-
Miło Cię znów widzieć, Sasuke.
-
Bez wzajemności.
Przed
czwórką ninja stał szarowłosy mężczyzna o bladej twarze. Jego
oczy były odzwierciedleniem tych, które posiadał Orochimaru.
Żółte, z pionowymi źrenicami i fioletowymi obwódkami, które
biegły wzdłuż nosa. To właśnie na nim założone miał okrągłe
okulary. Ubrany był w bordowy płaszcz, spod którego wyłaniał się
biały wąż.
Czarnowłosy
ściągnął z twarzy maskę, a stojący obok towarzysze poszli w
jego ślady.
-
Teraz szczerzę żałuję, że nie zabiłem Cię, kiedy miałem ku
temu okazję, Kabuto. - wysyczał przez zęby wściekły Uchiha.
-
Hahaha! Masz rację, mogłeś. Teraz, kiedy w końcu udało mi się
wejść w Tryb Mędrca nie masz ze mną szans.
-
Samemu może i nie, ale w przeciwieństwie do Ciebie posiadam
przyjaciół, którzy w każdej chwili są gotowi mi pomóc.
Po
wypowiedzeniu ostatniego słowa natychmiast doskoczyli do
przeciwnika. Jasnowłosego nie zdziwił taki obrót spraw. Doskonale
wiedział, że Akuma będą
chcieli jak najszybciej się go pozbyć. Jedynie uśmiechnął się
diabolicznie i powiedział:
-
To prawda, nie mam przyjaciół. Ja mam coś lepszego – sługi.
W
błyskawicznym tempie złożył pieczęcie techniki przywołania i
przyłożył dłoń do ziemi. Całą okolicę pokrył gęsty dym,
ograniczający widoczność. Jednak, tak szybko, jak się pojawił
zniknął, ukazując postacie trzech, gigantycznych węży. Ich
rozmiary były porównywalne do piętrowego budynku. Przywołańce
nie czekały na rozkazy. Doskonale wiedziały, co mają robić. Z
niezwykłą, jak na ich rozmiary prędkością zaatakowały Naruto,
Hinatę i Namidę, odciągając ich tym samym od uczniów Orochimaru.
-
Nie uważasz, że teraz walka będzie bardziej sprawiedliwa? -
zapytał z kpiną w głosie Kabuto.
Sasuke
nic nie odpowiedział na jego zaczepkę. Jedynie czujnie przypatrywał
się przeciwnikowi swoim demonicznym Sharinganem, którego
już chwilę temu zdążył uaktywnić.
Nagle,
coś zaczęło się dziać. Całe ciało Kabuto zaczęło drgać i
przechodzić metamorfozę. Na głowie mężczyzny pojawiły się
cztery, krótkie rogi, a skóra zamieniła się w łuski. Jego zęby
się wydłużyły i zaostrzyły. Jasnowłosy zrzucił z ramion
płaszcz, pozostając w samych spodniach. Wtedy okazało się, że
wąż
wyłaniający się spod ubrania, tak naprawdę wyrastał z jego
brzucha.
Sasuke
także nie stał bezczynnie. W tym samym czasie on również
przybierał demoniczną formę. Zrzucił z ramion płaszcz i bluzkę
ANBU, a jego ciało pokryły czerwone płomienie rozprzestrzeniającej
się przeklętej pieczęci. Skóra
chłopaka poszarzała, włosy się wydłużyły i wyjaśniały. Na
twarzy, w okolicach nosa pojawił się czarny znak podobny do plusa.
Z pleców wyrosła para szarych, przerażających skrzydeł.
Paznokcie chłopaka zmieniły się w szpony, a zęby wydłużyły i
zaostrzyły.
Po
zakończeniu przemiany Sasuke, złapał w dłoń miecz i bez namysłu
przeciął ogromnego węża, którego już zdążył posłać w jego
stronę Kabuto. Natychmiast zaczął nacierać na przeciwnika.
Niestety wężowaty, dzięki transformacji stał się równie szybki
co Sasuke. Każdy cios kataną karookiego parowany był dłońmi,
otoczonymi zieloną poświatą. Żaden nie dawał za wygraną. Nagle
równowaga między walczącymi została przełamana. Sasuke miał
pecha, ponieważ w czasie lądowania źle wycelował i delikatnie się
zachwiał. Mimo, że jego dekoncentracja trwała może z sekundę,
Kabuto udało się to wykorzystać. Z zawrotną prędkością
wypuścił z ręki węża i zaatakował Uchihę. Czarnowłosy
wiedział, że nie zdąży
się uchylić przed ciosem. Jedyne co zrobił, to przymrużył
delikatnie oczy, czekając na przenikliwy ból. Nic takiego jednak
nie nastąpiło. Gdy wąż znajdował się zaledwie metr od celu, z
ziemi wyrosła skalna ściana, ratując Sasuke. Mocna zdziwieni
uczniowie Orochimaru spojrzeli w bok, na wyłaniające się spomiędzy
drzew postacie.
-
Nie myślałeś chyba, że coś takiego może nas zatrzymać? -
zapytał kpiąco Naruto.
-
Nie, ale miałem nadzieję, że zajmie to Wam trochę więcej czasu.
No ale mówi się trudno. I tak Was zniszczę.
Kabuto,
po wypowiedzeniu tych słów dokładniej przyjrzał się
przeciwnikom. Oni także przybrali demoniczne formy.
Na
przedzie stał Naruto. Nie miał już na sobie płaszczu dowódcy. Na
czubku jego głowy pojawiła się para szpiczastych uszu w
pomarańczowym kolorze. Za plecami chłopaka, na wietrze powiewało
dziewięć, puszystych, lisich ogonów o tej samej barwie. Blizny na
policzkach pogłębiły się, teraz bardziej przypominając wąsy.
Oczy zaś pozostały w naturalnej barwie, jedynie źrenice zmieniły
kształt na pionowe kreski. Nabrały one także dzikiego wyrazu. Zęby
zmieniły się w kły, a paznokcie w pazury. Z ciała chłopaka
emanowała siła i pewność siebie.
Namida,
ponieważ jej demon także pochodził z rodziny kotów wyglądał
bardzo
podobnie jak jej chłopak. Posiadała
parę futrzanych uszu i dziesięć smukłych ogonów w czarnym
kolorze. Jej oczy również posiadały naturalny kolor i pionowe
źrenice. Sposób, w jaki się poruszała zapierał dech w piersi.
Biła od niej kocia gracja i zadziorność. Podobnie jak Naruto
pozbyła się płaszcza, aby nie krępował jej ruchów.
Ostatnia
była Hinata. Żadna osoba, która znała tą dawniej cichą i
nieśmiałą dziewczynę nie uwierzyłaby w to co widzi. Wokół
Hyūgi roztaczała się aura pewności siebie, siły i opanowania.
Ona również pozbyła się płaszcza. Zrzuciła z siebie także
górną część ubioru ANBU. Pozostała jedynie w krótkiej bluzce,
ze specjalnie wyprofilowanym materiałem na plecach, by nie
przeszkadzał znajdującej się tam parze sokolich skrzydeł. Były
one sporej wielkości, o barwie wpadającej w błękit. Były
przepiękne. Z dziewczyny, podobnie jak z Namidy emanowała gracja.
Mogła bez problemu zdobyć serce każdego mężczyzny.
-
Czujecie to? - zapytała nagle Namida.
-
Tsunade-sama wysłała pomoc. - stwierdziła trafnie Hinata.
Nie
mówiąc już nic więcej cała czwórka zaczęła składać
pieczęcie. Kabuto natychmiast przygotował się do obrony, ale to co
zrobili jego przeciwnicy trochę go zaskoczyło. Zamiast zaatakować
białowłosego, przyłożyli dłonie do ziemi i zgodnie wykrzyknęli
nazwę techniki :
-
Demoniczna bariera żywiołów! Suiton!
Katon!
Fūton!
Doton!
Nagle
z ciał Akuma wystrzeliły
w niebo kolorowe snopy światła tworząc wokół nich barierę w
kształcie półkuli o promieniu 1 km. Zaraz potem z powrotem
podnieśli się na nogi i wbili wzrok w Kabuto.
-
Teraz możemy spokojnie walczyć, nie martwiąc się o przypadkowe
ofiary. - wytłumaczył Naruto, widząc zdziwiony wzrok przeciwnika.
Ten
jedynie kiwną głową w geście zrozumienia i nie zwlekając dłużej
zaatakował czwórkę przyjaciół. Spod ziemi wynurzyły się węże,
chcące złapać ich w swoje sidła. Ninja z Konohy byli
przygotowani, więc takie posunięcie białowłosego nie zdziwiło
ich. Nie czekając dłużej także
posłali techniki. Żadna ze stron nie oszczędzała się. Wciąż
było słychać potężne wybuchy, wykrzykiwane nazwy technik oraz
niejednokrotne jęki bólu.
-
Fūton! Demoniczny wietrzny pazur!
Kolejna,
niesamowicie potężna technika
poleciła w stronę przeciwnika, przy okazji przecinając w pół
pobliskie drzewa. Kabuto, po wykonaniu perfekcyjnego uniku także
złożył pieczęcie i krzyknął:
-
Sennin Mōdo! Jadowite kły!
Pomiędzy
przeciwnikami zmaterializował się potężny wąż, lecący na ninja
Liścia z zawrotną prędkością. Atakowani natychmiast odskoczyli w
różne strony, ochraniając się przed śmiercią.
Walka
trwała już dosyć długo. Cała piątka była już mocno zmęczona,
a poziom ich czakry ciągle spadał. Na ciałach walczących widoczne
były liczne rany kłute, zadrapania i oparzenia.
-
Dłużej tak nie pociągniemy. Musimy to zakończyć. - odezwał się
nagle Naruto, z trudem łapiąc oddech.
-
Zgadzam się. - poparła go Hinata, która przez sporą ranę w boku
z trudnością stała na nogach.
-
Czas użyć „TEJ”
techniki.
- zadecydował Sasuke.
Reszta
szybko przytaknęła i rozstawiła się wokół równie zmęczonego
przeciwnika. Zaraz potem dobyli
w dłonie katany i skupili się na przesyłaniu do nich czakry. Gdy
zaczęła ona wirować wokół nich, wykrzyknęli nazwę techniki.
-
Demoniczny atak żywiołów! Suiton!
Katon!
Fūton!
Doton!
Nagle
z mieczy wystrzeliły cztery, kolorowe snopy światła. Z katany
Hinaty wyleciał niebieski płomień, który przybrał kształt
sokoła. Broń Sasuke wypuściła czerwone światło, które zmieniło
się w węża. Od Naruto wystrzeliła biała smuga, przybierając
postać lisa. Natomiast katana Namidy wyrzuciła brązowy snop, który
stał się pumą. W pewnym momencie wszystkie cztery postacie zaczęły
kierować się w stronę Kabuto, który nie mógł nic zrobić. W
miejscu, gdzie spotkały się techniki nastąpił ogromny wybuch,
zmiatający z powierzchni ziemi wszystko, co znajdowało się w
pobliżu.
~
W tym samym czasie ~
Drużyna
Kurenai i Asumy coraz bardziej oddalała się od pola walk. Co
chwilę do ich uszu dochodził dźwięk wybuchów. Chcieli zawrócić
i pomóc, ale wiedzieli, że skoro ANBU wkroczyło to znaczy, że
wróg jest naprawdę potężny. W pewnym momencie wszyscy się
zatrzymali i znieruchomieli. Wyczuli, że ktoś się do nich zbliża,
więc przyjęli pozycje obronne i czekali na atak. Jednak
nic takiego się nie stało. Zamiast wrogów z krzaków wyłonili się
Kakashi i drużyna Guya.
-
Co tu robicie? - zapytała Sakura, oddychając z ulgą.
-
Hokage-sama miała złe przeczucia i przysłała nas z pomocą. -
wyjaśnił Kakashi. Lustrował wzrokiem towarzyszy, gdy nagle coś
dostrzegł, a właściwie nie dostrzegł:
-
Gdzie
jest oddział ANBU?
-
Walczy.
Ta
krótka odpowiedz Asumy dosyć mocno zdziwiła nowo przybyłych. Po
krótkim wyjaśnieniu, co się wydarzyło podczas misji, wspólnie postanowili,
że Kiba wraz z Akamaru zabiorą więźnia do Konohy i przedstawią
Tsunade sytuację, w jakiej się znaleźli. Reszta zaś miała wrócić
i pomóc w walce. Jak postanowili, tak też zrobili. Jednak napotkali
na swojej drodze drobną przeszkodę. Po pokonaniu kilkuset metrów,
biegnący na przedzie Kakashi nagle został odrzucony w tył. Wszyscy
natychmiast się zatrzymali.
-
Co do cholery?!
Wstał
z ziemi lekko otumaniony i podszedł do miejsca, gdzie poczuł
opór. Wyciągną przed siebie rękę i znów trafił na coś
twardego.
-
Patrzcie! Coś tu jest! - krzyknął w stronę towarzyszy, którzy
szybko zjawili się przy nim.
Neji
uruchomił Byakugana i po krótkim rozeznaniu, stwierdził:
-
To bariera i jest ona niesamowicie potężna. Nigdy nie widziałem
czegoś podobnego.
-
A więc musimy ją zniszczyć. - podsumował Kakashi i stworzył
w ręce
Chidori, po czym ruszył na barierę.
Ku
zdumieniu wszystkich, nic się nie stało. Po
licznych próbach pozbycia się przeszkody w końcu dali sobie
spokój. Ani monstrualna siła Sakury, ani połączenie dwóch
Zielonych Bestii Konohy, ani juriken Nejiego. Nic nie mogło się
przebić.
-
W takim razie pozostaje nam czekać. - stwierdził oczywiste Asuma i
rozsiadł się pod jednym z drzew, odpalając papierosa.
Po
krótkim wahaniu cała grupa poszła w jego ślady.
Po
dłuższym czasie bezczynnego siedzenia i gapienia się w przestrzeń,
coś się wydarzyło. W samym środku bariery miała miejsce potężna
eksplozja. Chwilę po tym doleciał do nich bardzo silny podmuch
wiatru i skupisko energii. Nagle bariera rozsypała się na kawałki
i zniknęła. Tak po prostu. Cała drużna z Konohy spojrzała na
siebie zdziwiona i nie tracąc więcej czasu ruszyła prosto przed
siebie, ku epicentrum wybuchu.
~Zgaduję, że znów będziecie chcieli wysłać mnie na ścięcie za zakończenie rozdziału :P Pomęczcie się trochę. Kto autorce zabroni :P
Mam nadzieję, że się podobało i czekam na komentarze.
Pozdrawiam nowych i starych czytelników :*
Do następnej ;)
Czy drużyny z konohy zobaczą czwóreczke bez masek? Ten rozdział jest naprawde dobry. Jak zawsze:). Tylko mnie zastanawia, czy troszeczke nie przesadziłaś z tą walką. Naru i reszta są bardzo potężni pojedyńczo i w dodatku nie pokazali pełni mocy na egzaminach. A tu ni zgruszki ni z pietruszki, wyskakuje Kabuto, walczą na całego, w demonicznych formach we czterech i nie mogą go pokonać. Gdzie tu sens? Ogólnie jest dobrze, tylko ten elemant mi nie pasował. Pozdrawiam, Domi.
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że pojawią się pewne obiekcje co do walki. Tak więc, w kwesti wyjaśnienia:
UsuńPo pierwsze: Nawet Sasuke i nieśmiertelny, niezniszczalny Itachi-ożywieniec w M&A mieli spore problemy z pokonaniem Kabuto. Tylko dzięki poświęceniu starszego z braci udało się go powstrzymać.
Po drugie: Opowiadanie dopiero się zaczyna i nie ma nigdzie powiedziane, że Akuma są najpotężniejsi na świecie i nie mogą się rozwijać.
Po trzecie: Już teraz mogę zdradzić ... Albo nie :P Czekajcie na następne rozdziały to się trochę wyjaśni ;)
Pozdrawiam gorąco
~Autorka :)
E tam po co odrazy na ścięcie, za dużo krwi i bałaganu, szubienica wystarczy ;-). Notka jak zwykle wspaniała, twoje pomysły i styl pisania jak zwykle mnie urzekają. Nie mogę się doczekać następnego piątku :-)
OdpowiedzUsuńMija Mirini
Huh huh fajne :3
OdpowiedzUsuńWiesz co jest ogólnie zabawne ?
Następuje wielki wybuch a konoszanie zamiast odejść na bezpieczną odległość to lecą do epicentrum xD
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ta walka wspaniale opisana, mam nadzieję, że już ostatecznie pokonali Kabuto...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Opo coraz lepsze. POZDRAWIAM WIELCE
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, mam nadzieję, że już Kabuto nie powtanie po takiej fantastycznej walce...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, walka wspaniała, ale mam nadzieję, że już Kabuto nie powstanie po niej...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza