piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 10. Starcie

 - Miło Cię znów widzieć, Sasuke.
 - Bez wzajemności.
Przed czwórką ninja stał szarowłosy mężczyzna o bladej twarze. Jego oczy były odzwierciedleniem tych, które posiadał Orochimaru. Żółte, z pionowymi źrenicami i fioletowymi obwódkami, które biegły wzdłuż nosa. To właśnie na nim założone miał okrągłe okulary. Ubrany był w bordowy płaszcz, spod którego wyłaniał się biały wąż.
 Czarnowłosy ściągnął z twarzy maskę, a stojący obok towarzysze poszli w jego ślady.
 - Teraz szczerzę żałuję, że nie zabiłem Cię, kiedy miałem ku temu okazję, Kabuto. - wysyczał przez zęby wściekły Uchiha.
 - Hahaha! Masz rację, mogłeś. Teraz, kiedy w końcu udało mi się wejść w Tryb Mędrca nie masz ze mną szans.
 - Samemu może i nie, ale w przeciwieństwie do Ciebie posiadam przyjaciół, którzy w każdej chwili są gotowi mi pomóc.
Po wypowiedzeniu ostatniego słowa natychmiast doskoczyli do przeciwnika. Jasnowłosego nie zdziwił taki obrót spraw. Doskonale wiedział, że Akuma będą chcieli jak najszybciej się go pozbyć. Jedynie uśmiechnął się diabolicznie i powiedział:
 - To prawda, nie mam przyjaciół. Ja mam coś lepszego – sługi.
W błyskawicznym tempie złożył pieczęcie techniki przywołania i przyłożył dłoń do ziemi. Całą okolicę pokrył gęsty dym, ograniczający widoczność. Jednak, tak szybko, jak się pojawił zniknął, ukazując postacie trzech, gigantycznych węży. Ich rozmiary były porównywalne do piętrowego budynku. Przywołańce nie czekały na rozkazy. Doskonale wiedziały, co mają robić. Z niezwykłą, jak na ich rozmiary prędkością zaatakowały Naruto, Hinatę i Namidę, odciągając ich tym samym od uczniów Orochimaru.
 - Nie uważasz, że teraz walka będzie bardziej sprawiedliwa? - zapytał z kpiną w głosie Kabuto.
Sasuke nic nie odpowiedział na jego zaczepkę. Jedynie czujnie przypatrywał się przeciwnikowi swoim demonicznym Sharinganem, którego już chwilę temu zdążył uaktywnić.
 Nagle, coś zaczęło się dziać. Całe ciało Kabuto zaczęło drgać i przechodzić metamorfozę. Na głowie mężczyzny pojawiły się cztery, krótkie rogi, a skóra zamieniła się w łuski. Jego zęby się wydłużyły i zaostrzyły. Jasnowłosy zrzucił z ramion płaszcz, pozostając w samych spodniach. Wtedy okazało się, że wąż wyłaniający się spod ubrania, tak naprawdę wyrastał z jego brzucha.
 Sasuke także nie stał bezczynnie. W tym samym czasie on również przybierał demoniczną formę. Zrzucił z ramion płaszcz i bluzkę ANBU, a jego ciało pokryły czerwone płomienie rozprzestrzeniającej się przeklętej pieczęci. Skóra chłopaka poszarzała, włosy się wydłużyły i wyjaśniały. Na twarzy, w okolicach nosa pojawił się czarny znak podobny do plusa. Z pleców wyrosła para szarych, przerażających skrzydeł. Paznokcie chłopaka zmieniły się w szpony, a zęby wydłużyły i zaostrzyły.
 Po zakończeniu przemiany Sasuke, złapał w dłoń miecz i bez namysłu przeciął ogromnego węża, którego już zdążył posłać w jego stronę Kabuto. Natychmiast zaczął nacierać na przeciwnika. Niestety wężowaty, dzięki transformacji stał się równie szybki co Sasuke. Każdy cios kataną karookiego parowany był dłońmi, otoczonymi zieloną poświatą. Żaden nie dawał za wygraną. Nagle równowaga między walczącymi została przełamana. Sasuke miał pecha, ponieważ w czasie lądowania źle wycelował i delikatnie się zachwiał. Mimo, że jego dekoncentracja trwała może z sekundę, Kabuto udało się to wykorzystać. Z zawrotną prędkością wypuścił z ręki węża i zaatakował Uchihę. Czarnowłosy wiedział, że nie zdąży się uchylić przed ciosem. Jedyne co zrobił, to przymrużył delikatnie oczy, czekając na przenikliwy ból. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Gdy wąż znajdował się zaledwie metr od celu, z ziemi wyrosła skalna ściana, ratując Sasuke. Mocna zdziwieni uczniowie Orochimaru spojrzeli w bok, na wyłaniające się spomiędzy drzew postacie.
 - Nie myślałeś chyba, że coś takiego może nas zatrzymać? - zapytał kpiąco Naruto.
 - Nie, ale miałem nadzieję, że zajmie to Wam trochę więcej czasu. No ale mówi się trudno. I tak Was zniszczę.
Kabuto, po wypowiedzeniu tych słów dokładniej przyjrzał się przeciwnikom. Oni także przybrali demoniczne formy.
 Na przedzie stał Naruto. Nie miał już na sobie płaszczu dowódcy. Na czubku jego głowy pojawiła się para szpiczastych uszu w pomarańczowym kolorze. Za plecami chłopaka, na wietrze powiewało dziewięć, puszystych, lisich ogonów o tej samej barwie. Blizny na policzkach pogłębiły się, teraz bardziej przypominając wąsy. Oczy zaś pozostały w naturalnej barwie, jedynie źrenice zmieniły kształt na pionowe kreski. Nabrały one także dzikiego wyrazu. Zęby zmieniły się w kły, a paznokcie w pazury. Z ciała chłopaka emanowała siła i pewność siebie.
 Namida, ponieważ jej demon także pochodził z rodziny kotów wyglądał bardzo podobnie jak jej chłopak. Posiadała parę futrzanych uszu i dziesięć smukłych ogonów w czarnym kolorze. Jej oczy również posiadały naturalny kolor i pionowe źrenice. Sposób, w jaki się poruszała zapierał dech w piersi. Biła od niej kocia gracja i zadziorność. Podobnie jak Naruto pozbyła się płaszcza, aby nie krępował jej ruchów.
 Ostatnia była Hinata. Żadna osoba, która znała tą dawniej cichą i nieśmiałą dziewczynę nie uwierzyłaby w to co widzi. Wokół Hyūgi roztaczała się aura pewności siebie, siły i opanowania. Ona również pozbyła się płaszcza. Zrzuciła z siebie także górną część ubioru ANBU. Pozostała jedynie w krótkiej bluzce, ze specjalnie wyprofilowanym materiałem na plecach, by nie przeszkadzał znajdującej się tam parze sokolich skrzydeł. Były one sporej wielkości, o barwie wpadającej w błękit. Były przepiękne. Z dziewczyny, podobnie jak z Namidy emanowała gracja. Mogła bez problemu zdobyć serce każdego mężczyzny.
 - Czujecie to? - zapytała nagle Namida.
 - Tsunade-sama wysłała pomoc. - stwierdziła trafnie Hinata.
Nie mówiąc już nic więcej cała czwórka zaczęła składać pieczęcie. Kabuto natychmiast przygotował się do obrony, ale to co zrobili jego przeciwnicy trochę go zaskoczyło. Zamiast zaatakować białowłosego, przyłożyli dłonie do ziemi i zgodnie wykrzyknęli nazwę techniki :
 - Demoniczna bariera żywiołów! Suiton! Katon! Fūton! Doton!
Nagle z ciał Akuma wystrzeliły w niebo kolorowe snopy światła tworząc wokół nich barierę w kształcie półkuli o promieniu 1 km. Zaraz potem z powrotem podnieśli się na nogi i wbili wzrok w Kabuto.
 - Teraz możemy spokojnie walczyć, nie martwiąc się o przypadkowe ofiary. - wytłumaczył Naruto, widząc zdziwiony wzrok przeciwnika.
Ten jedynie kiwną głową w geście zrozumienia i nie zwlekając dłużej zaatakował czwórkę przyjaciół. Spod ziemi wynurzyły się węże, chcące złapać ich w swoje sidła. Ninja z Konohy byli przygotowani, więc takie posunięcie białowłosego nie zdziwiło ich. Nie czekając dłużej także posłali techniki. Żadna ze stron nie oszczędzała się. Wciąż było słychać potężne wybuchy, wykrzykiwane nazwy technik oraz niejednokrotne jęki bólu.
 - Fūton! Demoniczny wietrzny pazur!
Kolejna, niesamowicie potężna technika poleciła w stronę przeciwnika, przy okazji przecinając w pół pobliskie drzewa. Kabuto, po wykonaniu perfekcyjnego uniku także złożył pieczęcie i krzyknął:
 - Sennin Mōdo! Jadowite kły!
Pomiędzy przeciwnikami zmaterializował się potężny wąż, lecący na ninja Liścia z zawrotną prędkością. Atakowani natychmiast odskoczyli w różne strony, ochraniając się przed śmiercią.
 Walka trwała już dosyć długo. Cała piątka była już mocno zmęczona, a poziom ich czakry ciągle spadał. Na ciałach walczących widoczne były liczne rany kłute, zadrapania i oparzenia.
 - Dłużej tak nie pociągniemy. Musimy to zakończyć. - odezwał się nagle Naruto, z trudem łapiąc oddech.
 - Zgadzam się. - poparła go Hinata, która przez sporą ranę w boku z trudnością stała na nogach.
 - Czas użyć „TEJ” techniki. - zadecydował Sasuke.
Reszta szybko przytaknęła i rozstawiła się wokół równie zmęczonego przeciwnika. Zaraz potem dobyli w dłonie katany i skupili się na przesyłaniu do nich czakry. Gdy zaczęła ona wirować wokół nich, wykrzyknęli nazwę techniki.
 - Demoniczny atak żywiołów! Suiton! Katon! Fūton! Doton!
Nagle z mieczy wystrzeliły cztery, kolorowe snopy światła. Z katany Hinaty wyleciał niebieski płomień, który przybrał kształt sokoła. Broń Sasuke wypuściła czerwone światło, które zmieniło się w węża. Od Naruto wystrzeliła biała smuga, przybierając postać lisa. Natomiast katana Namidy wyrzuciła brązowy snop, który stał się pumą. W pewnym momencie wszystkie cztery postacie zaczęły kierować się w stronę Kabuto, który nie mógł nic zrobić. W miejscu, gdzie spotkały się techniki nastąpił ogromny wybuch, zmiatający z powierzchni ziemi wszystko, co znajdowało się w pobliżu.
 ~ W tym samym czasie ~
 Drużyna Kurenai i Asumy coraz bardziej oddalała się od pola walk. Co chwilę do ich uszu dochodził dźwięk wybuchów. Chcieli zawrócić i pomóc, ale wiedzieli, że skoro ANBU wkroczyło to znaczy, że wróg jest naprawdę potężny. W pewnym momencie wszyscy się zatrzymali i znieruchomieli. Wyczuli, że ktoś się do nich zbliża, więc przyjęli pozycje obronne i czekali na atak. Jednak nic takiego się nie stało. Zamiast wrogów z krzaków wyłonili się Kakashi i drużyna Guya.
 - Co tu robicie? - zapytała Sakura, oddychając z ulgą.
 - Hokage-sama miała złe przeczucia i przysłała nas z pomocą. - wyjaśnił Kakashi. Lustrował wzrokiem towarzyszy, gdy nagle coś dostrzegł, a właściwie nie dostrzegł:
 - Gdzie jest oddział ANBU?
 - Walczy.
Ta krótka odpowiedz Asumy dosyć mocno zdziwiła nowo przybyłych. Po krótkim wyjaśnieniu, co się wydarzyło podczas misji, wspólnie postanowili, że Kiba wraz z Akamaru zabiorą więźnia do Konohy i przedstawią Tsunade sytuację, w jakiej się znaleźli. Reszta zaś miała wrócić i pomóc w walce. Jak postanowili, tak też zrobili. Jednak napotkali na swojej drodze drobną przeszkodę. Po pokonaniu kilkuset metrów, biegnący na przedzie Kakashi nagle został odrzucony w tył. Wszyscy natychmiast się zatrzymali.
 - Co do cholery?!
Wstał z ziemi lekko otumaniony i podszedł do miejsca, gdzie poczuł opór. Wyciągną przed siebie rękę i znów trafił na coś twardego.
 - Patrzcie! Coś tu jest! - krzyknął w stronę towarzyszy, którzy szybko zjawili się przy nim.
Neji uruchomił Byakugana i po krótkim rozeznaniu, stwierdził:
 - To bariera i jest ona niesamowicie potężna. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego.
 - A więc musimy ją zniszczyć. - podsumował Kakashi i stworzył w ręce Chidori, po czym ruszył na barierę.
Ku zdumieniu wszystkich, nic się nie stało. Po licznych próbach pozbycia się przeszkody w końcu dali sobie spokój. Ani monstrualna siła Sakury, ani połączenie dwóch Zielonych Bestii Konohy, ani juriken Nejiego. Nic nie mogło się przebić.
 - W takim razie pozostaje nam czekać. - stwierdził oczywiste Asuma i rozsiadł się pod jednym z drzew, odpalając papierosa.
Po krótkim wahaniu cała grupa poszła w jego ślady.

 Po dłuższym czasie bezczynnego siedzenia i gapienia się w przestrzeń, coś się wydarzyło. W samym środku bariery miała miejsce potężna eksplozja. Chwilę po tym doleciał do nich bardzo silny podmuch wiatru i skupisko energii. Nagle bariera rozsypała się na kawałki i zniknęła. Tak po prostu. Cała drużna z Konohy spojrzała na siebie zdziwiona i nie tracąc więcej czasu ruszyła prosto przed siebie, ku epicentrum wybuchu.

~Zgaduję, że znów będziecie chcieli wysłać mnie na ścięcie za zakończenie rozdziału :P Pomęczcie się trochę. Kto autorce zabroni :P
Mam nadzieję, że się podobało i czekam na komentarze.
Pozdrawiam nowych i starych czytelników :*

Do następnej ;)

8 komentarzy:

  1. Czy drużyny z konohy zobaczą czwóreczke bez masek? Ten rozdział jest naprawde dobry. Jak zawsze:). Tylko mnie zastanawia, czy troszeczke nie przesadziłaś z tą walką. Naru i reszta są bardzo potężni pojedyńczo i w dodatku nie pokazali pełni mocy na egzaminach. A tu ni zgruszki ni z pietruszki, wyskakuje Kabuto, walczą na całego, w demonicznych formach we czterech i nie mogą go pokonać. Gdzie tu sens? Ogólnie jest dobrze, tylko ten elemant mi nie pasował. Pozdrawiam, Domi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślałam, że pojawią się pewne obiekcje co do walki. Tak więc, w kwesti wyjaśnienia:

      Po pierwsze: Nawet Sasuke i nieśmiertelny, niezniszczalny Itachi-ożywieniec w M&A mieli spore problemy z pokonaniem Kabuto. Tylko dzięki poświęceniu starszego z braci udało się go powstrzymać.
      Po drugie: Opowiadanie dopiero się zaczyna i nie ma nigdzie powiedziane, że Akuma są najpotężniejsi na świecie i nie mogą się rozwijać.
      Po trzecie: Już teraz mogę zdradzić ... Albo nie :P Czekajcie na następne rozdziały to się trochę wyjaśni ;)

      Pozdrawiam gorąco
      ~Autorka :)

      Usuń
  2. E tam po co odrazy na ścięcie, za dużo krwi i bałaganu, szubienica wystarczy ;-). Notka jak zwykle wspaniała, twoje pomysły i styl pisania jak zwykle mnie urzekają. Nie mogę się doczekać następnego piątku :-)
    Mija Mirini

    OdpowiedzUsuń
  3. Huh huh fajne :3
    Wiesz co jest ogólnie zabawne ?
    Następuje wielki wybuch a konoszanie zamiast odejść na bezpieczną odległość to lecą do epicentrum xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    wspaniały rozdział, ta walka wspaniale opisana, mam nadzieję, że już ostatecznie pokonali Kabuto...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Opo coraz lepsze. POZDRAWIAM WIELCE

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniały rozdział, mam nadzieję, że już  Kabuto nie powtanie po takiej fantastycznej walce...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniały rozdział, walka wspaniała, ale mam nadzieję, że już Kabuto nie powstanie po niej...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń