich czakrami. Od teraz mogą oni swobodnie, nawet na odległość wpuszczać w moją broń swoją energię natury. Zdaję sobie sprawę, że początkowo może to być dla Was trochę zagmatwane, ale gwarantuję, że szybko załapiecie.
 - Czyli, jeżeli dobrze rozumiem – zaczął Sasuke – po wykonaniu tej techniki, czy czym to tam jest, połączymy w pewnym stopniu ze sobą swoje katany.
 - Dokładnie tak. - przytaknęła Tomiko z uśmiechem – Stworzy się między Wami niewidzialna i niewyczuwalna sieć. Przesyłając do swojej katany energię natury będziecie automatycznie tao samo robić w reszcie. Po to właśnie uczyliście się łączyć ze sobą wasze czakry. Pomogło to Wam dowiedzieć się, jak zachowują się inne elementy i jak nad nimi panować. Teraz wystarczy zrobić to samo, tylko że na trochę większą odległość. Technika ta ma niestety dwie wady: wykonać możecie ją tylko będąc w komplecie i ma również ograniczoną odległość między jej użytkownikami.
 - Mamy nadzieję, że jak na razie wszystko jasne, więc czas brać się do roboty. Łapcie za katany i na początek powiążcie je ze sobą. Najpierw wykonujecie pieczęcie: pies – smok – małpa – tygrys, a potem skropcie ostrze swoją krwią. - poinstruował Taisuke.
Akuma sprawnie się z tym uporali i już po kilku minutach czekali na dalsze polecenia.
 - Przy uzyskaniu odpowiedniego efektu niestety dużo Wam nie pomożemy. - zaczęła Tomiko – Wszystko działa w pełni intuicyjnie i każdy musi odnaleźć swój własny klucz do sukcesu. Ale pamiętajcie o jednym: Przyroda jest z Wami i zawsze chętnie pomoże, wystarczy słuchać uważnie.
Po zakończonym przemówieniu ciemnowłosa skinęła na przyjaciół, by dać wolną rękę młodym Samurajom.
 Jak ostrzegali Densetsu, łatwo nie było. Skupienie naturalnej energii nie tworzyło problemu, ale rozesłanie jej w równych ilościach do pozostałych trzech katan sprawiało już większy kłopot. Akuma już 3 dzień się z tym męczyli, a efekty były znikome. Cały czas pomagali sobie swoją dziwną umiejętnością przekazywania myśli i Byakuganem Hinaty. Nadal jednak nie wyglądało to tak jak powinno. Przyroda wokół nich wręcz szalała, próbując pomóc w jakiś sposób swoim 'ludzkim przyjaciołom'. Jedyną motywacją było to, że wszystkie cztery katany zaczynały delikatnie rozświetlać się jasnym światłem, co wskazywało na to, że fuzja żywiołów, choć w niewielkim stopniu, zachodzi. Może i te przebłyski nie trwały długo, ale dodawały nadziei.
 Kolejne 3 dni spędzili na doprowadzeniu stosunku żywiołów do perfekcji, co coraz lepiej im wychodziło oraz na powolnym zwiększeniu jej ilości, a co za tym idzie siły całej techniki.
 Szóstego dnia nareszcie było widać efekty ciężkiej, mozolnej pracy. Pojedyncze wyładowania utwierdzały wszystkich w tym, że katany zasilane są Raitonem. Był jeszcze co prawda zbyt słaby i niestabilny by można go było wykorzystać w prawdziwej walce. Mimo to efekt był i tak co najmniej zadowalający.
 Po dwóch tygodniach nareszcie się udało. Technika była gotowa.
 - Demoniczna fuzja żywiołów! Raiton! Ostateczność!
Przez mocno zniszczone pole treningowe rozniósł się krzyk czterech postaci, bo ludźmi to ich nazwać nie można było. Akuma w demonicznych formach, targani przez wiatr i otoczeni przez pojedyncze wyładowania elektryczne rzucili się ku celu, którym było masywne stare drzewo. Po zetknięciu się czterech śmiercionośnych ostrzy nastąpił kolejny tego dnia, jeszcze potężniejszy od poprzedniego wybuch. Sami Densetsu byli w szoku, że ci młodzi ninja tyle wytrzymują. Oni, w czasie ich chwały mogli wykonać ją maksymalnie 3 razy dziennie. Teraz niestety są w stanie zaprezentować tylko jedną. Akuma zaś, od samego rana, kiedy pierwszy raz udało im się doprowadzić technikę do końca starają się ją wzmocnić. I chyba tym razem się to udało. Wybuch spowodowany atakiem zmiótł drzewo, po którym nie został nawet jeden liść. Również trawa w obrębie 5 metrów wokół zniszczonego celu było doszczętnie spalone, a ziemia wręcz zorana. Taki efekt był całkowicie zadowalający, nawet dla takich perfekcjonistów, jakimi byli Akuma.
 - Na... Nareszcie s... się u... udało. - wydyszał Naruto, podpierając się rękami o kolana.
Reszta nic mu nie odpowiedziała, bo także z ledwością łapali oddech. Wtedy właśnie obok nich pojawili się uśmiechnięci, ale i niezmiernie dumni Densetsu.
 - Wielkie brawa! Naprawdę! - powiedziała Tomiko – Jesteśmy z Was bardzo dumni. Uwierzcie mi, niewielu udaje się opanować tą technikę. Gratulacje.
Akuma zdążyli się tylko radośnie uśmiechnąć, zanim osunęli się bezwładnie na ziemię, tracąc przytomność z przemęczenia.
 - Będziemy ich zanosić do domów? - zapytała Maki, patrząc z rozbawieniem na przyjaciół.
 - Niee. - machnął ręką Kazuma – Niech leżą, nic im nie będzie. Jest już ciepło, lato się zbliża. Jak odpoczną to sami się pozbierają.
 - Heh... Niech Ci będzie. - z twarzy Tomiko również nie schodził uśmiech.
 - Skoro zakończyliśmy już ich trening, przydałoby się poinformować o tym Hokage. Niech ich z powrotem wprowadzi na listę ninja gotowych do wykonywania misji. Słyszała, że ostatnio mają z czymś problem. - zaproponowała Maki.
 - Dobry pomysł. Może i my się na coś załapiemy? Przyda nam się trochę ruchu. - zaśmiał się Kazuma.
Zanim udali się do biura Czcigodnej, Tomiko jeszcze zabezpieczyła pole treningowe i nieprzytomnych przyjaciół specjalną techniką. Tak dla bezpieczeństwa, gdyby ktoś chciał im coś zrobić zanim odzyskają przytomność.

 Zakończenie ostatniego etapu treningu jest punktem przełomowy. Akuma Samurai są już gotowi. Gotowi, by podjąć walkę ze Złem. Niestety Akumuyami też nie próżnował. Ma armię gotową do pójścia za swoim panem na śmierć. Nadchodząca wojna przyniesie ogromne żniwo, ale i raz na zawsze zamknie pewien rozdział. Tylko jeszcze jednego nie możemy być pewni. Po czyjej stronie będzie zakończenie opowieści. Czy Dobro ponownie zwycięży? Czy może na świecie zapanuje wieczny mrok i cierpienie? Tego się dowiemy... Kiedyś... W przyszłości... Bardzo niedalekiej.... Cierpliwości...

~ No i wchodzimy w kluczową część opowiadania. Nasi bohaterowie są już gotowi i pozostaje im tylko czekać na Ostateczną Bitwę. Jak się zakończy? Jedyne co Wam powiem to to, że... ja wiem a Wy nie! haha :P Musicie sobie jeszcze poczekać ;)
Dzisiaj mam zakończenie szkoły, a potem świętowanie :D Życzcie mi powodzenia i małego kaca haha :P
Pozdrawiam :*

8 komentarzy:

  1. Asiek, jak zwykle nie zawiodłaś :D Gratulacje bohaterom za ogromny postęp! Imprezka na zakończenie szkoły, ahhh aż łza sie w oku kręci jak wspomnę :D kacusia życzę! Buźki :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. *pije kakao/znudzona kina* wiedziałam że im się uda... ale i tak jest genialnie! Normalnie.rozdział.cud.miód.i całusy!
    Hachibi: no potwierdzam. wybacz że tak długo nie pisaliśmy, ale... niestety Karou miała bojową misję... *powstrzymuuje śmiech* wysprzątać, wykosić, wyplewić, zgrabić, posadzić i inne czynności do wykonania na podwórku i ulicy.
    Od 9 rano czaisz?! Dopiero teraz skończyłam!
    Hachibi: dlatego jest taka szczęśliwa bo może się relaksnąć z nowym rozdziałem nie? A tak z innej beczki kiedy napiszesz wreszczie Kyuu rozdział?
    *nadyma policzki* mam dopiero 600 coś słów. Jeszcze trzeba poczekać, no tak do poniedziałku. Tak na pewno.
    Hachibi: tsa... tylko którego poniedziałku.
    Tego co ma być w poniedziałek nie? Aj zeszliśmy z tematu!
    Hachibi: no a co tu pisać. Genialne? Wow? Czekam na next? To jest oklepane!
    *drapie się po głowie* muahahahah! Wiem!
    Hachibi: *tworzy bunkier z poduszek i stołu/kciuk w górę* Zaczynaj!
    *wyjmuje megafon/wdech*
    ŁAT EWER GENIALNY ROZDZIAŁ NORMALNIE.MNIE POWALIŁAŚ JAK CI PRZYWOŁYWACZE Z PvP Z LOLA! CZUJĘ SI3 POZYTYWNIE NAKRĘCONA DO DALSZEJ AKCJI! *wdech* TWOJE OPOWIADANIE NORMALNIE MOŻNA JEŚĆ NA ŚNIADANIE! WEEEEE OOOOOO! BAKARAYU KONORAYOU CZY JAK TAM NIE!
    *okrzyk triumfu*
    Hachibi; *odtyka uszy* mogłem się tego spodziewać.
    Przesadzasz! *odkłada megafon* to co? *chrypie* do nastempnej...ykhy... notki... ykhy! *zanosi się kaszlem/łzawi*
    Hachibi: *klepie po plecach lekko* i po co ci to było słońce? Cóż, ja lecę się nią zająć, a ty się śmiej z naszego komentarza tak jak z ostatnich... chyba. Cóż...
    Niech wena będzie z tobą młody padafianie!
    Ja: padawanie a nie padafianie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    ciekawy, trening okazał się wcale nie taki prosty jak się wydawało, jak mogli ich zostawić na tym polu…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    ciekawy rozdział, a trening okazał się wcale nie być taki prosty jak się wydawało na początku, jak w ogóle mogli ich zostawić na tym polu…
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    ciekawy rozdział, ten trening nie okazał się wcale taki prosty jak się wydawało na samym początku, i jak w ogóle mogli ich zostawić na tym polu…
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    rozdział jest bardzo ciekawy, och tak trening nie okazał się wcale taki prosty jak się im wydawało na samym początku…
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń