~ Rok później ~
Czas mijał szybko. Akuma
ponownie zostali zaciągnięci do ANBU, a Tsunade postarała się,
żeby nie było im nudno. Działali nie tylko incognito z
ceramicznymi maskami na twarzach, ale również powrócili Akuma
Samurai. Tym razem jednak, nie jako tajemnicze, zakapturzone
postacie, ale jako osoby fizyczne. Spowodowało to jeszcze większe
rozsławienie ich imion.
A Densetsu? Oni też nie
siedzieli bezczynnie. Jako, że nie byli oficjalnie mieszkańcami i
ninja wioski, postanowili ją opuścić na jakiś czas, by zdobyć
sprzymierzeńców w nadchodzącej wojnie. Nie byli już zapomnianą
legendą. Pokazali ludziom swoje twarze. Ci, którzy poznali ich
charaktery i osobowość, jak się można było domyślić –
szybko ich pokochali.
W międzyczasie w wiosce
miało miejsce kilka większych imprez. Tym razem Akuma się
zabezpieczyli i zaprosili na
nie również Hokage. Dzięki temu nie musieli przejmować się
trzymaniem zabawy w ryzach. Nawet jak pojawiły się jakieś skargi
mieszkańców, to nie mięli oni gdzie ich kierować, gdyż sama
Czcigodna bawiła się chyba najweselej i najgłośniej ze
wszystkich.
Akuma
Samurai nie zaniedbywali również treningów. Pomimo napiętego
grafiku udało im się doprowadzić Ostateczną Technikę do
perfekcji. Przygotowanie jej nie zajmowało już tak dużo czasu, a
siła rażenia była zdecydowanie lepsza
niż „zadowalająca”. Densetsu, po porażce w sparingu także
wzięli się ostro za trening. Nie chcieli być w czasie walki
utrapieniem. Wręcz przeciwnie, planowali ponownie utrzeć nosa
Akumuyami. Co prawda nie w sposób bezpośredni, bo to
zostawiają młodemu pokoleniu, ale niszcząc jego sługi mogą
narobić mu niemały problem. Densetsu aktualnie znajdowali się w
Konoha. Wrócili oni zaledwie kilka dni temu, ale przez cały czas
spracowali na pełnych obrotach. Już od dłuższego czasu coś
przeczuwali. Byli wręcz pewni, że niedługo coś się wydarzy.
Zbliżało
się kolejne gorące, letnie popołudnie. Ósemka Samurajów
postanowiła spędzić ze sobą trochę czasu, więc spotkali się w
ich lubionym lokalu w wiosce – Ichiraku Ramen. Jednak
cały czas czuli, że coś wisiało w powietrzu. Zamiast wesołych
rozmów i przekomarzania się, które zawsze towarzyszyły ich
spotkaniom, panowała idealna cisza. Każdy zagłębiony był we
własnych myślach. Nawet Naruto stał się jakiś nieswój, bo zjadł
jedynie 2 miski ramen i nic więcej nie mógł przełknąć. Po około
godzinie, jako pierwsza postanowiła odezwać się Namida,
przełamując tym samym nieznośną ciszę:
-
Stop! Mam tego dosyć!
Słowa
te wybudziły resztę jej towarzyszy z letargu, którzy spojrzeli na
nią ze zdziwieniem wypisanym na twarzach.
-
O czym mówisz? - zapytał Taisuke.
-
O tej cholernej ciszy! - wkurzyła się.
-
Masz rację. - poparła ją Maki – Wszyscy czujemy, że coś jest
nie tak. Niedługo się coś stanie.
-
No właśnie „coś”. Tylko co? - zastanawiał się na głos
Kazuma.
-
Mam pewną teorię, ale wolałbym, żeby była ona nieprawdą. -
wyznał tajemniczo zamyślony Sasuke.
Mimo,
że nie powiedział w prost, o czy, myśli, to każdy doskonale
zrozumiał przesłanie. Chodziło mu o nadchodzące przeznaczenie.
Ostateczną bitwę. Ale nawet, jeśli owa teoria byłaby prawdziwa,
to są gotowi. Zakończyli trening i są pewni zwycięstwa.
Dodatkowo, Densetsu podpisali pakty z wieloma wioskami, osadami i
pojedynczymi klanami, dlatego z sojusznikami również nie będzie
problemów.
Po
tej krótkiej wymianie zdań ponownie zapadła cisza. Zaś po
kolejnych kilkunastu minutach Samurajowie wspólnie stwierdzili, że
takie siedzenie nie ma najmniejszego sensu i po krótkim pożegnaniu
każdy rozszedł się w swoją stronę. W
podobnych nastrojach minęła im reszta popołudnia i wieczór.
Przełom
nastąpił następnego dnia rankiem. Samurajowie, pod wpływem
jakiegoś niezrozumiałego dla nich przeczucia, zostali niemal
zerwani z wygodnych i ciepłych łóżek. To było coś, jakby nieme
wezwanie. Komenda do gotowości. Natychmiast cała ósemka
zmaterializowała się w ich
miejscu. A konkretnie, na polanie przy pięknym jeziorze z niewielkim
wodospadem. Tym samym, gdzie Hinata przechodziła przez drugi etap
treningu. Mimo upływu czasu miejsce to zachowało swój
niepowtarzalny wygląd.
-
Co się dzieje, do cholery?!
Nie
wytrzymał tego wszystkiego Sasuke i rozdrażniony krążył po
polanie. Reszta także nie wyglądała na szczęśliwych.
-
Uspokój się, Sasuke. To nic nie da. - próbowała uspokoić go
Tomiko.
-
Jak mam się uspokoić? Czuję się jakby coś zamieszkało w mojej
głowie! Od dwóch dni chodzę nieprzytomny i na okrągło rozmyślam
o jakichś niestworzonych rzeczach!A do tego wszystkiego to dziwne
wezwanie o świcie! Czy ja wyraziłem zgodę, żeby coś mi się w
głowie darło?! - krzyczał zły.
-
Wyobraź sobie, że my czujemy
się dokładnie tak samo! - nie wytrzymał Naruto.
Już
mięli rzucić się sobie do gardeł, ale w porę zainterweniowały
Hinata i Namida. Szybko rozdzieliły swoich chłopaków i postawiły
ich do pionu.
-
Rozumiemy jak się czujecie, - zaczęła spokojnie Maki – ale
niestety musicie to przetrwać. Akumuyami zbliża się, a z nim całe
wojsko. To co czujecie jest głosem całego Waszego otoczenia, a w
szczególności przyrody, która wyczuwa nadciągające Zło. Z
jednej strony to wkurzające, ale z drugiej mamy – informacje na
bieżąco z tego, jakie ruchy wykonuje nasz wróg.
-
Gomen. - wymamrotali.
-
Nie szkodzi. - uśmiechnęła się Tomiko – Teraz, zamiast tracić
energię na niepotrzebne
bójki zróbmy coś pożyteczniejszego. Musimy poinformować Hokage o
sytuacji i zmobilizować naszych sojuszników.
-
Hai.
Po
krótkim zarządzeniu Tomiko cała grupa momentalnie zniknęła, by
chwilę później pojawić się w biurze Czcigodnej. Sama Tsunade
spała na stosie dokumentów zalegających na potężnym biurku,
lecz pojawienie się nieproszonych gości skutecznie przerwało jej
to zajęcie.
- Co do cholery?! - zerwała się na równe nogi.
-
Już czas. - powiedział tajemniczo Taisuke, siadając na krześle
przy drewnianym meblu.
Reszta
Samurajów zaś chwyciła w dłonie sporo czystych zwojów i piór,
by móc napisać lisy, w których poinformują nowych i starych
sojuszników o nadciągającej wojnie.
-
Ale skąd wiecie, że On nadchodzi? - zapytała sceptycznie.
-
Ciężko to wyjaśnić, Hokage-sama. - zaczął długowłosy –
Można powiedzieć, że to coś w rodzaju szóstego zmysłu. Naszło
nas dzisiaj bardzo silne przeczucie. Domyślamy się też, że w
przeciągu kilku, do kilkunastu najbliższych dni sama zaczniesz
odczuwać pewien niepokój. Tsunade-sama. Dzieje się tak, ponieważ
sama natura reaguje na coraz silniejszą aktywność złej energii.
Blondynka,
po usłyszeniu wyjaśnień mężczyzny zamyśliła się przez chwilę,
ale po chwili, nie zadając więcej pytań kiwnęła głową w geście
zrozumienia. Już miała się ponownie odezwać, gdy tuż przed nią
stanęła Tomiko. Podała ona pod nos Czcigodnej zwój, który chwilę
wcześniej zapełniła pismem.
-
Co to? - zapytała.
-
List z informacją o nadchodzącej bitwie oraz prośba o wsparcie nas
i naszej wioski. - wyjaśniła zwięźle – Musisz również to
podpisać, Hokage-sama.
-
Dobrze.
Tsunade
chwyciła list w rękę i prześledziła
wzrokiem schludnie napisany
tekst, lecz łatwo można było w nim zauważyć nutę pośpiechu.
„Czcigodny
Gondaime Kazekage Sunagakue Gaara no Sabaku.
Z
przykrością musimy poinformować Czcigodnego Kazekage o zbliżającym
się nieubłaganie, zapowiadanym przez nas wysłanniku piekieł –
Akumuyami wraz ze swoimi wojskami i zwolennikami. Konsekwencją jego
pojawienia się będzie wielka bitwa, której wynik zaważy nie tylko
na losach shinobi, ale na całym przyszłym świecie. Dlatego też
zwracamy się z prośbą o wsparcie w tych trudnych dla wszystkich
chwilach. Konieczna będzie pełna mobilizacja zbrojna, wsparcie
medyczne oraz finansowe. Pragniemy także przypomnieć o złożonych
przez Czcigodnego Kazekage obietnicach oraz lojalności.
Z wyrazami
szacunku.
Densetsu
Samirai:
Tomiko
Mataki
Maki
Nakamoto
Kazuma
Hideki
Taisuke
Asano
Akuma
Samurai:
Namida Oni
Hinata
Hyūga
Naruto
Namikaze-Uzumaki
Sasuke
Uchiha
Gondaime
Hokage Konohagakure
Tsunade
Senju”
Takich
listów było jeszcze kilka. Trafiły one do Tsuchikage, Mizukage,
Raikage, wioski Deszczu, Trawy, kilku potężnych klanów i
pojedynczych osób, jak na przykład jinchūrikich czy sannina Jiray.
Tsunade,
jeszcze tego samego dnia zwołała zebranie. Stawiły się na nim
wszystkie ważne osobistości wioski, wybrana część jōninów
oraz kilka oddziałów ANBU. Również Starszyzna się pojawiła i
jak zwykle kręciła nosem na wszystko, ale na szczęście tym razem
nikt ich nie słuchał. Tak samo było z Danzō.
Najbardziej usatysfakcjonowała z takiego obrotu spraw była sama
Hokage, bo nareszcie mogła utrzeć nosa tym
staruchom,
jak ich określała, i to z pełnym pozwoleniem ze strony innych
uczestników zebrania. Shikamaru i Shikaku Nara, wraz z Akuma
przedstawili wstępny plan działania oraz strategię na nadchodzące
starcie. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Teraz pozostało
czekać na przybycie pomocy oraz na nadciągające Zło.
~
Tymczasem w odległym wymiarze ~
Mrocznymi
korytarzami zamku podążała czarna, odziana w płaszcz postać.
Odgłos jej ciężkich kroków roznosił się echem po całym
pomieszczeniu. Nawet z dużej odległości można było bez problemu
wyczuć złą aurę, którą wokół sienie roztaczał. Każdy prędko
schodził mężczyźnie z drogi w obawie, że mu
podpadnie. W końcu dotarł do ogromnych i równie mrocznych co
reszta zamku wrót. Załomotał w nie kilkukrotnie, po czym wszedł,
nie czekając na zaproszenie.
-
Ach, to Ty, Akumuyami.
Po
ogromnym pomieszczeniu rozniósł się upiorny, skrzekliwy, a zarazem
pełny mocy i władczy głos.
-
Tak, to ja, Panie. - odparł gość.
Zbliżył
się do mrocznej postaci skrytej w cieniu i przyklękną na jedno
kolano. Z ciemności przed nim wyróżnić można było tylko parę
przerażających, czerwonych oczu.
-
Masz dla mnie jakieś wieści? - zapytał.
-
Tak, Panie. Właśnie zakończyliśmy przygotowania naszych wojsk.
Wszystko poszło według planu. Teraz pozostało nam jedynie
otworzenie i utrzymanie stabilnego portalu, by dostać się na
Ziemię.
-
Ile czasu potrzebujecie?
-
Tydzień, Panie.
-
Doskonale. - podsumował ucieszony władca, po czym kontynuował –
Chcę przemówić do moich poddanych.
-
Już się tym zajmuję, mój Panie. - po tych słowach Akumuyami
natychmiast podniósł się z klęczek i wyszedł.
Po
opuszczeniu sali przez jego najwierniejszego sługę najwyższy demon
we wszechświecie wstał z zajmowanego dotąd miejsca i z okrutnym
uśmiechem na ustach zbliżył się do balkonu. Obserwował, jak jego
poddani w ekspresowym tempie zbierają się pod murami zamku, by
wysłuchać słów swojego przywódcy. Jednak nadal pozostawał w
cieniu czekając na odpowiedni moment. Po kilku minutach, gdy
praktycznie
cały plac został wypełniony, wyszedł na spotkanie z poddanymi.
Jego pojawienie się spowodowało natychmiastowe ucichnięcie
wszelkich rozmów i krzyków. Nikt nie chciał się narazić, gdyż
władca znany był ze swojego okrucieństwa.
-
Witajcie poddani. - zaczął – Zapewne wszyscy tu zebrani doskonale
wiedzą kim są shinobi i za co nas uważają. Przez wieki byliśmy
gardzeni i wyklinani. Nie szanują nas, uważają za gorszych od
siebie. Myślą, że od tak mogą nas pokonać. Mam już dość
takiego traktowania, jak zapewne Wy wszyscy. Mam rację?
-
Tak jest! - wokół rozniosły się potakujące wycia i krzyki.
Rumor
ten został jednak szybko uciszony przez władcę przez podniesienie
ręki.
-
Ale już niedługo. Już za tydzień wkroczymy na ich teren i rozpęta
się wojna. Ostateczna rozgrywka, w której to my będziemy
tryumfatorami! Pokarzemy im czym jest prawdziwa potęga! Zniszczymy
tą słabą rasę! Zostaniemy panami świata! - zakończył z
okrzykiem na ustach.
Zaraz
po ostatnim zdaniu jego wypowiedzi ponownie wycofał się do saki, z
której wyszedł. Żegnany był licznymi okrzykami, wiwatami, wyciami
i brawami. Udało
mu się podburzyć i zjednoczyć podwładnych. Teraz był całkowicie
pewny swojego zwycięstwa. Z pełnym satysfakcji, demonicznym
uśmiechem rozsiadł się na swoim tronie i wyszeptał cicho:
-
Tydzień...
~ Jest, jest, jest. Udało mi się przepisać rozdział, za który od razu chcę Was przeprosić. Jest godzina 00:06, wstałam dzisiaj o 5:30, a o 7:00 byłam już w szkole na ustnym egzaminie z angielskiego. Jestem padnięta i ledwo widzę klawisze, wiec nie wiem czy nie wypisałam jakichś bzdur. Mam nadzieję, że nie. Dobra nie mam siły dalej pisać. Dziś matematyka rozszerzona. Trzymajcie kciuki.
Całuje :*
Bzdury? Bzdury?! Genialny rozdział! Uwielbiam twoje opowiadanie, normalnie cud miód i gofry! XD
OdpowiedzUsuńHmm... tydzień, zanim pojawi się TO *udaje jakieś ruchy samuraja i ninja, rzucając.bombą dymną* Eksploooozjaaaa un!
Hachibi: a ta znowu swoje...
Nie mów że sam nie.jesteś podekscytowany!
Hachibi: *mamrocze pod nosem* przeklęta wariatka przejrzała mnie....
Bacząc, co to znaczy?, bacząc na jego słowa, można stwierdzić że jaramy się równie mocno jak kolejnym filmem naruto the last!
Hachibi: nie lubisz przecież lovelasów a tam tego aż nadto....
*wali w głowę* ale i tak było genialne! A szczegulnie to po napisach jak Boruto i Himawari skoczyli na Naruto <3 kyaaaaaa! Albo ten moment co Kurama narzekał! KyaaaaaaaГ3! *mdleje*
Hachibi: *panika* mejdej mejdej! Straciliśmy kontakt z Karou! Hiuston mamy problem odbiór!
Gratuluję świetnie napisanego rozdziału mimo stresu, który zapewne ci towarzyszy. :) Nie mogę sie już doczekać kolejnej notki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ;*
Maturki, później będziesz to mile wspominać, tak jak ja :D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to SUUUUPER! Już nie mogę się doczekać ataku wroga i scen walki ;)
Hej,
OdpowiedzUsuńo tak Akuma ukończyli w końcu technikę, udało im się, wojna zbliża się wielkimi krokami…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwojna już zbliża się wielkimi krokami…
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, no i wojna zbliża się wielkimi krokami… a wręcz ogromnymi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, wojna zbliża się wielkimi krokami…
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza