- Kuso! To wcale nie takie łatwe. - denerwował się Naruto.
- Nie narzekaj
tylko skup się. - upomniała go Hinata.
- Hai, hai.
Minęło 10 dni od
kiedy nasi bohaterowie rozpoczęli ostatni, a zarazem kluczowy etap
treningu. Dzięki wcześniejszemu ćwiczeniu łączonych technik już
po 5 dniach udało im się zgrać we dwójkach. Przez ostatni czas
zaś męczyli się nad zsynchronizowaniem za sobą aż czterech
żywiołów.
- Shimata! Teraz za
dużo ognia. - przeklął Sasuke, gdy kula zajęła się płomieniami
i eksplodowała.
Cała czwórka była
zmęczona i poraniona przez miniwybuchy, które co chwilę
wywoływali. Nawet ich demoniczne zdolności nie nadążały z
leczeniem.
Zaś zaledwie
kilkanaście metrów dalej, pod starym, rozłożystym drzewem
siedziała inna czwórka Samurajów. Byli oni bardziej doświadczeni,
ale jak się niedawno okazało, już nie silniejsi. Tak, mowa tu o
Densetsu Samurai. Oddawali się właśnie rozmowie, bo w końcu co
lepszego mięli do roboty? Dziwię się, że jeszcze kart nie
wyciągnęli. Ale wracając...
- Nie wygląda to a
ciekawie. - powiedział z kwaśną miną Taisuke.
- A to czemu? -
zdziwił się Kazuma, zaprzestając zabawy źdźbłem trawy.
- Nie widzisz tego,
baka? - załamała się Tomiko – Od 3 dni nie widać nich żadnych
postępów. W ogóle nie mogą się zgrać. A tak dobrze im wcześniej
szło.
- A ja w nich
wierzę. - wtrąciła się Maki – Zobaczycie, uda im się. Na
pewno!
- Mam taką
nadzieję. - wymamrotał Taisuke, kończąc tym samym wymianę zdań.
A tymczasem Akuma
dalej nie mogli dojść do porozumienia.
- To bez sensu. -
załamała ręce Namida.
- Masz rację.
Trzeba wymyślić inny sposób. -przytaknął Sasuke.
- Może zaczniemy
od samego początku? - zaproponowała Hinata.
- To znaczy? -
zaciekawił się blondyn.
- Najpierw, niech
każdy z nas prześle do ręki niewielką ilość naturalnej energii.
- zaczęła tłumaczyć – Wtedy ja, przy pomocy Byakugana pokieruję
Was, kto ma zwiększyć, a kto zmniejszyć jej ilość. Ja się już
dostosuję.
- Hm... - zamyślił
się Narto – To się może udać. Zróbmy tak!
Kiedy Naruto, Namida
i Sasuke trzymali przed sobą dłonie z wirującą energią Hinata
włączyła swoje kekkei genkai i zaczęła instruować:
- Namidy czakra
jest najbardziej wypośrodkowana, więc do niej będę sterować.
Naruto zmniejsz trochę. Trochę, a nie o połowę! Okey... Jeszcze
trochę więcej... Dobra! Teraz trzymaj tak. Sasuke, Ty też zwiększ.
Delikatnie... Nie no, przesadziłeś teraz. Ale Namida trzymaj to, a
nie się wahasz. Czekajcie... Jest! Powinno być. Teraz ja.
Granatowowłosa
również wyciągnęła przed siebie otwartą dłoń i skupiła
idealną ilość naturalnej energii.
- Dobra. Teraz
zbliżmy je do siebie. - zarządziła jasnooka.
Wtedy właśnie, po
raz pierwszy udało im się tego dokonać. Pomiędzy czterema dłońmi
wirowała kolorowa, idealnie wyważona kula naturalnej energii.
Densetsu już zbierali się z ziemi, aby pogratulować młodym
Samurajom i poinstruować ich, co robić dalej kiedy...
- Yatta! -
wykrzyknął Naruto.
Przez jego chwilową
dekoncentrację w kuli nagle pojawiło się zdecydowanie więcej
koloru białego, co spowodowało kolejny już tego dnia niewielki
wybuch.
- Naruto!!! -
wykrzyknęła zgodnie trójka przyjaciół.
- Ups. - powiedział
tylko z niewinną miną główny sprawca zamieszania i ponownie zajął
zajmowane przez siebie miejsce.
Przez kolejne
godziny, czwórka Akuma próbowała dopracować do perfekcji to, co
osiągnęli. Po jakimś czasie Hinata przestała głośno instruować
przyjaciół, ale nadal trzymała rękę na pulsie przy pomocy
Byakugana. Nawet Naruto udało się oddzielić emocje od ilości
wysyłanej energii. Cała drużyna co raz lepiej wyczuwała, ile
czakry należy skupić i z minuty na minutę, z godziny na godzinę
wyglądało to coraz lepiej.
Późnego wieczora już nie siedzieli na
ziemi, a stali, zaś pomiędzy mini znajdowała się spora kula
złączonej energii. W końcu, Densetsu doszli do wniosku, że nie ma
co ich dalej męczyć. Podnieśli się z zajmowanych miejsc i
podeszli do uczniów, którzy sprawnie anulowali technikę.
- No nareszcie.
Myślałem, że już się nie doczekam. - zaśmiał się Kazuma.
Szybko jednak mina
mu zrzedła, bo zabójczy wzrok przyjaciół mówił wszystko.
- Spokojnie. -
próbowała załagodzić sytuację Tomiko, nim poleje się krew –
Przyszliśmy Was pochwalić, bo jednak, jak już się przekonaliście,
nie jest to takie łatwe, mimo że się na początku takie wydaje.
Nie każdemu udaje się dojść do tego etapu, ale Wy podołaliście.
- Teraz dajemy Wam
do jutrzejszego południa spokój. Wyśpijcie się i widzimy się tu
punktualnie o 12:00. - zarządziła Maki – Nie spóźnijcie się. -
dodała na odchodne.
- Jutro pokażemy
Wam, jak połączyć to z katanami. - zdążył jeszcze rzucić przez
ramię Taisuke, po czym cała czwórka zniknęła z pola
treningowego.
Na szczęście dla
Akuma, trenowali na posesji domu Naruto, więc nie musieli daleko
iść. Sasuke i Hinata byli tak zmęczeni, że natychmiast zajęli
pokój gościnny, nie fatygując się nawet do własnego domu. Naruto
i Namida wzięli z nich przykład i równie szybko zniknęli w
sypialni. Teraz to nawet zbliżający się nieubłaganie koniec
świata nie byłby w stanie ich obudzić.
Jak ustalili
poprzedniego dnia, cała grupa równo o 12:00 zebrała się pod
posiadłością Namikaze. Stamtąd udali się na jedne z bardziej
oddalonych od wioski pól treningowych. Tomiko stwierdziła, że nie
ma ochoty odbudowywać domu jak go przez przypadek zniszczą. Tak
oto, po kilkunastu minutach znaleźli się na miejscu. Nie chcąc
niepotrzebnie tracić cennego czasu Kazuma rozpoczął trening
słowami:
- Wczoraj nareszcie
udało się Wam połączyć i zsynchronizować ze sobą swoje czakry.
To duży wyczyn, ale jednocześnie zaledwie część tego, co musicie
opanować. Kolejną kwestią będzie odpowiednie skupienie jej w
Waszych katanach. Nie wiem czy zauważyliście, ale elementy natur
nie łączyły się dopiero przy skrzyżowaniu ostrzy, ale już w
czasie przygotowywania ataku, na co wskazywały niewielkie
wyładowania elektryczne.
Akuma słuchali
każdego słowa czarnowłosego z największą uwagą, by niczego nie
przegapić.
- Udało nam się w
ten sposób skupić energię, dzięki jednej małej sztuczce. -
podjęła temat Maki.
Wyciągnęła ona z
pochwy swoją katanę i przecinając uprzednio palec, skropiła jej
ostrze tuż przy rękojeści szkarłatną cieczą. Chwilę po tym
zabiegu, dokładnie w tym samym miejscu ukazały się trzy dziwne
napisy. Zaciekawieni młodzi Samurajowie spojrzeli wyczekująco na
długowłosą.
- Są to podpisy
Tomiko, Kazumy i Taisuke. Dzięki temu i kilku prostym pieczęciom
moja katana zsynchronizowała się z ich czakrami. Od teraz mogą oni
swobodnie, nawet na odległość wpuszczać w moją broń swoją
energię natury. Zdaję sobie sprawę, że początkowo może to być
dla Was trochę zagmatwane, ale gwarantuję, że szybko załapiecie.
- Czyli, jeżeli
dobrze rozumiem – zaczął Sasuke – po wykonaniu tej techniki,
czy czym to tam jest, połączymy w pewnym stopniu ze sobą swoje
katany.
- Dokładnie tak. -
przytaknęła Tomiko z uśmiechem – Stworzy się między Wami
niewidzialna i niewyczuwalna sieć. Przesyłając do swojej katany
energię natury będziecie automatycznie tao samo robić w reszcie.
Po to właśnie uczyliście się łączyć ze sobą wasze czakry.
Pomogło to Wam dowiedzieć się, jak zachowują się inne elementy i
jak nad nimi panować. Teraz wystarczy zrobić to samo, tylko że na
trochę większą odległość. Technika ta ma niestety dwie wady:
wykonać możecie ją tylko będąc w komplecie i ma również
ograniczoną odległość między jej użytkownikami.
- Mamy nadzieję,
że jak na razie wszystko jasne, więc czas brać się do roboty.
Łapcie za katany i na początek powiążcie je ze sobą. Najpierw
wykonujecie pieczęcie: pies – smok – małpa – tygrys, a
potem skropcie ostrze swoją krwią. - poinstruował Taisuke.
Akuma sprawnie się
z tym uporali i już po kilku minutach czekali na dalsze polecenia.
- Przy uzyskaniu
odpowiedniego efektu niestety dużo Wam nie pomożemy. - zaczęła
Tomiko – Wszystko działa w pełni intuicyjnie i każdy musi
odnaleźć swój własny klucz do sukcesu. Ale pamiętajcie o jednym:
Przyroda jest z Wami i zawsze chętnie pomoże, wystarczy słuchać
uważnie.
Po zakończonym
przemówieniu ciemnowłosa skinęła na przyjaciół, by dać wolną
rękę młodym Samurajom.
Jak ostrzegali
Densetsu, łatwo nie było. Skupienie naturalnej energii nie tworzyło
problemu, ale rozesłanie jej w równych ilościach do pozostałych
trzech katan sprawiało już większy kłopot. Akuma już 3 dzień
się z tym męczyli, a efekty były znikome. Cały czas pomagali
sobie swoją dziwną umiejętnością przekazywania myśli i
Byakuganem Hinaty. Nadal jednak nie wyglądało to tak jak powinno.
Przyroda wokół nich wręcz szalała, próbując pomóc w jakiś
sposób swoim 'ludzkim przyjaciołom'. Jedyną motywacją było
to, że wszystkie cztery katany zaczynały delikatnie rozświetlać
się jasnym światłem, co wskazywało na to, że fuzja żywiołów,
choć w niewielkim stopniu, zachodzi. Może i te przebłyski nie
trwały długo, ale dodawały nadziei.
Kolejne 3 dni
spędzili na doprowadzeniu stosunku żywiołów do perfekcji, co
coraz lepiej im wychodziło oraz na powolnym zwiększeniu jej ilości,
a co za tym idzie siły całej techniki.
Szóstego dnia
nareszcie było widać efekty ciężkiej, mozolnej pracy. Pojedyncze
wyładowania utwierdzały wszystkich w tym, że katany zasilane są
Raitonem. Był jeszcze co prawda zbyt słaby i niestabilny by można
go było wykorzystać w prawdziwej walce. Mimo to efekt był i tak co
najmniej zadowalający.
Po dwóch
tygodniach nareszcie się udało. Technika była gotowa.
- Demoniczna fuzja
żywiołów! Raiton! Ostateczność!
Przez mocno
zniszczone pole treningowe rozniósł się krzyk czterech postaci, bo
ludźmi to ich nazwać nie można było. Akuma w demonicznych
formach, targani przez wiatr i otoczeni przez pojedyncze wyładowania
elektryczne rzucili się ku celu, którym było masywne stare drzewo.
Po zetknięciu się czterech śmiercionośnych ostrzy nastąpił
kolejny tego dnia, jeszcze potężniejszy od poprzedniego wybuch.
Sami Densetsu byli w szoku, że ci młodzi ninja tyle wytrzymują.
Oni, w czasie ich chwały mogli wykonać ją maksymalnie 3 razy
dziennie. Teraz niestety są w stanie zaprezentować tylko jedną.
Akuma zaś, od samego rana, kiedy pierwszy raz udało im się
doprowadzić technikę do końca starają się ją wzmocnić. I chyba
tym razem się to udało. Wybuch spowodowany atakiem zmiótł drzewo,
po którym nie został nawet jeden liść. Również trawa w obrębie
5 metrów wokół zniszczonego celu było doszczętnie spalone, a
ziemia wręcz zorana. Taki efekt był całkowicie zadowalający,
nawet dla takich perfekcjonistów, jakimi byli Akuma.
- Na... Nareszcie
s... się u... udało. - wydyszał Naruto, podpierając się rękami
o kolana.
Reszta nic mu nie
odpowiedziała, bo także z ledwością łapali oddech. Wtedy właśnie
obok nich pojawili się uśmiechnięci, ale i niezmiernie dumni
Densetsu.
- Wielkie brawa!
Naprawdę! - powiedziała Tomiko – Jesteśmy z Was bardzo dumni.
Uwierzcie mi, niewielu udaje się opanować tą technikę.
Gratulacje.
Akuma zdążyli się
tylko radośnie uśmiechnąć, zanim osunęli się bezwładnie na
ziemię, tracąc przytomność z przemęczenia.
- Będziemy ich
zanosić do domów? - zapytała Maki, patrząc z rozbawieniem na
przyjaciół.
- Niee. - machnął
ręką Kazuma – Niech leżą, nic im nie będzie. Jest już ciepło,
lato się zbliża. Jak odpoczną to sami się pozbierają.
- Heh... Niech Ci
będzie. - z twarzy Tomiko również nie schodził uśmiech.
- Skoro
zakończyliśmy już ich trening, przydałoby się poinformować o
tym Hokage. Niech ich z powrotem wprowadzi na listę ninja gotowych
do wykonywania misji. Słyszała, że ostatnio mają z czymś
problem. - zaproponowała Maki.
- Dobry pomysł.
Może i my się na coś załapiemy? Przyda nam się trochę ruchu. -
zaśmiał się Kazuma.
Zanim udali się do
biura Czcigodnej, Tomiko jeszcze zabezpieczyła pole treningowe i
nieprzytomnych przyjaciół specjalną techniką. Tak dla
bezpieczeństwa, gdyby ktoś chciał im coś zrobić zanim odzyskają
przytomność.
Zakończenie
ostatniego etapu treningu jest punktem przełomowy. Akuma Samurai są
już gotowi. Gotowi, by podjąć walkę ze Złem. Niestety Akumuyami
też nie próżnował. Ma armię gotową do pójścia za swoim panem
na śmierć. Nadchodząca wojna przyniesie ogromne żniwo, ale i raz
na zawsze zamknie pewien rozdział. Tylko jeszcze jednego nie możemy
być pewni. Po czyjej stronie będzie zakończenie opowieści. Czy
Dobro ponownie zwycięży? Czy może na świecie zapanuje wieczny
mrok i cierpienie? Tego się dowiemy... Kiedyś... W przyszłości...
Bardzo niedalekiej.... Cierpliwości...
~ No i wchodzimy w kluczową część opowiadania. Nasi bohaterowie są już gotowi i pozostaje im tylko czekać na Ostateczną Bitwę. Jak się zakończy? Jedyne co Wam powiem to to, że... ja wiem a Wy nie! haha :P Musicie sobie jeszcze poczekać ;)
Dzisiaj mam zakończenie szkoły, a potem świętowanie :D Życzcie mi powodzenia i małego kaca haha :P
Pozdrawiam :*
Asiek, jak zwykle nie zawiodłaś :D Gratulacje bohaterom za ogromny postęp! Imprezka na zakończenie szkoły, ahhh aż łza sie w oku kręci jak wspomnę :D kacusia życzę! Buźki :-*
OdpowiedzUsuńNo po prostu nic dodać, nic ująć. ;)
Usuń*pije kakao/znudzona kina* wiedziałam że im się uda... ale i tak jest genialnie! Normalnie.rozdział.cud.miód.i całusy!
OdpowiedzUsuńHachibi: no potwierdzam. wybacz że tak długo nie pisaliśmy, ale... niestety Karou miała bojową misję... *powstrzymuuje śmiech* wysprzątać, wykosić, wyplewić, zgrabić, posadzić i inne czynności do wykonania na podwórku i ulicy.
Od 9 rano czaisz?! Dopiero teraz skończyłam!
Hachibi: dlatego jest taka szczęśliwa bo może się relaksnąć z nowym rozdziałem nie? A tak z innej beczki kiedy napiszesz wreszczie Kyuu rozdział?
*nadyma policzki* mam dopiero 600 coś słów. Jeszcze trzeba poczekać, no tak do poniedziałku. Tak na pewno.
Hachibi: tsa... tylko którego poniedziałku.
Tego co ma być w poniedziałek nie? Aj zeszliśmy z tematu!
Hachibi: no a co tu pisać. Genialne? Wow? Czekam na next? To jest oklepane!
*drapie się po głowie* muahahahah! Wiem!
Hachibi: *tworzy bunkier z poduszek i stołu/kciuk w górę* Zaczynaj!
*wyjmuje megafon/wdech*
ŁAT EWER GENIALNY ROZDZIAŁ NORMALNIE.MNIE POWALIŁAŚ JAK CI PRZYWOŁYWACZE Z PvP Z LOLA! CZUJĘ SI3 POZYTYWNIE NAKRĘCONA DO DALSZEJ AKCJI! *wdech* TWOJE OPOWIADANIE NORMALNIE MOŻNA JEŚĆ NA ŚNIADANIE! WEEEEE OOOOOO! BAKARAYU KONORAYOU CZY JAK TAM NIE!
*okrzyk triumfu*
Hachibi; *odtyka uszy* mogłem się tego spodziewać.
Przesadzasz! *odkłada megafon* to co? *chrypie* do nastempnej...ykhy... notki... ykhy! *zanosi się kaszlem/łzawi*
Hachibi: *klepie po plecach lekko* i po co ci to było słońce? Cóż, ja lecę się nią zająć, a ty się śmiej z naszego komentarza tak jak z ostatnich... chyba. Cóż...
Niech wena będzie z tobą młody padafianie!
Ja: padawanie a nie padafianie!
Hej,
OdpowiedzUsuńciekawy, trening okazał się wcale nie taki prosty jak się wydawało, jak mogli ich zostawić na tym polu…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńciekawy rozdział, a trening okazał się wcale nie być taki prosty jak się wydawało na początku, jak w ogóle mogli ich zostawić na tym polu…
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńciekawy rozdział, ten trening nie okazał się wcale taki prosty jak się wydawało na samym początku, i jak w ogóle mogli ich zostawić na tym polu…
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńrozdział jest bardzo ciekawy, och tak trening nie okazał się wcale taki prosty jak się im wydawało na samym początku…
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza