piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 12. „Mroczne czasy.”

 - Co Wy tu robicie?
Treść pytania Sasuke mocno wszystkich zdziwiła. Zebrani utkwili swój wzrok na chłopaku czekając na wyjaśnienia. Zamiast tego przybysze dodatkowo spotęgowali zaskoczenie mieszkańców wioski.
 - No wiesz co, Sasuke! Zawiodłem się. Czekałem raczej na gorące przywitanie. - powiedziała załamanym głosem jedna z postaci, ewidentnie mężczyzna.
 - Ej no! Nie powinno Was to dziwić. Od wieków nie wychylacie nosa z lasu i omijacie ludzi szerokim łukiem, aż tu nagle, ni stąd ni zowąd pojawiacie się w naszej wiosce. - Namida zaczęła bronić swojego przyjaciela.
 - Młoda ma rację. - przytaknęła inna z postaci, tym razem była nią kobieta.
 - I Ty przeciwko mnie! - kompletnie się już załamał.
W tym czasie Tsunade zdążyła otrząsnąć się z początkowego szoku i w końcu się odezwała:
 - Przepraszam bardzo, ale czy mogli byście mi łaskawie wytłumaczyć, o co tu chodzi i kim są ci ludzie?
 - Ach tak, Hokage-sama. Już mówimy. Otóż ta czwórka to nasi senseiowie, znani również jako Densetsu Samurai.
W czasie, gdy Hinata kończyła swoją wypowiedź przybysze zrzucili z głów kaptury, ukazując tym samym zebranym swoje twarze. Każdy był w takim szoku, że nie potrafili wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Narto widząc reakcję tłumi i samej Hokage, postanowił zareagować:
 - To może Was sobie przedstawimy. - zaczął i wskazał na mężczyznę, z którym przed chwilą rozmawiali – To jest mój sensei Kazuma Hideki.
 - Cześć. - przywitał się z przyjaznym uśmiechem na ustach.
 Był to wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Miał idealnie czarne, lekko przydługie włosy z dwoma, zapuszczonymi pasemkami po bokach twarzy i intensywnie niebieskie oczy. Ubrany był w jasną koszulę w brązowe, cienkie paski. Jej rękawy były podwinięte do łokci, a dwa pierwsze guziki rozpięte. Miał na sobie długie, granatowe spodnie i czarne buty shinobi, a na dłoniach krótkie, skórzane rękawiczki bez palców, w tym samym kolorze. Całość dopełniała katana w bordowej pochwie z wygrawerowanymi, srebrnymi runami, przyczepiona do paska spodni. Z jego oczu biło ciepło, ale posiadały one także drapieżny błysk.
 - To jest moja nauczycielka, Tomiko Mataki. - odezwała się Namida.
 - Miło mi.
 Miała ona niezwykle dźwięczny głos i przyjazny wyraz twarzy. Była szczupła i średniego wzrostu. Na głowie miała szaro-granatowe, długie do pasa włosy, delikatnie podpięte z tyłu głowy. Jej ciemnoszare oczy wyrażały siłę i pewność siebie. Ubrana była w kremową bluzkę na ramiączkach. Dolna część stroju składała się z wąskich, długich, granatowych spodni i czarnych butów shinobi na delikatnym obcasie. Podobnie jak jej kompan założyła na dłonie rękawiczki bez palców, tylko że jej były w granatowym kolorze. Posiadała również katanę. Jej ukryta była w ciemnoniebieskiej pochwie, przyozdobionej złotymi, starożytnymi runami.
 - Taisuke Asano. - przedstawił swojego mistrza Sasuke.
 - Witam.
 Ten mężczyzna był zdecydowanie poważniejszy i bardziej opanowany niż jego towarzysz. Wzrostem prawie dorównywał kompanowi. Posiadał on długie, fioletowe włosy związane w niski, luźny kucyk. Jego oczy miały czysto niebieską barwę. W całym ubiorze dominował kolor czarny. Miał na sobie koszulkę z krótkim rękawem, idealnie eksponującą jego umięśnione ciało oraz luźne spodnie. Do tego założył zwykłe buty shinobi. Przy pasie, jak na Densetsu Samuraia przystało dzierżył katanę w czarnym pokrowcu z białymi znakami.
 - A to Maki Nakamoto. - ostatnia odezwała się Hinata.
 - Konichiwa! - zawołała głosem przypominającym dzwoneczki ostatnia z postaci.
 Miała ona porcelanową cerę i wydawała się niezwykle kruchą istotką. Jednak, każdy kto ją lepiej pozna, szybko przekonuje się, że nie jest wcale taka bezbronna. Jej włosy i oczy miały morski kolor. Na czoło opadała jej grzywka. Włosy kobiety były bardzo długie, nawet zakręcone sięgały ud. Ubrana była w wąską, lecz nie krępującą jej ruchów sukienkę na ramiączkach, ze sporym dekoltem. Sięgała ona do połowy ud. Nogi pod sukienką do kolan przykrywała siateczka w ciemniejszym odcieniu niebieskiego, niż reszta stroju. Tak samo zakryty został dekolt i ramiona, aż do łokci. W tali kobiety przebiegał szeroki pas o takiej samej barwie co siateczka, zawiązany za plecami w kokardę. Na nogach znajdowały się długie buty shinobi na niskim obcasie. Przy boku znajdowała się nieodłączna katana. Na pierwszy rzut oka zdawać by się mogło, że nie pasuje ona do reszty stroju, ale pochwa wykonana była z taką dbałością o szczegóły, że idealnie komponowała się z wyglądem dziewczyny. Była ona błękitna, z białymi, delikatnie grawerowanymi runami.
 Wokół panował szum, lecz nikt nie odważył się odezwać głośniej. Każdy znał legendę niesamowitej siły Samurajów. Sama Hokage przez chwilę stała i próbowała przyswoić sobie informacje, które właśnie uzyskała. Taki stan nie trwał długo. Blondynka skutecznie uciszyła zebranych jedynie uniesieniem dłoni.
 - Jako Hokage wioski Liścia, witam Was, Densetsu Samurai w naszych skromnych progach. - powiedziała oficjalnie.
 - Dziękujemy za powitanie, Czcigodna. - odpowiedziała Tomiko, skinając lekko głową na znak szacunku.
 - Proponuję, żebyśmy udali się do mojego gabinetu. Tam na spokojnie porozmawiamy i omówimy wszystkie kwestie.
 - Dobry pomysł. - poparł Taisuke, po czym zaczęli kierować się ku centrum wioski – Idziecie, dzieciaki? - rzucił jeszcze przez ramię.
 - Jasne! - odparł Naruto i wraz zresztą natychmiast dołączył do grupy.
 Idąc przez wioskę przyciągali niemałą uwagę. Większość mieszkańców nie wiedziała, kim są nieznajomi, ale znając szybkość rozchodzenia się informacji po Konosze, pod wieczór każdy zakątek Liścia będzie huczał od plotek na ich temat.
 Po kilku minutach nareszcie dotarli do celu.
 - Rozgośćcie się. - zaproponowała Hokage.
Densetsu zajęli miejsca na stojących w gabinecie krzesłach. Młodzież zaś stanęła pod ścianą, czekając na wyjaśnienia swoich senseiów. Tsunade rozsiadła się na swoim fotelu za biurkiem i utkwiła wzrok w gościach, zastanawiając się, od czego zacząć. Na szczęście Sasuke wyręczył ją w rozpoczęciu rozmowy:
 - Jeżeli mogę zapytać, Hokage-sama. - po przyzwalającym skinieniu głową przełożonej, zwrócił się ku swoim nauczycielom – Możecie nam w końcu powiedzieć,co tu robicie?
 - Oj no, jak zawsze niecierpliwy. - zaczął marudzić Kazuma.
 - Ech... Powtórzę jeszcze raz. - wtrąciła się lekko załamana Namida – Nagle, czwórka Samurajów o niesamowitej potędze, znanej jedynie z legend, od tak robi sobie wycieczkę do Konohy – jednej z największych wiosek shinobi. Dodajmy di tego, że przez ostatnie parę set lat nie pokazywaliście się ludziom na oczy. A, i nie zapominajmy, że rżniecie głupa, próbując wmówić nam, że wasze odwiedziny są całkowicie normalne.
 - Ej no! Trochę szacunku dla waszych nauczycieli! - oburzył się Kazuma.
W zamian otrzymał od Akuma spojrzenia pod tytułem: „Are you fucking kidding me?”. Prawda jest taka, ze Densetsu może i byli od nich starsi, ale zawsze traktowali się na poziomie dobrego przyjaciela, który zawsze pomoże i z którym można pogawędzić na każdy temat.
 - Khem... - odchrząknęła Tsunade, przerywając tym samym niezbyt inteligentna wymianą zdań między dwoma pokoleniami Samurajów.
 - Może przeszlibyśmy w końcu do istotniejszych spraw. - bardziej stwierdziła niż zapytała.
Osoby znajdujące się w jej gabinecie wyglądały, jakby dopiero teraz przypomnieli sobie o obecności Hokage. Taki obrót spraw spowodował, że żyłka na czole blondynki zaczęła niebezpiecznie pulsować. Nie lubiła być ignorowana. Shinobi Konohy doskonale wiedzieli, czym to spotkanie może się skończyć, więc postanowili natychmiast ratować sytuację.
 - Hai, Hokage-sama! - odezwała się szybko Hinata – Myślę, że najlepszym pomysłem będzie zaczęcie od miejsca zamieszkania i pozycji w wiosce Densetsu. Znam ich wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że pojawili się tu nie bez powodu i posiedzą sobie tu trochę. Mam rację, Maki-san?
 - Całkowitą, Hinata-chan. Kwestia, którą chcemy omówić jest dość rozległa i zajmie chwilę czasu, więc załatwmy pomniejsze sprawy.
 - Dobrze. - zaczęła, już uspokojona Hokage – Myślę, że przy ustaleniu rangi nie będzie żadnych problemów. Zostaniecie jōninami Konohy. Musicie tylko uzupełnić tek dokumenty.
Tsunade położyła na biurku cztery ochraniacze ze znakiem liścia i plik kartek.
 - I właśnie tu będzie mały problem. - odezwała się Tomiko – Co prawda, planujemy zostać w Konoha na dłużej, lecz z pewnością zdarzą nam się nieprzewidziane podróże czy wyjścia poza wioskę. Chyba Hokage-sama rozumiesz, o czym mówię. Nie chcemy być uwiązani i sprawiać problemów, które nie są nikomu potrzebne.
 - Oczywiście, że rozumiem. - przytaknęła Czcigodna i pozbierała położone przez nią rzeczy z biurka – To mamy w takim razie z głowy. Teraz zajmijmy się lokum dla Was. Niestety, na chwilę obecną mogę zaproponować tylko dosyć małe mieszkanie w centrum, lub pokoje w hotelu. Jednak, jak tylko uda nam się znaleźć jakiś dom, od razu Was poinformuję.
 - Wtrącę się, jeśli pozwolisz, Hokage-sama. - niespodziewanie głos zabrał Sasuke – Tak się składa, że mój klan był dosyć spory i w dzielnicy Uchiha znajduje się naprawdę dużo wolnych domów. Ostatnimi czasy systematycznie je remontowałem, więc bez problemu znajdzie się miejsce. W jednym z domów mogą spać Tomiko-san i Maki-san, a w drugim Kazuma-san i Taisuke-san.
 - Doskonale! - ucieszyła się Tsunade, widząc aprobujące kiwnięcia głową swoich gości.
Zaraz potem znów spoważniała i dodała:
 - To może teraz w końcu dowiem się, jaki jest główny cel Waszej wizyty w Konoha?
W gabinecie natychmiast zapanowała idealna cisza. Twarze Densetsu Samurai wyrażały ogromną powagę. Powietrze w gabinecie co raz bardziej się zagęszczało przez panujące tam napięcie. W głowach młodzieży krążyły takie same słowa „Jest gorzej niż myśleliśmy...”. Wszyscy czekali na to, kto pierwszy przełamie ciszę. Po dłuższej chwili, postanowiła dokonać tego Tomiko. Wbiła swój poważny i przenikliwy wzrok w Hokage, po czym wypowiedziała słowa, których nikt z niewtajemniczonych nie spodziewał się usłyszeć:
 - Powiem to krótko i zwięźle: nadchodzą mroczne czasy...

~ I oto jest :)
Już wiecie kim są tajemniczy przybysze :D
Dziś, po południu lub bliżej wieczora, w zakładce "Bohaterowie" pojawią się charakterystyki nowych postaci, tak więc jeżeli chcecie się czegoś więcej o nich dowiedzieć to zaglądnijcie :)
I ostrzegam, nie sprawdzałam notki, bo nie miałam czasu. Nie chciałam, żebyście czekali. Jeżeli wyłapiecie jakąś gafę z mojej strony to piszcie, od razu jaż poprawię :D
Koniec gadania :P 
Do następnej :*

piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 11. Impreza urodzinowa i... niespodzianka

 Minęło trochę czasu nim kurz opadł z powrotem na ziemię i ukazał skalę zniszczeń. W miejscu, gdzie jeszcze niedawno znajdowała się polanka i las widniał gigantyczny krater o średnicy kilkunastu metrów. Na jego dnie znajdowało się zmasakrowane ciało martwego Kabuto. Na brzegu dołu zaś leżały cztery postacie. Byli w opłakanym stanie, ale pozostawali przytomni. Nagle wyczuli, że w ich kierunku zbliżają się jacyś ninja. Rozpoznali, że czakry należą do ich przyjaciół. Ostatkami sił nałożyli na twarze ceramiczne maski ANBU, które były przyczepione do ich spodni i jakimś cudem nie zostały zniszczone. Sekundę później na miejscu walki pojawili się, zaszokowani ogromem zniszczeń ninja Konohy. Ino i Sakura natychmiast przystąpiły do leczenia rannych. Po około pół godzinie ANBU Kitsune, Hebi i Neko mogli stać o własnych siłach. Jedynie Tori, z powodu swojej rany w boku musiała być niesiona, lecz na szczęście nic nie zagrażało jej życiu. W tym czasie Kakashi zdążył zapieczętować w zwoju ciało Kabuto. Guy wziął na plecy granatowowłosą, a reszta poszkodowanych lekko podpierała się o innych ninja, więc mogli ruszać.
 Droga przebiegła im spokojnie i bez jakichkolwiek niespodzianek. W bramie wioski powitała ich sama Hokage z wyraźną ulgą, ale i zmęczeniem wymalowanym na twarzy.
 - Nic Wam nie jest? Tak się o Was martwiłam! Jazda do szpitala! Ale już!
Cała grupa, bez zbędnych dyskusji skierowała swoje kroki do wskazanego miejsca. Po krótkich oględzinach lekarzy wszyscy, prócz jednostki ANBU mogli wyjść do domów. W międzyczasie Asuma i Kurenai zdali raport z misji. Gdy izba przyjęć opustoszała, Tsunade podążyła do sali 203, w której leżała czwórka naszych bohaterów. Hinata właśnie została przywieziona z sali operacyjnej, gdzie jej rana została oczyszczona i zamknięta. Cicho rozmawiali na temat przebytej niedawno walki. Gdy usłyszeli otwierające się drzwi, szybko podnieśli kołdry zasłaniając twarze, w razie jakby któryś z ich przyjaciół chciał porozmawiać na temat misji.
 - Spokojnie. To tylko ja. - odezwała się Hokage.
Akuma odetchnęli z ulgą, odkładając nakrycia na miejsce. Następnie skupili swój wzrok na postaci Czcigodnej i czekali na pytania.
 - Czy moglibyście wyjaśnić mi, co dokładnie się tam stało?
Jako dowódca głos zabrał Naruto:
 - Oczywiście Tsunade-sama. Na początek domyślam się, że Kakashi-sensei przekazał Ci już zwój z ciałem Kabuto, prawda? - gdy blondynka przytaknęła, kontynuował – Misja przebiegała dokładnie według planu. Znaleźliśmy sługi Orochimau i bez najmniejszego problemu zostali pokonani. Tak przy okazji chciałbym wspomnieć, że nasi przyjaciele naprawdę poprawili swoje umiejętności. - wtrącił z uznaniem – Ale wracając. Wszystkie elementy planu zostały wykonane perfekcyjnie, zakładnik schwytany i gdy mieliśmy już ruszać w drogę powrotną pojawił się Kabuto. Doskonale wiedzieliśmy, że stał się niesamowicie silny, więc natychmiast odesłaliśmy resztę drużyny. Niestety nie przypuszczaliśmy, że ten wężowaty popapraniec tak się wzmocni. Ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. - zakończył, po czym szeroko się uśmiechnął.
Reszta jego towarzyszy się krótko mówiąc załamała. Otarli się o śmierć i gdyby nie ich przyjaciele i intuicja Hokage już dawno wyzionęliby ducha, leżąc na skraju krateru, a blondyn mówił o tym jak o pogodzie.
 - On się chyba nigdy nie zmieni. - podsumowała Tsunade z uśmiechem.
 - Nie, raczej nie. - powiedziała rozbawiona Hinata, widząc obrażoną minę przyjaciela.
 - No, ale za to go kochamy. - pocieszyła swojego chłopaka Namida, a wszyscy tylko głośno się zaśmiali.
Czas mijał szybko. Do Konohy zawitała jesień. Na dworze nie było już tak parno, ale słońce cały czas nie dawało za wygraną. Każdy mieszkaniec wioski starał się jak najlepiej wykorzystać tą pogodę. Cywile leniwie spacerowali po parkach i malowniczych ulicach, a ninja oddawali się treningom. Nasi bohaterowie także nie siedzieli bezczynnie, chociaż oni mieli trochę inne zajęcie.
~ Miesiąc wcześniej ~
 Ze szpitala wyszli dopiero po dwóch tygodniach. Aby nie wywoływać niepotrzebnych podejrzeń czwórka przyjaciół ustaliła z Hokage oficjalną wersję wydarzeń. Stanęło na tym, że byli na tajnej misji w tym samym czasie, co reszta dwunastki Konohy i napotkali na pewne komplikacje. Na szczęście wszyscy w to uwierzyli. Kilka dni po opuszczeniu szpitala miało miejsce dosyć ciekawe wydarzenie. Dochodził akurat 30. sierpień, czyli urodziny Namidy, a tak się składało, że przez brak czasu nie odbyło się także przyjęcie urodzinowe Sasuke, które powinno być 23. lipca. Jak to mówią: „Lepiej późno niż wcale”. Zrobili zrzutę i połączyli dwie okazje w jedną, dosyć potężną imprezę. Nakupili mnóstwo Sake, przekąsek i napoi. Cała ekipa zwaliła się do Naruto, który nie był zachwycony z takiego obrotu spraw. No ale, co zrobi sam jeden? Impreza była bardzo wesoła i głośna. Koło 24:00 w nocy wszyscy byli już tak pijani, że niezbyt kontaktowali z rzeczywistością. Po godzinie 1:00 w nocy, o zgrozo, skończyła się Sake. Ktoś musiał pójść do całodobowego i niestety padło na Akuma. Szli we czwórkę ulicą, podpierali się o siebie nawzajem i niezrozumiale śpiewali jakąś piosenkę. Na ich nieszczęście, tuż przed mini pojawiła się mocno wkurzona Hokage. Widząc jej minę natychmiast wytrzeźwieli.
 - Co Wy do cholery jasnej wyprawiacie?! - wydarła się na całe gardło – Sąsiedzi skarżą się na niesamowity hałas! I dlaczego jesteście kompletne pijani?! Wyjaśnić mi! Już!!!
Cała czwórka stała potulna jak baranki ze wzrokiem wbitym w ziemię.
 - N-no wiesz, H-hokage-sama. - zaczęła się jąkać Hinata, co już od wielu lat się jej nie zdarzało – B-bo N-namida ma d-dzisiaj urodziny i-i... S-sasuke też miał i-i... T-tak się złożyło, że i-impreza wymknęła się nam t-troszeczkę spod kontroli.
 - Troszeczkę? Troszeczkę?!!! Słychać Was w połowie wioski!!! Marsz do domu! Już ja się z Wami policzę!
Bez piśnięcia słówka, ze wzrokiem nadal wbitym w ziemię, podążyli z powrotem w stronę domu.
 Gdy Hokage, z dość dużym impetem wpadła do posiadłości Namikaze, przy okazji wyłamując kopniakiem drzwi z zawiasów, wszystko momentalnie ucichło. Nie trwało to jednak długo, ponieważ z domu znów słychać było krzyki. Tym razem niestety nie były one spowodowane dobrą zabawą.
 - Czy wyście wszyscy do reszty zdurnieli?!!! Co to ma być?! Nie dość, że zakłócacie ciszę nocną, to jeszcze wszyscy jesteście kompletnie pijani!
Nagle, Czcigodna ucichła i odetchnęła głęboko zbierając pozorny spokój, po czym kontynuowała:
 - Nie macie co liczyć, że kara Was ominie. - zaczęła już opanowanym głosem, ale słychać było, że może w każdej chwili ponownie wybuchnąć – Od teraz, aż do odwołania cała wasza grupa będzie, bez marudzenia wykonywała każdą, nawet najgłupszą misję. I nie liczcie na jakikolwiek odpoczynek. Sprawię, że odechce się Wam imprez do końca życia. A co do Was. - tu odwróciła się w stronę czwórki, którą spotkała na ulicy – Taka kara będzie dla Was zbyt łagodna, ponieważ przez ostatnie 8 lat prowadziliście właśnie taki styl życia. Zamiast tego dopilnuję, żebyście nie ruszyli się z wioski choćby na krok. Tak się składa, że za dwa dni zaczyna się nowy rok w Akademii Ninja...
Ofiary” już doskonale wiedziały co ich czeka, a Tsunade, mimo błagalnych spojrzeń była nieugięta.
 - ... Za dwa dni zaczynacie pracę jako nauczyciele w Akademii. Będziecie ją wykonywać, aż mi się znudzi, ale nie liczcie na to, że stanie się to szybko. Czy wszystko zrozumiałe?!
 -Hai, Hokage-sama! - było słychać zgodną odpowiedź.
 - Doskonale. A teraz macie tu wszystko posprzątać i wracać do domów. I nie chcę słyszeć ani jednej skargi na Was! Jasne?!
 - Hai, Hokage-sama!
Gdy tylko Tsunade opuściła posiadłość wszyscy westchnęli i zabrali się w ciszy za porządki. Nie chcieli jeszcze bardziej podpaść Tsunade.
 Następnego dnia, tak jak mówiła Hokage wszyscy dostali mnóstwo bezsensownych misji i do dzisiaj wykonują je bez ani jednego słowa sprzeciwu. Nasi bohaterowie zaś zaczęli pracę w Akademii. Początkowo szło im to trochę opornie, ale po pewnym czasie nawet polubili to zajęcie. Hinata zajęła się nauczaniem dzieciaków teorii, Naruto szkolił ich w taijutsu, Sasuke w genjutsu, a Namida w ninjutsu.
~ Czas obecny ~
 W Akademii Ninja właśnie trwały zajęcia. Z powodu ładnej pogody Naruto postanowił zabrać swoją klasę na zewnątrz, aby mogli w spokoju poćwiczyć wykopy. Gdy chodził między uczniami i poprawiał ich postawę, nagle coś wyczuł. Odwrócił się w stronę bramy głównej wioski i skupił na niej wszystkie zmysły. Po niespełna kilku sekundach obok niego zjawili się jego trzej towarzysze broni, a jednocześnie najlepsi przyjaciele.
 - Też to wyczuliście? - zapytała Hinata.
 - Hai, Wydaje mi się, że znam tą czakrę, ale nie jest to możliwe, aby oni tu byli. - powiedziała Namida, marszcząc brwi i patrząc w stronę wejścia do wioski, której przez drzewa i budynki nie było w ogóle widać.
 - Musimy to sprawdzić. - zadecydował Sasuke.
Wszyscy natychmiast przytaknęli. Naruto jeszcze szybko rzucił przez ramię do swoich uczniów „Macie wolne.” po czym czwórka zniknęła w charakterystyczny dla siebie sposób. Dzieciaki były lekko zdziwione zaistniałą sytuacją, ale prędko na ich twarzach pojawiły się uśmiechy, spowodowane odwołaniem reszty, jakże znienawidzonych lekcji.
~ W tym samym czasie ~
 Biuro Hokage. Aktualnie panowała tam cisza, co chwilę przerywana cichymi przekleństwami Czcigodnej. Kierowane były one głównie w stronę stosów papierów, zalegających na jej biurku. Nagle spokój Tsunade przerwał Izumo, wpadając do pomieszczenia z dość dużym impetem.
 - Czego?! - krzyknęła lekko zdenerwowana.
 - H-h-hokage-sama! K-ktoś się zbliża d-do wioski! - wykrzyczał w końcu zmachany ninja.
 - Co?! - Tsunade zerwała się na równe nogi i utkwiła wzrok w przybyszu – Kto to?
 - Nie wiem. Są to cztery postacie z kapturami na głowach, więc nie możemy ich zidentyfikować. - wyjaśnił, gdy udało mu się opanować oddech.
 - Idziemy! - wykrzyknęła Ślimacza Księżniczka i w zawrotnym tempie opuściła swój gabinet.
 Kiedy w końcu dotarła pod bramę, okazało się, że było tak jak mówił Izumo. U wejścia do wioski stały cztery postacie, ubrane w długie płaszcze i obszerne kaptury. Stanęła naprzeciw przybyszów, lecz zanim zdążyła wypowiedzieć choćby słowo, tuż przed nią pojawiła się czwórka tymczasowych nauczycieli w Akademii. Hokage lekko zdziwiła ich postawa. Nie byli ustawieni w pozycji bojowej czy obronnej. Stali rozluźnieni, a na ich twarzach widniało jedynie spore zaskoczenie i niedowierzanie. W końcu, Sasuke postanowił się odezwać, ale to co wypowiedział już całkiem zdezorientowało wszystkich zebranych wokół gapiów oraz samą Hokage:
 - Co Wy tu robicie?

~ Jest piątek - Jest notka :D
I jak się podobało? Pewnie ciekawość Was zżera, kto to może być. Mam rację? :P Spokojnie, już za tydzień się dowiecie, a jak na razie życzę udanego weekendu i tygodnia :)
Do następnej ;)

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 10. Starcie

 - Miło Cię znów widzieć, Sasuke.
 - Bez wzajemności.
Przed czwórką ninja stał szarowłosy mężczyzna o bladej twarze. Jego oczy były odzwierciedleniem tych, które posiadał Orochimaru. Żółte, z pionowymi źrenicami i fioletowymi obwódkami, które biegły wzdłuż nosa. To właśnie na nim założone miał okrągłe okulary. Ubrany był w bordowy płaszcz, spod którego wyłaniał się biały wąż.
 Czarnowłosy ściągnął z twarzy maskę, a stojący obok towarzysze poszli w jego ślady.
 - Teraz szczerzę żałuję, że nie zabiłem Cię, kiedy miałem ku temu okazję, Kabuto. - wysyczał przez zęby wściekły Uchiha.
 - Hahaha! Masz rację, mogłeś. Teraz, kiedy w końcu udało mi się wejść w Tryb Mędrca nie masz ze mną szans.
 - Samemu może i nie, ale w przeciwieństwie do Ciebie posiadam przyjaciół, którzy w każdej chwili są gotowi mi pomóc.
Po wypowiedzeniu ostatniego słowa natychmiast doskoczyli do przeciwnika. Jasnowłosego nie zdziwił taki obrót spraw. Doskonale wiedział, że Akuma będą chcieli jak najszybciej się go pozbyć. Jedynie uśmiechnął się diabolicznie i powiedział:
 - To prawda, nie mam przyjaciół. Ja mam coś lepszego – sługi.
W błyskawicznym tempie złożył pieczęcie techniki przywołania i przyłożył dłoń do ziemi. Całą okolicę pokrył gęsty dym, ograniczający widoczność. Jednak, tak szybko, jak się pojawił zniknął, ukazując postacie trzech, gigantycznych węży. Ich rozmiary były porównywalne do piętrowego budynku. Przywołańce nie czekały na rozkazy. Doskonale wiedziały, co mają robić. Z niezwykłą, jak na ich rozmiary prędkością zaatakowały Naruto, Hinatę i Namidę, odciągając ich tym samym od uczniów Orochimaru.
 - Nie uważasz, że teraz walka będzie bardziej sprawiedliwa? - zapytał z kpiną w głosie Kabuto.
Sasuke nic nie odpowiedział na jego zaczepkę. Jedynie czujnie przypatrywał się przeciwnikowi swoim demonicznym Sharinganem, którego już chwilę temu zdążył uaktywnić.
 Nagle, coś zaczęło się dziać. Całe ciało Kabuto zaczęło drgać i przechodzić metamorfozę. Na głowie mężczyzny pojawiły się cztery, krótkie rogi, a skóra zamieniła się w łuski. Jego zęby się wydłużyły i zaostrzyły. Jasnowłosy zrzucił z ramion płaszcz, pozostając w samych spodniach. Wtedy okazało się, że wąż wyłaniający się spod ubrania, tak naprawdę wyrastał z jego brzucha.
 Sasuke także nie stał bezczynnie. W tym samym czasie on również przybierał demoniczną formę. Zrzucił z ramion płaszcz i bluzkę ANBU, a jego ciało pokryły czerwone płomienie rozprzestrzeniającej się przeklętej pieczęci. Skóra chłopaka poszarzała, włosy się wydłużyły i wyjaśniały. Na twarzy, w okolicach nosa pojawił się czarny znak podobny do plusa. Z pleców wyrosła para szarych, przerażających skrzydeł. Paznokcie chłopaka zmieniły się w szpony, a zęby wydłużyły i zaostrzyły.
 Po zakończeniu przemiany Sasuke, złapał w dłoń miecz i bez namysłu przeciął ogromnego węża, którego już zdążył posłać w jego stronę Kabuto. Natychmiast zaczął nacierać na przeciwnika. Niestety wężowaty, dzięki transformacji stał się równie szybki co Sasuke. Każdy cios kataną karookiego parowany był dłońmi, otoczonymi zieloną poświatą. Żaden nie dawał za wygraną. Nagle równowaga między walczącymi została przełamana. Sasuke miał pecha, ponieważ w czasie lądowania źle wycelował i delikatnie się zachwiał. Mimo, że jego dekoncentracja trwała może z sekundę, Kabuto udało się to wykorzystać. Z zawrotną prędkością wypuścił z ręki węża i zaatakował Uchihę. Czarnowłosy wiedział, że nie zdąży się uchylić przed ciosem. Jedyne co zrobił, to przymrużył delikatnie oczy, czekając na przenikliwy ból. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Gdy wąż znajdował się zaledwie metr od celu, z ziemi wyrosła skalna ściana, ratując Sasuke. Mocna zdziwieni uczniowie Orochimaru spojrzeli w bok, na wyłaniające się spomiędzy drzew postacie.
 - Nie myślałeś chyba, że coś takiego może nas zatrzymać? - zapytał kpiąco Naruto.
 - Nie, ale miałem nadzieję, że zajmie to Wam trochę więcej czasu. No ale mówi się trudno. I tak Was zniszczę.
Kabuto, po wypowiedzeniu tych słów dokładniej przyjrzał się przeciwnikom. Oni także przybrali demoniczne formy.
 Na przedzie stał Naruto. Nie miał już na sobie płaszczu dowódcy. Na czubku jego głowy pojawiła się para szpiczastych uszu w pomarańczowym kolorze. Za plecami chłopaka, na wietrze powiewało dziewięć, puszystych, lisich ogonów o tej samej barwie. Blizny na policzkach pogłębiły się, teraz bardziej przypominając wąsy. Oczy zaś pozostały w naturalnej barwie, jedynie źrenice zmieniły kształt na pionowe kreski. Nabrały one także dzikiego wyrazu. Zęby zmieniły się w kły, a paznokcie w pazury. Z ciała chłopaka emanowała siła i pewność siebie.
 Namida, ponieważ jej demon także pochodził z rodziny kotów wyglądał bardzo podobnie jak jej chłopak. Posiadała parę futrzanych uszu i dziesięć smukłych ogonów w czarnym kolorze. Jej oczy również posiadały naturalny kolor i pionowe źrenice. Sposób, w jaki się poruszała zapierał dech w piersi. Biła od niej kocia gracja i zadziorność. Podobnie jak Naruto pozbyła się płaszcza, aby nie krępował jej ruchów.
 Ostatnia była Hinata. Żadna osoba, która znała tą dawniej cichą i nieśmiałą dziewczynę nie uwierzyłaby w to co widzi. Wokół Hyūgi roztaczała się aura pewności siebie, siły i opanowania. Ona również pozbyła się płaszcza. Zrzuciła z siebie także górną część ubioru ANBU. Pozostała jedynie w krótkiej bluzce, ze specjalnie wyprofilowanym materiałem na plecach, by nie przeszkadzał znajdującej się tam parze sokolich skrzydeł. Były one sporej wielkości, o barwie wpadającej w błękit. Były przepiękne. Z dziewczyny, podobnie jak z Namidy emanowała gracja. Mogła bez problemu zdobyć serce każdego mężczyzny.
 - Czujecie to? - zapytała nagle Namida.
 - Tsunade-sama wysłała pomoc. - stwierdziła trafnie Hinata.
Nie mówiąc już nic więcej cała czwórka zaczęła składać pieczęcie. Kabuto natychmiast przygotował się do obrony, ale to co zrobili jego przeciwnicy trochę go zaskoczyło. Zamiast zaatakować białowłosego, przyłożyli dłonie do ziemi i zgodnie wykrzyknęli nazwę techniki :
 - Demoniczna bariera żywiołów! Suiton! Katon! Fūton! Doton!
Nagle z ciał Akuma wystrzeliły w niebo kolorowe snopy światła tworząc wokół nich barierę w kształcie półkuli o promieniu 1 km. Zaraz potem z powrotem podnieśli się na nogi i wbili wzrok w Kabuto.
 - Teraz możemy spokojnie walczyć, nie martwiąc się o przypadkowe ofiary. - wytłumaczył Naruto, widząc zdziwiony wzrok przeciwnika.
Ten jedynie kiwną głową w geście zrozumienia i nie zwlekając dłużej zaatakował czwórkę przyjaciół. Spod ziemi wynurzyły się węże, chcące złapać ich w swoje sidła. Ninja z Konohy byli przygotowani, więc takie posunięcie białowłosego nie zdziwiło ich. Nie czekając dłużej także posłali techniki. Żadna ze stron nie oszczędzała się. Wciąż było słychać potężne wybuchy, wykrzykiwane nazwy technik oraz niejednokrotne jęki bólu.
 - Fūton! Demoniczny wietrzny pazur!
Kolejna, niesamowicie potężna technika poleciła w stronę przeciwnika, przy okazji przecinając w pół pobliskie drzewa. Kabuto, po wykonaniu perfekcyjnego uniku także złożył pieczęcie i krzyknął:
 - Sennin Mōdo! Jadowite kły!
Pomiędzy przeciwnikami zmaterializował się potężny wąż, lecący na ninja Liścia z zawrotną prędkością. Atakowani natychmiast odskoczyli w różne strony, ochraniając się przed śmiercią.
 Walka trwała już dosyć długo. Cała piątka była już mocno zmęczona, a poziom ich czakry ciągle spadał. Na ciałach walczących widoczne były liczne rany kłute, zadrapania i oparzenia.
 - Dłużej tak nie pociągniemy. Musimy to zakończyć. - odezwał się nagle Naruto, z trudem łapiąc oddech.
 - Zgadzam się. - poparła go Hinata, która przez sporą ranę w boku z trudnością stała na nogach.
 - Czas użyć „TEJ” techniki. - zadecydował Sasuke.
Reszta szybko przytaknęła i rozstawiła się wokół równie zmęczonego przeciwnika. Zaraz potem dobyli w dłonie katany i skupili się na przesyłaniu do nich czakry. Gdy zaczęła ona wirować wokół nich, wykrzyknęli nazwę techniki.
 - Demoniczny atak żywiołów! Suiton! Katon! Fūton! Doton!
Nagle z mieczy wystrzeliły cztery, kolorowe snopy światła. Z katany Hinaty wyleciał niebieski płomień, który przybrał kształt sokoła. Broń Sasuke wypuściła czerwone światło, które zmieniło się w węża. Od Naruto wystrzeliła biała smuga, przybierając postać lisa. Natomiast katana Namidy wyrzuciła brązowy snop, który stał się pumą. W pewnym momencie wszystkie cztery postacie zaczęły kierować się w stronę Kabuto, który nie mógł nic zrobić. W miejscu, gdzie spotkały się techniki nastąpił ogromny wybuch, zmiatający z powierzchni ziemi wszystko, co znajdowało się w pobliżu.
 ~ W tym samym czasie ~
 Drużyna Kurenai i Asumy coraz bardziej oddalała się od pola walk. Co chwilę do ich uszu dochodził dźwięk wybuchów. Chcieli zawrócić i pomóc, ale wiedzieli, że skoro ANBU wkroczyło to znaczy, że wróg jest naprawdę potężny. W pewnym momencie wszyscy się zatrzymali i znieruchomieli. Wyczuli, że ktoś się do nich zbliża, więc przyjęli pozycje obronne i czekali na atak. Jednak nic takiego się nie stało. Zamiast wrogów z krzaków wyłonili się Kakashi i drużyna Guya.
 - Co tu robicie? - zapytała Sakura, oddychając z ulgą.
 - Hokage-sama miała złe przeczucia i przysłała nas z pomocą. - wyjaśnił Kakashi. Lustrował wzrokiem towarzyszy, gdy nagle coś dostrzegł, a właściwie nie dostrzegł:
 - Gdzie jest oddział ANBU?
 - Walczy.
Ta krótka odpowiedz Asumy dosyć mocno zdziwiła nowo przybyłych. Po krótkim wyjaśnieniu, co się wydarzyło podczas misji, wspólnie postanowili, że Kiba wraz z Akamaru zabiorą więźnia do Konohy i przedstawią Tsunade sytuację, w jakiej się znaleźli. Reszta zaś miała wrócić i pomóc w walce. Jak postanowili, tak też zrobili. Jednak napotkali na swojej drodze drobną przeszkodę. Po pokonaniu kilkuset metrów, biegnący na przedzie Kakashi nagle został odrzucony w tył. Wszyscy natychmiast się zatrzymali.
 - Co do cholery?!
Wstał z ziemi lekko otumaniony i podszedł do miejsca, gdzie poczuł opór. Wyciągną przed siebie rękę i znów trafił na coś twardego.
 - Patrzcie! Coś tu jest! - krzyknął w stronę towarzyszy, którzy szybko zjawili się przy nim.
Neji uruchomił Byakugana i po krótkim rozeznaniu, stwierdził:
 - To bariera i jest ona niesamowicie potężna. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego.
 - A więc musimy ją zniszczyć. - podsumował Kakashi i stworzył w ręce Chidori, po czym ruszył na barierę.
Ku zdumieniu wszystkich, nic się nie stało. Po licznych próbach pozbycia się przeszkody w końcu dali sobie spokój. Ani monstrualna siła Sakury, ani połączenie dwóch Zielonych Bestii Konohy, ani juriken Nejiego. Nic nie mogło się przebić.
 - W takim razie pozostaje nam czekać. - stwierdził oczywiste Asuma i rozsiadł się pod jednym z drzew, odpalając papierosa.
Po krótkim wahaniu cała grupa poszła w jego ślady.

 Po dłuższym czasie bezczynnego siedzenia i gapienia się w przestrzeń, coś się wydarzyło. W samym środku bariery miała miejsce potężna eksplozja. Chwilę po tym doleciał do nich bardzo silny podmuch wiatru i skupisko energii. Nagle bariera rozsypała się na kawałki i zniknęła. Tak po prostu. Cała drużna z Konohy spojrzała na siebie zdziwiona i nie tracąc więcej czasu ruszyła prosto przed siebie, ku epicentrum wybuchu.

~Zgaduję, że znów będziecie chcieli wysłać mnie na ścięcie za zakończenie rozdziału :P Pomęczcie się trochę. Kto autorce zabroni :P
Mam nadzieję, że się podobało i czekam na komentarze.
Pozdrawiam nowych i starych czytelników :*

Do następnej ;)