środa, 22 lipca 2015

Epilog

 '- Sasuke pospiesz się, bo znowu się spóźnimy! - krzyknęła zdenerwowana Hinata.
 - Już idę! Spokojnie, nie denerwuj się, bo Ci nie wolno. - uspokajał ją mężczyzna, w pośpiechu ubierając buty.
 - Ja dobrze wiem, co mogę a co nie! - krzyczała.
 - Tak, oczywiście kochanie. - odpuścił zrezygnowany.

Hinata była w piatym miesiącu ciąży i właśnie włączył jej się humor "wszystko na nie". Nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo opiekuńczy i ugodowy może być Sasuke. Spełniał każdą zachciankę swojej żony i nie odstępował jej na krok. Jakiś miesiąc temu poprosił Naruto o urlop, by móc zająć się małżonką. No ale, chodzi tu o jego potomka, więc nie powinniśmy się za bardzo dziwić.

 Państwo Uchiha byli umówieni z Sakurą na wizytę kontrolną, na którą właśnie się wybierali. Haruno już na początku zadeklarowała się, że będzie lekarzem prowadzącym. Była jednym z najlepszych medyków na świecie, więc para nie miała nic przeciwko, a wręcz się cieszyła, że ktoś tak uzdolniony będzie kontrolował rozwój małego lub małej Uchihy.

 Po kilkunastu minutach nareszcie dotarli do Szpitala, gdzie pracowała Sakura. Od razu skierowali się do jej gabinetu i zapukali w drzwi. Po usłyszanym pozwoleniu weszli do pomieszczenia.

 - O, już jesteście. Cześć. Jak się dzisiaj czujesz? - zapytała różowowłosa, prowadząc Hinatę na łóżko.
 - Zjadłabym kanapkę z masłem orzechowym i ketchupem, a do tego ogórki. - odparła.
 - Ha ha. Czyli wszystko w normie. - zaśmiała się kobieta i zaczęła badanie.

W tym czasie Sasuke grzecznie usiadł na krześle przy biurku Sakury i przysłuchiwał się rozmowie.

 - A jakieś inne objawy? - pytała dalej.
 - Strasznie spuchły mi nogi i brzuch powoli zaczyna przeszkadzać. - wyliczała ciężarna.
 - No faktycznie jest wyjątkowo duży jak na ten miesiąc. - przyznała Sakura - Dobra, sprawdźmy co u Waszej kruszynki.

Różowowłosa zaczęła jeździć dłońmi po brzuchu Hinaty. Po dłuższej chwili odsunęła się od przyjaciółki, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.

 - Już ostatnio mi się tak wydawało, ale dopiero teraz jestem tego pewna. - powiedziała tajemniczo.
 - Ale o co chodzi? Coś nie tak z dzieckiem? - wystraszył się Sasuke.
 - Nie, nie. Z dziećmi wszystko w jak najlepszym porządku. - uspokoiła go przyjaciółka.
 - Uf... Jak dobrze. - odetchnął, ale nagle coś sobie uświadomił - Chwila moment... dz-dzieci?
 - Tak, będziecie mieć bliźniaki. - uśmiechnęła się triumfująco.
 - B-b-bliźniaki...

Tylko tyle był w stanie wydukać czarnowłosy po czym najzwyczajniej w świecie... zemdlał.'
 - Hahaha!
Po posiadłości Namikaze rozniósł się dźwięczny śmiech dwunastu osób.
 - To nie jest śmieszne. - syknął na oko 28-letni Sasuke.
 - Nie, wcale. Tylko wielki Akuma Samurai, postrach wśród demonów i bohater Wielkiej Bitwy o Świat mdleje na wieść o tym, że zostanie ojcem bliźniaków.

Naruto kompletnie nie przejął się wściekłą miną czarnowłosego i otwarcie zaśmiewał się z przyjaciela. Ten jeszcze chwilę bluzgał na blondyna pod nosem aż się uspokoił. W posiadłości Namikaze, która została już okrzyknięta Imprezownią Konohy przebywała właśnie najbardziej rozpoznawalna grupa w wiosce. Nawet Naruto udało się ma ten dzień wymigać od pracy i zostawił w biurze swojego klona. Bo kto Hokage zabroni? Przyjaciele wspólnie doszli do wniosku, że przez ostatni nawał zajęć od dłuższego czasu nie mieli okazji spotkać się w komplecie. I tak oto siedzą właśnie w salonie blondyna i wspominają stare czasy. Na stole zaś zamiast alkoholu stały kubki z kawą i ciasteczka. No cóż, wiek zobowiązuje do pewnych zachowań, a szczególnie przy dzieciach, które teraz grzecznie bawiły się w ogrodzie. Zapewne ciekawi Was, kto konkretnie zasiada w salonie Naruto? Otóż wyjaśniam. Na jednym z foteli siedział Neji, a na  kolanach usadowiła się jego żona Tenten. Ich dłonie splecione były na okrągłym brzuchu kobiety, która była w 4 miesiącu. Na drugim fotelu rozwaliła się Ino, a ogromny brzuch ograniczał jej ruchy. Sai junior miał przyjść na świat lada dzień. Zaś Sai senior siedział na oparciu siedzenia i bacznie obserwował swoją świeżo upieczoną żonę. Na sofie, jak na dobrych gospodarzy przystało rozwalili się Akuma. Naprzeciw na krzesłach siedzieli Kiba i Hanabi, którzy od jakiegoś czasu byli szczęśliwym narzeczeństwem. Kolejnymi zaręczonymi byli Shikamaru i Temari, którzy przytachali sobie sporych rozmiarów pufę z pokoju obok. Ostatnie dwie osoby, lecz nie para rozłożyły się wygodnie na podłodze. A była to Sakura i Choji.

 - No śmiej się, śmiej. A zapomniałeś co było u Ciebie przy porodzie? - zapytał diabolicznie Sasuke i zaczął opowiadać:

 '3 w nocy. Ktoś puka do drzwi. Nie, ktoś wali do drzwi. Sasuke natychmiast zerwał się z łóżka i popędził do wejścia. Po otworzeniu drzwi zobaczył w nich zziajanego Naruto, z przerażeniem wymalowanym w błękitnych oczach.

 - Czy Ciebie do reszty powaliło? - wysyczał wściekle - Jak obudziłeś dzieciaki to sam będziesz je usypiał.

Dopiero teraz mężczyzna bliżej przyjrzał się przyjacielowi i coś mu nie pasowało. 'Klon' - pomyślał.

 - Coś się stało?  - zapytał zdecydowanie spokojniej.
 - Namida rodzi. Jesteśmy w szpitalu. Szybko!  - wyrzucił z siebie klon i zniknął.
 - Hinata! - zawołał natychmiast w głąb domu.

Nie starał się już być cicho, bo słyszał dwa dziecięce płacze.

 Zaledwie kilkanaście minut później, kiedy dzieci ponownie usnęły i zostały pod opieką klonów, państwo Uchiha pojawili się na porodówce.

 - Naruto uspokój się do cholery. Wiem co czujesz, więc łaskawie usiądź na tyłku i czekaj.

Blondyn bez przerwy łaził w tę i z powrotem już od prawie godziny, a Sasuke powoli tracił cierpliwość.

 - A co jeśli coś się stanie dziecku? Albo Namidzie? Czemu to tak długo trwa? Nie powinno być już po wszystkim?

Naruto zadawał pytania z prędkością wyścigówki. Sasuke już całkiem się załamał i oparł głowę na dłoniach. Nawet  sobie nie zdawał sprawy, że on był taki sam w tym wielkim dniu. Na szczęście Hinata postanowiła zainterweniować. Złapała przyjaciela za ramiona i siłą posadziła na krześle.

 - Teraz mnie posłuchaj, tylko uważnie. Tam w środku, razem z Twoją żoną jest Sakura i Tsunade, czyli dwie najlepsze medyczki na świecie. Nic nie może się stać. A teraz spójrz na mnie. Urodziłam bliźniaki i jeszcze żyję, więc Namida poradzi sobie z jednym bez problemu.

Te słowa na jakiś czas skutecznie uciszyły Naruto.

 Poród trwał wyjątkowo długo, bo aż kilka godzin. Blondyn prawie wyszedł z siebie ze zdenerwowania, a Sasuke powstrzymywał się od przyłożenia mu. Nareszcie, w okolicach 6 rano przed drzwi wyszła zmęczona, ale szczęśliwa Sakura.

 - Gratulacje, Naruto. Możecie wejść, ale nie na długo.

Blondyn słysząc to wręcz wbiegł do sali. Państwo Uchiha wkroczyli chwilę po nim i podeszli do uśmiechniętej przyjaciółki. W jej rękach spoczywało małe zawiniątko.

 - Dziewczynka. - wyszeptała z miłością Namida.
 - Jest piękna. - powiedział z zachwytem Naruto.

Zaraz po tym opadł na krzesło i nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć słychać było odnośnie chrapanie.'

 - Ej no! Zmęczony byłem. - usprawiedliwiał się.
 - Ale jak można zasnąć w takiej chwili? - zaśmiewał się z niego Kiba.
 - Kto się śmieje, ten się śmieje. - zaczęła Hinata - Z Tobą też jest niezła historia. Pamiętasz Neji jak przyłapaliśmy go na "zdradzie"?
 - Ha ha o tak! To było dobre. - zaśmiał się i zaczął opowiadać:

 'Było przyjemne, jesienne popołudnie. Sasuke był na misji, Naruto siedział w biurze zawalony papierami, Namida opiekowała się 3-letnią córką, która dostała paskudną wysypkę, a Hinata sprzedała dzieciaki dziadkowi Hiashiemu przez co okropnie jej się tego dnia nudziło. Na szczęście dla niej, a nieszczęście towarzysza napatoczył się Neji, którego wyciągnęła na zakupy. Mężczyzna nie był uradowany perspektywą spędzenia dnia latając po sklepach, ale Tenten również została wysłana na misję, wiec nie miał nic lepszego do roboty.

 Po kilku godzinach bezsensownego dla niego łażenia doszedł do wniosku, że jednak popełnił ogromny błąd idąc z kuzynką. Zaczął się poważnie zastanawiać nad tym, skąd kobiety mają tyle siły w tych swoich małych, szczupłych nóżkach. Ale nagle, coś zwróciło uwagę mocno znudzonego Nejiego.

 - Ej, Hinata! Chodź tu szybko i spójrz.

Kawałek przed nimi stał Kiba razem z jedną z bliższych koleżanek Hanabi, której imienia na tę chwilę nie mogli sobie przypomnieć. Jednak najważniejsze było to, że para, po krótkiej rozmowie skierowała swoje kroki do pobliskiego jubilera.

 - Jak on śmie!? Przecież chodzi z Hanabi! - oburzyła się Hinata.
 - Spokojnie, mała. Nie mamy pewności, że ją zdradza. To tylko sklep. - próbował opanować sytuację.
 - O nie! To NIE jest tylko sklep. To JUBILER. Patrz! Przymierza pierścionek. - nie dawała za wygraną.

Neji już się nie odezwał i razem z Hinatą ukryli swoje czakry, by móc spokojnie śledzić parę.

 Po dłuższej chwili obserwowana dwójka wyszła przed sklep. Byli roześmianymi i żywo o czymś dyskutowali. Widoczne załatwili to, po co przyszli. Zaś w stojącej nieopodal Hinacie wręcz się gotowało.

 - Jak ten zapchlony psiarz śmie.  

Ostrzegałam go, że jak tylko spróbuje zranić Hanabi to się nim osobiście zajmę. - wysyczała wściekle, przez lekko już zaostrzone zęby.

 - Też mi się to nie podoba, ale nie róbmy scen przy ludziach. Zaczekajmy aż będzie sam. - zarządził równie zły Neji.

Kuzyni chodzili za nimi krok w krok, aż w końcu dotarli pod dom dziewczyny. Kiba na pożegnanie przytulił swoją towarzyszkę i cmoknął w policzek. Ta jedynie lekko się zarumieniła i pomachała mu. W tym momencie miarka się przebrała. Hinata przestała nad sobą panować i kiedy Kiba skręcił w mniej uczęszczaną uliczkę wyskoczyła na niego, łapiąc za ubrania, które lekko podarła zaostrzonymi pazurami. Za jej plecami zaś majaczyła poświata skrzydeł. Roztaczała wokół siebie aurę grozy.

 - Jak śmiesz, psiarzu. - wysyczała zmienionym głosem.

Kiba jedynie skulił się w sobie z przerażenia i nie wiedział co zrobić. Ten brak reakcji jedynie dodatkowo wzburzył Hinatę, która nie hamując się wymierzyła potężny cios w brzuch. Brązowowłosy poleciał do tyłu i upadł na bruk. Nie poleżał sobie jednak długo, bo został chwycony przez Nejiego, postawiony na nogi i przygwożdżony do pobliskiej ściany. Ten jedynie żałośnie jęknął.

 - Ostrzegaliśmy Cię. - powiedział groźnie - Mówiliśmy Ci, że jak tylko spróbujesz zranić naszą Hanabi zniszczymy Cię.
 - C-Co?! - Kiba odezwał się po raz pierwszy - Przecież ja nic nie zrobiłem!
 - Widzieliśmy Cię z tą dziewczyną, więc nawet nie próbuj się wykręcać. - teraz Hinata przejęła pałeczkę i trzymała biednego chłopaka przy ścianie.
 - Ja... ja... To wcale nie tak! - próbował się tłumaczyć.
 - To jak?! - zapytała.
 - Ja potrzebowałem jej pomocy. Nigdy bym nie zdradził Hanabi. Kocham ją. Przysięgam!
 - Jakiej pomocy? - nadal nie spuszczała z tonu.
 - Bo ja... Chciałem kupić... Żeby móc... No ten...
 - No wysłów się! - krzyknęła.
 - Poprosiłem Eriko, żeby pomogła mi w wyborze pierścionka dla Hanabi, bo chcę jej się oświadczyć! - wyrzucił z siebie.
 - Oświadczyć? - zdziwiła się - Yay! Jak fajnie!

Zachowanie Hinaty zmieniło się o 180 stopni. Puściła chłopaka, który nie spodziewając się tego klapną tyłkiem na ziemię. Na ustach kobiety pojawił się szeroki uśmiech, poświata skrzydeł zniknęła,  podobnie jak aura grozy. Hinata klasnęła w dłonie i zaczęła podskakiwać w miejscu z podekscytowania.

 - Kiedy chcesz się oświadczyć? Kiedy ślub? Macie już jakieś plany? - zasypywała chłopaka pytaniami.

Neji nie odzywał się, a Kiba wciąż siedział. Obydwoje mięli takie same miny zatytułowane "Ale o co chodzi?". Trwali z szeroko otwartymi oczami i patrzyli na granatowowłosą. Doszli do tego samego wniosku: 'Kobiety to najbardziej nieprzewidywalne istoty na świecie.'.

 - Och, widzę, że nie chcesz mówić. Pewnie to tajemnica. - błędnie odczytała milczenie mężczyzny - No nic. W takim razie my spadamy. Chodź Neji.

Hinata chwyciła kuzyna pod rękę i pociągnęła za sobą. Nim zniknęli za rogiem zdążyła jeszcze krzyknąć 'Powodzenia' i odeszli.

Kiba zaś przez bite 15 minut siedział na ziemi w bezruchu i próbował przyswoić informacje. Teraz był pewny, że nigdy, ale to przenigdy nawet nie pomyśli o skrzywdzeniu Hanabi.'

 - No, no Hinata, nie złą akcję odwaliłaś. - zdołał powiedzieć Naruto miedzy kolejnymi napadami śmiechu.

Wszyscy zebrani nie mogli powstrzymać wesołości i wręcz kładli się po ziemi. Nawet Hanabi, zamiast pocieszać swojego narzeczonego głośno chichotała.

 Minęło z 10 minut nim wszyscy zdołali się opanować. Kiedy w końcu się to udało Shikamaru podjął nowy temat, który już od lat nie był poruszany:

 - Tak się ostatnio zastanawiałem, co się dzieje z Densetsu. Nie widziałem ich od ślubu Naruto i Namidy. 

Samurajowie te słowa spojrzeli po sobie smutnym wzrokiem, a jako pierwsza odezwała się Hinata:

 - Tęsknię za nimi. - przyznała - Przez tyle lat byliśmy nierozłączni, aż tu nagle znikają z naszego życia.
 - Ta, i jeszcze chcieli uciec bez pożegnania. - powiedział z niesmakiem Naruto.

Reszta niestety nie za bardzo wiedziała o czym mówią Akuma. Pytający wzrok grupy popchnął Namidę do wyjaśnień :

 'Dzień ślubu państwa Namikaze. Było późno, a impreza rozkręciła się na dobre. Jednak wśród biesiadników kogoś zabrakło.

 - Widzieliście gdzieś Densetsu? - zapytał Naruto podchodząc do przyjaciół.
 - Zniknęli mi jakieś pół godziny temu. - odparł Sasuke.
 - Dziwne... - szepnęła zamyślona Namida - Hinata, możesz sprawdzić gdzie są?
 - Jasne.

Nastąpiła chwila ciszy, po której oznajmiła:

 - Widzę ich przy bramie głównej. Są spakowani i... chyba się wynoszą.
 - Że co proszę? - zdziwił się Naruto
 - Idziemy! - zarządziła Namida.
 - A wesele? - przypomniała Hinata.
 - Poczeka. - odparła jasnowłosa.

W następnej minucie stali już przeteleportowani przed zdziwionymi Densetsu.

 - A czy czasem przed opuszczeniem wioski nie powinno się zgłosić do Hokage? - zagrzmiał władczo Naruto, powołując się ns swój status.

Na te słowa trójka Samurajów westchnęła, a z wyjśsnieniami pospieszył Taisuke:

 - Nie chcieliśmy Wam przerywać zabawy, a na nas już czas. I tak zasiedzieliśmy się tu wystarczająco długo.
 - Ale po co w ogóle odchodzicie? Przecież możecie tu zostać jak długo chcecie. - odezwała się Namida.
 - Niestety nie. - odparła Maki - Jesteśmy nieśmiertelni, nie możemy zostać tu na zawsze. Wrócimy do naszej zapomnianej góry i będziemy żyć dalej.
 - A zobaczymy się jeszcze kiedyś? - zapytała ze łzami w oczach Hinata.

Akuma wiedzieli, że nie zatrzymają ich. Dopełnili proroctwa, ich czas minął, musieli się usunąć w cień.

 - Może kiedyś. - uśmiechnęła się pokrzepiająco Tomiko.

I wtedy nastąpiło wielkie pożegnanie. Łzy lały się strumieniami, a uścisków nie było końca. Jednak czasu nie da się zatrzymać.

 - Żegnajcie! - zawołała Tomiko, po czym cała trójka zniknęła w cieniu drzew.
- To my wracamy na zabawę. - powiedział smutno Naruto i wspólnie podążyli do posiadłości Namikaze.'

 - A więc to tak. - powiedział zadumiony Shikamaru.
 - A ja wciąż wierzę, że się jeszcze spotkamy. - powiedziała Hinata, przywołując pokrzepiający uśmiech.

Naruto już otwierał usta, by coś dodać, ale w tym momencie do pomieszczenia wbiegła piątka dzieciaków. Najstarszymi z nich była para bliźniaków Hinaty i Sasuke. Byli to 5-letni dziewczynka i chłopiec - Emi i Sachi. Z wyglądu byli wręcz identyczni, kruczoczarne włosy i blade cery. Były tylko dwie rzeczy, które ich różniły. Pierwszą były oczy. Emi miała je po mamie, idealnie białe, w których z pewnością pojawi się Byakugan. Sachi zaś posiadał je w kolorze czarnym, a Sasuke z niecierpliwością czekał na objawienie się u niego Sharingana. Drugą zaś różnicą był charakter dzieciaków. Emi była urodzoną córeczką tatusia. Opanowana, mądra, poważna, ale i emocje nie były jej obce, a kłótnie z bratem były na porządku dziennym. Chłopak zaś całkowicie wydał sie w... chrzestnego. Gdyby nie to, że wygląda jak rasowy Uchiha nikt by nie uwierzył, że jest on synem Sasuke. Impulsywny, porywczy, wiecznie uśmiechnięty, chyba nie muszę wyjaśniać, kto został jego chrzestnym. Prawdopodobnie dzięki tym cechom tak dobrze dogadywał się z 4 i pół letnią córką Namidy i Naruto. Nazywała się Michi, miała intensywnie błękitne oczy i włosy w kolorze tlenionego blondu. W stu procentach wydała sie w swojego ojca. Nie było dnia, by w towarzystwie Sachiego czegoś nie zmalowała. Był także drugi potomek państwa Namikaze - 2-letni chłopczyk, który dostał imię po poległym wielkim Samuraju. Mały Kazuma był niezwykle pociesznym dzieckiem, wiecznie uśmiechnięty, każdy, kto go spotykał z marszu się w nim zakochiwał. Z wyglądu był wypisz, wymaluj tata, tylko o wiele grzeczniejszy. Ostatnim dzieckiem był 3-letni syn Tenten i Nejiego - Hiro. Był on istną mieszanką swoich rodziców. Z wyglądu był zupełnie jak ojciec, a białe oczy uzbrojone w Byakugana, który wkrótce się ujawni podkreślały jego pochodzenie. Zachowanie zaś całkowicie odziedziczył po matce - wesoły i lekko roztrzepany.
Kiedy tylko ta roześmiana piątka wparowała do pokoju, w którym siedzieli ich rodzice Michi wskoczyła na kolana Naruto i krzyczała:

 - Tato, tato, tato! Opowiedz nam historię o Wielkich Samurajach, którzy uratowali świat!
 - Przecież znasz ją na pamięć.  - zaśmiał się blondyn.
 - No proooooszę. - zrobiła swoje proszące oczy zbitego szczeniaka.

Mała doskonale wiedziała w którą strunę uderzyć, by przekonać ojca. Miał on do niej słabość. Naruto nie miał wyjścia, cicho westchnął i zgodził się.

 - Yay! - zawołała radośnie.

Reszta dzieciaków zdążyła już rozsiąść się wygodnie na podłodze i bliżej zapoznać ze smakołykami, które leżały na stole. Naruto przebiegł wzrokiem po zebranych i z uśmiechem rozpoczął swoją opowieść:

 - Dawno, dawno temu... No dobra, wcale nie tak bardzo dawno...

KONIEC


~ Jedno proste słowo, a przywołuje tyle emocji. Z jednej strony jest mi przykro, że to już koniec mojej przygody z Akuma Samurai, a z drugiej na moje usta wkrada się uśmiech satysfakcji, że podołałam wyzwaniu i udało mi się doprowadzić opowiadanie do końca.
 Nie będę teraz dziękować, ani podsumowywać, bo na to przeznaczam osobną notkę. Zapraszam Was do przeczytania jej, bo znajdzie się tam pewna informacja-niespodzianka, która może się Wam spodobać.
 Postaram się ją dodać w najbliższych daniach.
 Wybaczcie też lekkie opóźnienie, ale właśnie wjechałam do Polski i złapałam swój internet. Wcześniej się po prostu nie dało. Mogą sie też pojawić błędy czy literówki, bo piszę z telefonu i nie mam słownika, który by mi je wytykał. Tak więc, możecie Wy mi je powypominać :P
 Do zobaczenia, albo może przeczytania... ;)


EDIT 22.07.2015
 Właśnie usiadłam do kompa i poprawiłam błędy, więc powinno się lepiej czytać. Tych, którzy już się zapoznali z rozdziałem muszę przeprosić za literówki, bo było ich pełno -.-

3 komentarze:

  1. Dobry dzień noc!
    Powiem szczerze, że mnie zaskoczyłaś końcówką - epilogiem. Jestem jednak zrospaczona, że to już koniec Dentetsu etc...
    Rozbawiło mnie zachowanie Naruto po porodzie xD Kumulacja emocji taka, że organizm nie wytrzymał. Po niekąd normalne ;D Biedny Kiba...Życzliwy i troskliwy Sasuke to kochany Sasuke! (y)
    Akurat muszę ci powiedzieć, że naprawdę dobra robota z tym blogiem. Niespodzianka powiadasz? Ciekawe cóż to takiego będzie....
    <>
    <>
    Nie pozostaje nic innego jak czekać, cokolwiek masz nam do przekazania.
    A TYLKO SPRÓBUJ ZOSTAWIĆ PISANIE TO ZABIJĘ CIĘ UMYSŁOWO!
    Nie no żąrt,bo wtedy byś w ogóle nie pisała xp
    Pozdrawiam i dzięki za pomoc z tym felernym bloggerem!
    Buziaaaaaki~! Od (niech ci będzie) Karou~!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    wspaniałe zakończenie tej historii, choć jest mi ogromnie smutno, ale cieszę się, że w planach masz nowe opowiadanie, wspominki rewelacyjne, może stworzysz jeszcze jakiś dodatek co się stało z Danteshi jak opuścili Konohe…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Play Free Slots | Best Casinos & Win Real Money at ChoGiocasino
    Join ChoGiocasino Casino titanium aura quartz and experience titanium pan the best titanium hip online slots available in our portfolio. Learn more 바카라 about bonuses, games, payment methods, titanium 3d printing

    OdpowiedzUsuń